Выбрать главу

– Nie pojedziesz, dziecko. Wybij to sobie z głowy. Czasy są zbyt niebezpieczne. Zrób, jak ci powiedziałem, i idź spać. Jeśli będziesz grzeczna, przywiozę ci kieł morsa z eskimoskim rzeźbieniem. Nie spieraj się dłużej, bo się rozgniewam.

Dajmona Lorda Asriela wydała niski, dziki pomruk i Lyra uświadomiła sobie, co by się stało, gdyby zwierzę zagłębiło zęby w jej gardle.

Zacisnęła usta i zmarszczyła brwi, uparcie wpatrując się w wuja, który wypompowywał powietrze z próżniowej butli i nie zwracał już na dziewczynkę uwagi, jak gdyby o niej zapomniał. Bez słowa, choć z naburmuszoną miną i zmrużonymi złością oczyma, Lyra ze swoim dajmonem wyszła z sali i udała się do sypialni.

Rektor i Bibliotekarz byli starymi przyjaciółmi i sprzymierzeńcami. Po każdej trudnej sprawie mieli zwyczaj wypijać szklaneczkę brantwijna i pocieszać się nawzajem – Stało się tak i teraz: gdy zobaczyli, jak Lord Asriel odjeżdża, udali się do Rezydencji Rektora i usadowili w jego gabinecie, gdzie zaciągnęli zasłony i rozpalili ogień w kominku. Ich dajmony zasiadły w swoich ulubionych miejscach – jedna na kolanach, druga na ramieniu – oni sami zaś zastanawiali się, jak zinterpretować to, co się właśnie zdarzyło.

– Naprawdę sądzisz, że wiedział o winie? – spytał Bibliotekarz.

– Oczywiście, że wiedział. Nie mam pojęcia skąd, ale wiedział i sam je wylał. Tak, tak, wiedział…

– Wybacz mi, Rektorze, ale czuję ulgę. Nigdy nie podobał mi się pomysł…

– Otrucia go?

– Tak. Morderstwa.

– Mało komu podobałby się taki pomysł, Charlesie. Zastanawiałem się, co jest lepsze: zabić go czy zostawić przy życiu. No cóż, interweniowała Opatrzność i nic złego mu się nie przytrafiło. Przykro mi, że obarczyłem cię tym ciężarem, mówiąc o wszystkim.

– Nie o to chodzi – zaprotestował Bibliotekarz. – Wolałbym po prostu znać więcej faktów.

Rektor milczał przez chwilę, zanim rzekł:

– Tak, może należało ci powiedzieć. Aletheiometr ostrzega, że jeśli Lord Asriel nie zaprzestanie swej działalności, konsekwencje będą straszne. Poza tym, w wydarzenia, które nastąpią, zostanie uwikłana dziewczynka, a ja pragnę jak najdłużej trzymać ją w bezpiecznej odległości od tego wszystkiego.

– Czy badania Lorda Asriela mają coś wspólnego z tą nową inicjatywą Konsystorskiej Komisji Dyscyplinarnej? Z tą tak zwaną Radą Oblacyjną?

– Nie, nie. Wręcz przeciwnie. Rada Oblacyjna także nie w pełni odpowiada przed Komisją Konsystorską. Jest to raczej jakaś półprywatna inicjatywa, z którą wystąpił ktoś wrogo nastawiony do Lorda Asriela. Tak między nami, Charlesie, musisz wiedzieć, że sam ten pomysł przyprawia mnie o dreszcze.

Bibliotekarz milczał. Od czasu, gdy papież Jan Kalwin przeniósł papieską siedzibę do Genewy i powołał do życia Konsystorską Komisję Dyscyplinarną, Kościół uzyskał absolutną władzę nad wszystkimi aspektami życia. Po śmierci Kalwina papiestwo zostało obalone i na jego miejscu powstała rozbudowana struktura komisji, kolegiów i rad, zbiorowo nazywanych Magistraturą. Instytucje te nie zawsze działały wspólnie; od czasu do czasu silnie ze sobą rywalizowały. Przez większą część poprzedniego stulecia najpotężniejszą z nich było Kolegium Biskupów, ale w ostatnich latach zajęła jego miejsce Konsystorska Komisja Dyscyplinarna, która działa najaktywniej z organizacji kościelnych, wzbudzając zarazem największy lęk.

Zawsze jednak istniała możliwość powołania do życia jakiejś niezależnej instytucji podległej któremuś z odłamów Magistratury, i Rada Oblacyjna, o której wspomniał Bibliotekarz, właśnie do takich należała. Chociaż nie wiedział o niej zbyt wiele, nie podobała mu się i budziła jego obawy, toteż świetnie rozumiał niepokój Rektora.

– Profesor Palmeru wymienił pewne nazwiska… – odezwał się po chwili. – Barnard-Stokes? Co to za sprawa Barnarda-Stokesa?

