Lyra aż paliła się, by zadać pytanie. Gąsior wyczuł to i popatrzył na nią, jak gdyby na znak przyzwolenia
– Dlaczego czarownice o mnie mówią? – spytała.
– Ze względu na twojego ojca i jego wiedzę o innych światach – odrzekł dajmon.
Stwierdzenie to zaszokowało troje ludzi. Lyra popatrzyła najpierw na Ojca Corama, który odwzajemnił jej spojrzenie, potem na Johna Faa, którego mina świadczyła o zakłopotaniu.
– Wiedzę o innych światach? – spytał. – Wybacz sir, ale jakie to mogą być światy? Masz na myśli gwiazdy?
– Ależ nie.
– Może myślisz o światach w sensie duchowym? – zapytał Ojciec Coram.
– Również nie.
– Chodzi o to miasto w Zorzy? – wtrąciła Lyra. – Właśnie o nie, prawda?
Gąsior zwrócił ku niej wspaniałą głowę. Oczy miał czarne, otoczone cienką linią pięknego szafiru, a spojrzenie – niezwykle intensywne.
– Tak – odparł. – Czarownice od tysięcy lat wiedzą o innych światach, które czasami można zobaczyć w Zorzy Północnej. Światy te wcale nie są częścią naszego wszechświata; nawet najdalsze gwiazdy należą do niego, ale tamte światy nie. Zorza ukazuje nam całkowicie odmienny wszechświat. Nie leży daleko od naszego i przenika się z nim. Tu, na pokładzie tego statku, istnieją miliony innych wszechświatów, nieświadomych siebie nawzajem…
Gąsior podniósł skrzydła i rozpostarł je szeroko, a następnie ponownie złożył.
– Tym ruchem – wyjaśnił – właśnie odgarnąłem dziesięć milionów innych światów, a nikt w nich nawet tego nie zauważył. Jesteśmy od tych światów w tak bliskiej odległości, na uderzenie serca, ale nie możemy nigdy dotknąć, zobaczyć ani usłyszeć żadnego z nich.
Jedynie w Zorzy północnej…
– A dlaczego właśnie tam? – spytał Ojciec Coram.
– – Ponieważ naładowane cząsteczki w Zorzy mają właściwość rozrzedzania materii świata, toteż na krótki czas można ujrzeć drugą stronę. Czarownice wiedzą o tym od dawna, choć rzadko na ten temat rozmawiają.
– Wiem, że mój ojciec w to wierzy – oświadczyła Lyra – ponieważ słyszałam, jak o tym mówił i pokazywał zdjęcia Zorzy.
– Czy te światy mają coś wspólnego z Pyłem? – spytał John Faa.
– Któż to może wiedzieć? – odrzekł pytaniem gąsior. – Mogę wam powiedzieć jedynie, że łowców Pyłu tak on przeraża, jak gdyby był śmiertelną trucizną. Z tego właśnie powodu uwięzili Lorda Asriela.
– To znaczy dlaczego? – spytała Lyra.
– Sądzą, że Lord Asriel zamierza wykorzystać w jakiś sposób Pył, aby postawić most między naszym światem a tym za Zorzą.
Wiadomość ta sprawiła dziewczynce wielką przyjemność. Usłyszała, jak Ojciec Coram pyta:
– A rzeczywiście zamierza?
– Tak – odparł gąsior. – Tamci wątpią, że mu się uda, i uważają, że jest szalony, skoro w ogóle wierzy w istnienie innych światów. Jednak taka jest prawda – to jest właśnie jego celem. Lord Asriel to człowiek ambitny i łowcy Pyłu obawiają się, iż może im pokrzyżować plany, więc zawarli układ z pancernymi niedźwiedziami, które go schwytały i uwięziły w Svalbardzie, daleko stąd. Mówi się, że zgodnie z tą umową łowcy pomogli zdobyć władzę nowemu królowi niedźwiedzi.
– Czy czarownice chcą, aby Lord Asriel zbudował ten most? – wtrąciła Lyra. – Są po jego stronie czy przeciwko niemu?
– Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Po pierwsze, czarownice nie są zjednoczone i istnieją pomiędzy nimi wielkie różnice zdań. Po drugie, most Lorda Asriela może mieć znaczenie w wojnach, które czarownice toczą z rozmaitymi potęgami, a niektóre z nich należą do świata duchowego. Posiadanie mostu, jeśli kiedykolwiek powstanie, będzie się wiązało z ogromnymi korzyściami. Wreszcie po trzecie, klan Serafiny Pekkali – czyli nasz klan – nie należy jeszcze do żadnego sojuszu, chociaż bardzo się nas ponagla, byśmy się opowiedzieli po którejś ze stron. Jak widzicie, są to kwestie wielkiej polityki i niełatwo sobie z nimi poradzić.
