– Cathy, spakuj nam rzeczy małej – poprosiła.
Rzeczy zostały spakowane, a nie zabrakło wśród nich również książeczki z bajkami. Lily uwielbiała, kiedy dziadek czytał jej o trzech małych kaczuszkach. Carlos w końcu nauczył się czytać. Podjął ten wysiłek specjalnie dla swojej ukochanej wnusi.
– Zrobiłeś im wielką przyjemność – powiedziała Catherine, gdy dziadkowie odjechali. Przytuliła się do męża, a on objął ją czule i pogłaskał po mocno zaokrąglonym brzuchu.
– Należało im się to – zamruczał Rico. – Ale i my na tym nie stracimy, co – Puścił oko do żony – To chyba ostatni wieczór, jaki mamy tylko dla siebie. Potem byłoby już niezdrowo?
Zaśmiała się.
– Chyba tak. Potem będą już tylko pieluszki, nocne karmienia i tak dalej. Zniesiesz to jakoś? Jeszcze raz?
– Co za pytanie. Ja to po prostu uwielbiam. Nie zauważyłaś?
O tak, zauważyła. Kiedy Lily była malutka, Rico złożył wiele dowodów na to, że nadaje się na ojca. W tym był naprawdę niezawodny.
– Kocham cię, Rico – Położyła głowę na piersi męża.
– I ja cię kocham, Cathy – Pogładził ją po włosach.
– Kocham cię, ale kocham się też z tobą kochać.
– Pocałował ją w usta – Nigdy w to nie wątpiłaś, prawda?
Nie, nigdy nie wątpiła. Ale, od kiedy wiedzieli już, co nurtuje w ich sercach, ich ciała spotykały się w inny sposób. Przeświecała przez nie energia uczucia, które bywa mocniejsze od śmierci. Jest siłą, co wszystko przezwycięża, pokonuje wszelkie trudności.
Catherine z ufnością myślała o przyszłości. Miała nareszcie prawdziwy dom, otoczona była bliskimi, wkrótce miało przyjść na świat jej zdrowe dziecko. Lekarze sugerowali, że to będzie chłopiec. Cóż więcej potrzebuje kobieta do szczęścia? Miała też swoją pracę, do której zawsze mogła wrócić.
Catherine czuła się najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Carol Marinelli