Выбрать главу

Nie była pewna, czy nauczy się być jej matką.

Co będzie, gdy malutka po raz -pierwszy wypowie magiczne słowo „mama”? Jak się wtedy obie poczują? Czy trzeba będzie coś prostować? Dziwne, ale dzieci chyba nigdy nie zaczynają swojego słownika od wyrazu „ciocia”.

Catherine uśmiechnęła się do siebie. Czuła, jak opadają jej powieki.

ROZDZIAŁ ÓSMY

Widząc pustą poduszkę, Rico prawie wpadł w panikę. Gdzie Catherine? Czyżby uciekła? A on spał tutaj sam? A może tylko poszła do łazienki? Nadstawił ucha. Za drzwiami łazienki było jednak cicho. Zbadał ręką temperaturę pościeli. Poszewka była zimna.

– A więc dawno wyszła – zamruczał.

Zmusił się do opanowania. Wstał bez pośpiechu i powściągając chęć poszukania żony w którymś z pokoi gościnnych, poszedł wziąć prysznic. Starannie się ogolił, uczesał i ubrał.

Dopiero gotów do wyjścia ruszył na obchód domu. Wiedziony intuicją zajrzał do pokoju dziecinnego Nie pomylił się, tu ją znalazł. Spała w fotelu bujanym w niezbyt wygodnej pozie z Lily w objęciach.

Poczuł wzruszenie na widok tych dwóch ślicznych istot, małej i dużej. Tej dużej natychmiast wybaczył jej wczorajsze pretensje i opór. Małą ostrożnie wziął na ręce i ułożył w kołysce. Lily nie obudziła się, ale Catherine otworzyła oczy.

Uśmiechnął się do niej.

– A więc tu się schowałaś.

– Lily płakała w nocy – Catherine przeciągnęła się i zaczęła sobie rozmasowywać kark. Trzeba ją było przewinąć i nakarmić.

Skinął głową.

– Ułożyłem ją w kołysce. Niech sobie jeszcze pośpi.

– Dobrze, że mi me wypadła z rąk. A ty co?

– Spojrzała na jego garnitur – Już do pracy?

Znów skinął głową. Jasne, że szedł do pracy. W garniturze chodził przeważnie do pracy. Nie ozdabiałby się w ten sposób, gdyby zamierzał powtórnie namawiać swoją młodą żonę do nocy poślubnej.

– Wrócę około siódmej – powiedział – Niech Jessica poczeka na mnie z kąpielą dziecka. Chciałbym wziąć w tym udział.

– Dobrze – Miała nadzieję, że zaraz wyjdzie i że to krępujące sam na sam się skończy.

Jednak Rico zwlekał.

– Co zamierzasz dziś robić – zapytał.

– Dziś? Czy ja wiem? Może pójdziemy na spacer. A przy okazji jakieś małe zakupy?

– Rozumiem – Sięgnął do portfela i wyjął plik banknotów – Będziesz tego potrzebowała.

– Nie, dzięki – Powstrzymała go – Mam jeszcze swoje pieniądze. Zresztą myślałam o czymś naprawdę małym, w rodzaju lodów.

– Weź, nie bądź śmieszna. W końcu jesteś moją żoną, rzuciłaś pracę i tak dalej. Janey by wzięła.

– Aha, o to ci idzie – Uśmiechnęła się gorzko.

Wtem poruszyła się klamka w drzwiach i do pokoju weszła Jessica.

– Bardzo przepraszam – Chciała się wycofać – Nie wiedziałam, że państwo…

– Nie, zostań – powiedziała Catherine. – Pan Mancini właśnie wychodził.

– Przyszłam zająć się małą – usprawiedliwiała się piastunka.

– Oczywiście. To ja rzeczywiście będę już szedł – powiedział Rico i skierował się ku drzwiom. Zawrócił jednak i ni stąd, ni zowąd objął Catherine – To pa, kochanie. – Pocałował ją – Będę z powrotem jak najszybciej się da.

Świetnie odegrał tę scenę, pomyślała Catherine. Mogliby mu dać za nią Oscara.

Jessica skromnie stała z boku, nie podnosząc wzroku.

– Pa – Catherine machinalnie podjęła jego grę. Zarazem dotarło do niej, że on tę scenę adresuje nie tylko do niani dziecka. Także jej, Catherine, chciał udowodnić, że jest jej prawnym właścicielem i może brać ją w objęcia, kiedy tylko zapragnie. To poniżające, pomyślała. Ale czekaj, chcesz gry? Będziesz ją miał.

– Kotku- zawołała zanim. – Zapomniałeś o czymś.

Rico, już z ręką na klamce, uniósł wysoko brwi.

