– Usprawiedliwiasz ją – zauważyła Catherine.
– Czyli jednak szanowałeś jej pracę, uznawałeś ją.
– Jasne, że szanowałem. W końcu to dzięki niej osiągnęliśmy pewien status. Na czym skorzystała też Antonia, przychodząc potem na gotowe.
– Antonia?
– Mój ojciec doszedł do wniosku, że mama go zaniedbuje. I wtedy znalazł sobie tę putanę. Kiedy sprawa wyszła na jaw, doszło do strasznej awantury. Było to akurat tuż przed Bożym Narodzeniem i matka zapowiedziała po świętach rozwód. Ale już go nie doczekała. Dokładnie w dzień Wigilii dostała wylewu. Umarła następnego dnia. Doktor Malcolm Sellers stwierdził nadmiar emocji, ale ja myślę, że przyczyną tego wylewu było głównie jej przepracowanie.
– Może jedno i drugie – zastanowiła się na głos Catherine.
Rico wzruszył ramionami. Potem oboje chwilę milczeli. Zaczynało wyglądać na to, że wieczór zwierzeń się skończył.
Rico zaskoczył jednak Catherine:
– Zgadzam się na pół etatu – powiedział nagle. Dobrze, pracuj, jeśli musisz, ale nigdy za dużo, dobrze?
Rozjaśniła się.
– No, nareszcie, Rico. Oczywiście, że nigdy nie będzie tego dużo. Pracoholiczką to ja nie jestem, nie ma obawy.
Poczuła, że kamień spadł jej z serca. Jakimś cudem się jednak dogadali. Zaczęła czuć, że się odpręża – po raz pierwszy od chwili, gdy policja zapukała ze smutną wieścią do jej drzwi, tamtego dnia.
Całkowicie odprężyła się dopiero przy deserze, na prawdę pysznym. Zjedli lody z mnóstwem owoców, polane czekoladą i brandy. Okazało się, że Rico urnie być czarującym kompanem. Zaczął opowiadać kawały, przy których Catherine zaśmiewała się jak dziecko.
– Dobrze, że się śmiejesz. – Pogłaskał ją po ręce.
– Do twarzy ci ze śmiechem.
– Tobie też – Ujęła jego dłoń i przycisnęła ją do ust.
– Cathy – zajrzał jej w oczy – chciałbym, żebyś była szczęśliwa. Żebyśmy wszyscy byli szczęśliwi, ty, ja, Lily i to maleństwo – Pogładził jej brzuch.
Milcząc, przytaknęła mu ruchem głowy.
Po kolacji poszli w stronę Yarra Riyer, zostawiając samochód na parkingu. Ruszyli bulwarem wzdłuż rzeki, pod księżycem, rozkoszując się ciepłym, pachnącym powietrzem.
– Dziękuję ci. – Przytuliła się do męża. – Dziękuję ci za to, że zechciałeś mnie zrozumieć.
Pocałował ją we włosy i mocno przygarnął do siebie.
– Bo małżeństwo powinno być braniem i dawaniem, prawda? Mam nadzieję, że okażę się dla ciebie lepszym mężem niż mój ojciec był dla matki.
Nie oceniaj go zbyt surowo – poprosiła. – Może naprawdę czul się osamotniony na obcej dla niego ziemi. Pewnie miał też jakieś kompleksy. Jego durna musiała cierpieć przy kobiecie, która. Sam powiedziałeś, że to matka była prawdziwą głową domu.
– Owszem – niechętnie przyznał rację Rico -Tylko nie rozumiem, dlaczego właściwie tak to wyszło.
Dlaczego to nie ojciec założył ten interes, czemu nie był bardziej energiczny.
Catherine zatrzymała się.
– Jak to? Nie domyślasz się?
Przyjrzał się jej.
– Nie rozumiem. Czego miałbym się domyślać?
– Nie znasz własnego ojca – zdumiała się Catherine – Przecież on nie urnie czytać. Może stąd to jego wycofanie się.
Rico przymrużył oczy.
– Co ci przyszło do głowy? Co ty opowiadasz?
– Jestem pewna, że nie urnie. Obserwowałam go, zwłaszcza wtedy, z tą książeczką dla LiIy.
– Niemożliwe.
– A jednak. Ja mam oko. Można powiedzieć: oko nauczycielki.
Rico przyglądał się jej wciąż z niedowierzaniem.