– Ach, to nie nasz kłopot, Charlesie. Według mojego rozumowania Święty Kościół uczy, że istnieją dwa światy: świat obejmujący to, co możemy zobaczyć, usłyszeć i dotknąć, oraz drugi – duchowy świat nieba i piekła. Barnard i Stokes to byli dwaj, jak ja ich nazywam, teologowie-renegaci, którzy głosili istnienie wielu innych światów podobnych do naszego. Żadne tam niebo czy piekło, wszystkie miałyby być materialne i grzeszne. Obaj teologowie twierdzili, że światy te znajdują się bardzo blisko nas, ale są niewidoczne i nie sposób do nich dotrzeć. Święty Kościół naturalnie potępił tę herezję a Barnarda i Stokesa zmusił do milczenia. Jednak na nieszczęście dla Magistratury okazało się, że istnieją pewne dowody matematyczne, które potwierdzają teorię istnienia wielu światów. Sam nigdy ich nie studiowałem, ale Uczony z Cassington mówił, że są przekonujące.

– A teraz Lord Asriel zrobił zdjęcie jednego z tych światów – wtrącił Bibliotekarz. – My daliśmy mu fundusze, aby pojechał i poszukał go. Rozumiem…

– Właśnie. Rada Oblacyjna i jej potężni protektorzy zaczną uważać, że Kolegium Jordana to siedlisko poparcia dla herezji. Ja, Charlesie, muszę utrzymywać równowagę między Komisją Konsystorską i Radą Oblacyjną. W dodatku dziewczynka rośnie, a oni z pewnością o niej nie zapomną. Prędzej czy później i tak musiałaby wziąć w tym wszystkim udział, jednak niestety zostanie wplątana już teraz, niezależnie od tego, jak bardzo chcę ją ochronić.

– Ale skąd to wiesz, na miłość boską? Znowu Aletheiometr?

– Tak. Lyra ma do odegrania pewną rolę, i to główną. Ironią jest, że wszystko, co jej pisane, musi wykonać nieświadomie. Jednakże można jej pomagać i gdyby mój plan z tokajem się powiódł, byłaby trochę dłużej bezpieczna. Chciałbym jej oszczędzić podróży na Północ. A ponad wszystko pragnąłbym móc jej wyjaśnić…

– Nie słuchałaby cię – przerwał Rektorowi Bibliotekarz. – Znam ją zbyt dobrze. Spróbuj jej powiedzieć coś ważnego. Przez pięć minut będzie słuchała jednym uchem, a potem zacznie się niecierpliwić. A zapytaj ją następnym razem, o czym mówiłeś, to okaże się, że zupełnie nic nie pamięta.

– A gdybym jej powiedział o Pyle? Nie sądzisz, że tego by wysłuchała?

Bibliotekarz głośno prychnął, co miało oznaczać, jak bardzo nieprawdopodobna jest ta myśl.

– Dlaczego, u diabła, miałaby słuchać? – spytał. – Dlaczego zwyczajne, beztroskie dziecko miałoby się zainteresować trudnym problemem teologicznym?

– Ponieważ wiąże się z jej przyszłością. Wiem też o wielkiej zdradzie…

– Kto ją zdradzi?

– Nie, nie, to jest właśnie najsmutniejsza sprawa: zdrajczynią będzie ona sama, a całe przeżycie bardzo nieprzyjemne. Oczywiście, nie musi rozumieć istoty Pyłu, nie ma jednak żadnych przeciwwskazań, aby wiedziała o jego istnieniu. Poza tym uważam, że możesz się mylić, Charlesie. Sądzę, że gdyby jej wyjaśnić tę kwestię w sposób przystępny, mogłaby się nią zainteresować. Wiedza ta pomogłaby jej później, a ja bym się o nią mniej niepokoił.

– Niepokoić się o młodych to obowiązek starych – stwierdził Bibliotekarz. – A zadaniem młodych jest lekceważyć niepokój starych.

Siedzieli przez dłuższą chwilę, a potem udali się na spoczynek, ponieważ zrobiło się późno.

Jordan Lyry

Kolegium Jordana było najznakomitszym i najbogatszym ze wszystkich kolegiów w Oksfordzie. Było też prawdopodobnie największym, chociaż co do tego nikt nie miał pewności. Budynki, zgrupowane wokół trzech nieregularnych czworoboków, pochodziły zarówno z wczesnego średniowiecza, jak i połowy osiemnastego wieku. Kolegium nigdy nie budowano według jednolitego planu; powstawało stopniowo, toteż wszędzie mieszały się ze sobą przeszłość i teraźniejszość, a całość wydawała się nieuporządkowana i dziwaczna, ale majestatyczna. Jakaś część budynków zawsze groziła zawaleniem, więc Kolegium zatrudniało pełnoetatowych pracowników – członków tej samej od pięciu pokoleń rodziny Parslowów – którzy wyspecjalizowali się w murarstwie i budowie rusztowań. Obecny senior rodu przyuczał właśnie swego syna do rzemiosła; oni dwaj oraz ich trzej robotnicy pracowali jak mrówki na wzniesionych przy narożniku Biblioteki rusztowaniach lub na dachu Kaplicy, na który wciągali nowe, jasne bloki kamienne, cienkie blachy z lśniącego ołowiu i drewniane belki.