– Mówiłeś – uśmiechnęła się promiennie, że zostawisz mi trochę grosza na zakupy…

Zauważyła, jak pochmurnieje, potem ponownie sięga do portfela, wyjmuje banknoty i kładzie je na stoliku.

– Wracaj szybko, kotku – rzuciła za nim. – Będę a tobą tęskniła. Pa, pa!

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Wszystko wydawało się perfekcyjne: mieszkała w pięknym domu, miała męża, którego kochała, Lily rosła jak na drożdżach, zdrowa i śliczna.

A jednak czuła się jak więźniarka.

Catherine zerknęła zza firanki. Rzeczywiście bez przerwy się tam czaili ci wszyscy reporterzy i paparazzi z długimi obiektywami. Minęły dwa tygodnie, a oni nadal polowali.

Bo też było, na co polować. Sprawy się pokomplikowały. Antonia wniosła apelację do sądu rodzinnego. W kolorowej prasie lokalnej wciąż ukazywały się jakieś wywiady z nią, w których oskarżała swojego pasierba i jego żonę o cyniczną grę, w której stawką był majątek jej wnuczki, a ofiarą – malutka Lily.

Rico zaglądał do tych gazetek, po czym zaraz ciskał je do kosza.

Naturalnie Catherine wyciągała je stamtąd i uważnie studiowała. Nie chciała się przyznać sama przed sobą, że najbardziej ciekawiły ją zdjęcia męża. Na jednym z nich Rico wsiadał do swojego drogiego auta, po chmurny i piękny jak bóg. Podpis pod zdjęciem głosił:

„Pan Mancini jak zwykle odmawia komentarzy”.

Wielbiła Rica na fotografiach, jednak w życiu trzy mała go na dystans. Nie mogła się przełamać, nie chciała go dopuścić bliżej, bo wciąż nie miała chęci na intymność bez miłości.

Do pokoju weszła Jessica.

– Dzwonili dziadkowie Lily – powiedziała. – Właśnie tu jadą. Chcieliby zobaczyć swoją wnuczkę. Czy pani ich przyjmie?

Catherine spłoszyła się. Nie miała ochoty na kolejną konfrontację zwłaszcza po tym, co przeczytała w tych wszystkich gazetkach. No i nie wiadomo, co Rico by powiedział na taką wizytę. Może zadzwonić do niego i zapytać o zdanie? Sięgnęła po komórkę.

Zaraz jednak odłożyła ją z powrotem. Nie, nie będzie pytała męża. Ma przecież własny rozum! I mniejsza też o gazety. Czemu by nie miała dać szansy dziadkom na widzenie ż wnuczką? Ostatecznie Lily od tego nie ubędzie.

– Dobrze, wpuść ich, jak przyjadą.

W chwilę potem auto Mancinich pojawiło się przed domem. Catherine zdumiała się, ujrzawszy Antonię w jakimś zwykłym pulowerku i spodniach.

Poprzednio widziała ją przecież w krzykliwej sukni i obwieszoną zlotem. Co za niezwykła metamorfoza.

– Catherine, kochanie. – Starsza dama jak gdyby nigdy nic rozłożyła ramiona w serdecznym powitaniu.

– Tak się cieszę, że zechciałaś nas przyjąć. Ostatnio nie byłam dla ciebie sprawiedliwa, przepraszam. To wszystko przez ten mój temperament.

Catherine nie bardzo wiedziała, jak zareagować. Na wszelki wypadek postanowiła być uprzejma.

– Nie ma, o czym mówić – Zdobyła się na uśmiech.

– Jakże miałabym przeszkadzać dziadkom w dostępie do wnuczki – Schyliła się i podniosła z podłogi raczkującą Lily.

Antonia ponownie rozwarła ramiona.

– Daj mi ją potrzymać. Jaka ona śliczna.

Carlos, popatrz – zwróciła się do męża.

Pan Mancmi otarł pot z czoła i zasiadł w fotelu. Przejął Lily z rąk żony. Na jego twarzy pojawił się uśmiech szczerej radości. Mała Lily zaczęła szczebiotać.

– Widzę, że mam konkurentkę do serca Carlosa

– rozpromieniła się Antonia – Kobiety zawszę go uwielbiały, w każdym wieku. A teraz – spojrzała na Catherine – może byś mi pokazała pokoik dziecinny?

Nie zdążyły wyjść, gdy dziecko zaczęło kwilić.

– To jej pora karmienia, ale proszę – powiedziała Catherine, wręczając starszemu panu książeczkę z bajeczkami. – Mała zajmie się tym przez jakiś czas. Bardzo lubi słuchać tych bajek.