– Więc nie bądź dla niego zbyt surowy – podjęła Catherine. – Dumny Sycylijczyk utracił w Australii swój status. Może chciał się jakoś dowartościować, powiedzmy, jako mężczyzna. Dlatego mógł się wplątać W ten romans.
Ruszyli dalej wzdłuż rzeki. Nic już więcej nie mówili. Świecił księżyc, odzywały się nocne ptaki, a oni szli przytuleni, rozumieli się bez słów. Pierwszy raz, od kiedy wymienili obrączki, tak się rozumieli.
Dopiero teraz stawali się naprawdę mężem i żoną.
ROZDZIAŁ DWUNASTY
– Dasz sobie radę?
– Jasne – Catherine przygotowywała się do wyjścia, stojąc z Rikiem w holu na dole – Wczoraj poszło mi nieźle, dlaczego dziś miałoby być inaczej?
– Wczoraj wróciłaś skonana, całe popołudnie prze leżałaś na kanapie.
– Ach, to drobiazg. To, dlatego, że się trochę odzwyczaiłam. Nie masz pojęcia, jaka się czuję szczęśliwa, że znowu chodzę do pracy.
Przyjęli ją na dawne miejsce bez trudu. Place nauczycieli nie są imponujące, więc nie ma wielu chętnych do tego zawodu. Właściwie liczy się tylko powołanie. Catherine miała pracować na pól etatu we wtorki, środy i czwartki.
Płace w szkołach były niskie, ale jednak realne, a to dla Catherine miało duże znaczenie. Perspektywa posiadania znowu swoich pieniędzy i nie wyciągania ręki do męża po każdego dolara wydawała się przyjemna.
Wczoraj, kiedy już wypoczęła i podniosła się z kanapy, znalazła w sobie energię, by całą resztę popołudnia bawić się z Lily. Czuła, że wraca jej zdolność odczuwania szczęścia. Umiała też być dobra dla męża, co Rico od razu docenił.
– Wiesz, że piszą o tobie w gazetach- Podsunął jej płachtę „Daily Mirror” – Znalazłem to wczoraj. Żona biznesmena na posadce w szkole. To się niektórym nie mieści w głowie. Jesteś dla nich mocno zagadkowa.
– Nie chcę tego czytać – powiedziała – I mam nadzieję, że wkrótce im się znudzimy. Ile można wałkować taki temat?
Rico westchnął.
– Mimo wszystko to nie wygląda dobrze. To, że się tak przyczepili do nas.
Zaśmiała się.
– Chyba od tego nie spadną akcje twojej spółki i nie splajtujesz?
– Nie dbasz o to, co ludzie o tobie mówią?
– A ty dbasz – Catherine stuknęła palcem w pierś męża.
– No, na ogół nie – przyznał. – Ale nie wiem, co kuratorka z sądu rodzinnego powie o tym wszystkim. Czy jej się spodoba ten model rodziny: ojciec w pracy, matka w pracy, a dziecko?
– Kuratorka, tak się składa, nazywa się Lucy – Catherine wykonała niedbały gest – I sama jest pracującą matką. Myślę, że bardzo dobrze rozumie współczesne kobiety starające się pogodzić życie prywatne z publicznym.
– Nie zdawałem sobie sprawy, że z ciebie taka feministka!
– Przywykniesz i do tego – Uśmiechnęła się. – A co do tej gazety – wskazała ruchem głowy – to myślę, że ostatecznie z tego ich pisania może wyniknąć coś pożytecznego. Kobiety to przeczytają i dowiedzą się, że nie muszą siedzieć zamknięte po domach, że też mogą być szczęśliwe.
– O tak, szczęście to dobra rzecz – powiedział Rico. A powiedział to tak jakoś miękko, że Catherine od razu pojęła, że mówi także o ich wczorajszej nocy. Spuściła oczy i oblała się rumieńcem. W jej ciele odżyły nagle wszystkie pieszczoty, które miałaby ochotę natychmiast powtórzyć. Tylko, że wtedy już raczej nie pojechałaby do szkoły…
– Państwo wychodzą – Na schodach pojawiła się Jessica z Lily w objęciach. – A o której dziś wracacie?
Odsunęli się trochę od siebie.
– Ja będę około piątej – Catherine spojrzała na swój mały zegarek.
– A ja jak zwykle o siódmej – dodał Rico. – I pamiętaj, Jessico dziś też kąpiel małej rezerwuję dla siebie.
Piastunka zeszła na dół i podała zaspane dziecko do pocałowania. Rico pochylił się nad Lily i pogłaskał ją po spoconych włoskach.