– A co z niedźwiedziami? – spytała Lyra. – Po czyjej są stronie?
– Zawsze po stronie płacącego. Nie interesują ich te wszystkie kwestie, nie mają dajmonów i w ogóle nie obchodzą ich problemy ludzi. Tak przynajmniej dotąd postępowały, chociaż słyszeliśmy, że ich nowy król zaczął wprowadzać zmiany… W każdym razie, łowcy Pyłu zapłacili niedźwiedziom za uwięzienie Lorda Asriela, toteż będą go trzymać w Svalbardzie, póki ostatnia kropla krwi nie wysączy się z ciała ostatniego żywego niedźwiedzia.
– Ale nie wszystkie niedźwiedzie są takie! – powiedziała Lyra. – Jednego nie ma w Svalbardzie. To banita i pojedzie z nami.
Gąsior posłał Lyrze kolejne przenikliwe spojrzenie. Tym razem jednak wyczuła jego chłód i zaskoczenie.
Ojciec Coram drgnął niespokojnie i powiedział:
– Niestety, Lyro, nie sądzę, żeby z nami pojechał. Słyszeliśmy, że terminuje tu jako robotnik. Nie jest wolny, tak jak sądziliśmy uprzednio, ale odbywa karę. Póki nie wypełni zobowiązania, nie może sobą rozporządzać ani nigdzie jechać, z pancerzem czy bez niego. Poza tym i tak nie może tam wrócić.
– Ależ powiedział, że go oszukali! Że go upili i okradli!
– Słyszeliśmy coś innego – stwierdził John Faa. – niebezpieczny łobuz, tak właśnie nam powiedziano.
– Jeśli… – Lyra była tak oburzona, że ledwie mogła mówić -…jeśli aletheiometr coś mi powie, wiem, że to prawda. Spytałam go i dowiedziałam się, że niedźwiedź mówił szczerze, iż go oszukano. To tamci opowiadają kłamstwa, nie on. Ja mu wierzę, Lordzie Faa! Ojcze Coramie, ty również go widziałeś i wierzysz mu, prawda?
– Sądziłem, że wierzę, dziecko. Jednak nie jestem taki pewny jak ty.
– Ale czego oni się boją? Sądzą, że pozabija wszystkich wokół, jak tylko nałoży zbroję? Przecież mógłby i teraz zabić tuziny ludzi!
– Już to zrobił – powiedział John Faa. – Może nie tuziny, ale na pewno kilku. Kiedy mu odebrano pancerz, zaczął go szukać i dostał szału. Napadł na posterunek policji, na bank i nie wiem na co jeszcze… Zabił przynajmniej dwóch ludzi. Jedynym powodem, dla którego go nie zastrzelili, jest jego zdumiewająca zręczność w obróbce metali, toteż postanowili go wykorzystać jako robotnika.
– Chyba niewolnika! – krzyknęła zapalczywie Lyra. – Nie mieli prawa!
– Weź pod uwagę, że mogli go zastrzelić za zabójstwa, których się dopuścił, jednak tego nie zrobili. Skazali go na pracę dla miasta dopóty, dopóki nie spłaci szkód.
– Johnie – powiedział Ojciec Coram – nie wiem, Jakie jest twoje zdanie, ale ja sądzę, że nigdy mu nie oddadzą pancerza. Im dłużej ci ludzie będą go przetrzymywać, tym bardziej będzie rozwścieczony, gdy mu go wreszcie zwrócą.
– Jednak jeśli to my przekażemy mu pancerz pojedzie z nami i już im nie narobi kłopotów – stwierdziła Lyra. – Obiecuję, Lordzie Faa.
– A jak zamierzasz zdobyć jego zbroję?
– Wiem, gdzie jest!
Zapadło milczenie i wszyscy troje zdali sobie sprawę, że dajmon czarownicy nieprzerwanie wpatruje się Lyrę. Dziewczynka i dwaj starcy patrzyli na niego, podobnie jak ich dajmony, które dotąd zachowywały się w sposób niezwykle uprzejmy, skromnie odwracając oczy od tego dziwnego, samotnego, pozbawionego właściciela stworzenia.
– Nie zaskoczę cię chyba, Lyro – odezwał się gąsior – jeśli ci powiem, że aletheiometr jest kolejnym powodem, dla którego interesują się tobą czarownice. Nasz Konsul opowiedział nam o twojej wizycie dzisiejszego ranka. Sądzę, że to właśnie doktor Lanselius wspomniał wam o niedźwiedziu.