– Ja też – mruknął Brutus.
Przez jakiś czas oboje siedzieli w zupełnej ciszy, pozwalając, by noc zadomowiła się w pokoju, powietrze znieruchomiało i ustały eteryczne wibracje.
W miarę tego jak pogrążali się w medytacji, ściany pokoju zaczęły się jakby przybliżać do siebie, a ciemność, pomiędzy czternastoma punktami migotliwych płomieni świec stała się gęsta jak smoła.
– Siedź zupełnie bez ruchu – szepnął Brutus.
Helena nawet nie kiwnęła głową w odpowiedzi.
Zniżywszy łeb, przymknąwszy swe rozjarzone ślepia, brytan zaczął zawodzić nisko i monotonnie, recytując listę miejsc, w których, jak powiadano, dusze ludzkie oczekują dnia Sądu Ostatecznego: Piekło, Hades, Przedsionek Szatana, Otchłań, Czeluście, Czyściec, Gehenna, Czarna Grota i setki innych, następnie wyliczył setkę najpotężniejszych diabłów w hierarchii Szatana, po czym przeszedł na łacinę i wypowiedział jakieś surowo brzmiące zaklęcie.
Helena zauważyła, że w pokoju zrobiło się wyraźnie zimniej, więc skuliła się w sobie, bezwiednie przesuwając się bliżej do psa.
– Kanastorous! Ezekiel Kanastorous, przybywaj! – Głos brytana zadudnił jak grzmot, gdy po skończeniu zaklęcia podniósł łeb w górę niczym wyjący wilk.
W tej samej chwili, zanim echo jego wołania zdążyło przebrzmieć, powietrze w mniejszym kole, zadrgało lekko i zaczęło tajemniczo fosforyzować.
– Działa! – zawołała Helena, waląc Brutusa otwartą dłonią w kark.
– Oczywiście, że działa – mruknął Brutus.
I już w mniejszym kole stał Kanastorous: wysoki na cztery stopy, cały pokryty łuską, lekko zielonkawy, trzepoczący swym długim językiem koloru likieru chartreuse i rozglądający się wokół w zupełnym oszołomieniu. Dostrzegł Brutusa i Helenę poprzez oddzielające go płomienie świec i zapytał:
– Co tu jest grane?
– Odrobina zwykłej, czarnej magii – odparł kpiąc Brutus
Ta odpowiedź najpierw jakby zmieszała Kanastorousa, a potem rozzłościła. Ruszył do przodu, lecz kiedy dotarł do kredowej linii, wyrysowanej przez Helenę, zatrzymał się nagle, jakby zderzył się z murem z cegieł. Spojrzał pod nogi i spytał:
– Pentagram?
– A coś myślał? – warknął Brutus.
– Ale to przecież nielegalne!
– Może i nielegalne, ale za to skuteczne.
– Już ja dopilnuję, żeby ci za to dali wieczne odpoczywanie! – zgrzytnął zębami demon, zieleniejąc jeszcze bardziej.
– Gdybym stał tam gdzie ty, dałbym sobie spokój z groźbami – rzekł Brutus. – Stałbym cichutko jak trusia i odpowiadał tylko na zadane pytania.
– Chyba zupełnie zgłupiałeś, piekielny kundlu – wrzasnął demon. – Ja znam swoje prawa i wiem co mogę…
Brytan potruchtał bezszelestnie do krawędzi większego koła, które chroniło jego i Helenę, i zdmuchnął jedną z siedmiu czarnych świec, zostawiając tylko sześć czarnych i siedem białych, co wyraźnie zakłóciło delikatną równowagę między sferami magicznych wpływów.
Kanastorous podskoczył, jakby smagnięto go batem, zatoczył się do tyłu, aż jego zakończone kogucią ostrogą łapy natknęły się na przeciwległą krawędź magicznego kręgu, po czym pochylił się ciężko do przodu, chwiejąc na boki w zamroczeniu.
– Czy to go boli? – spytała Helena.
– Trochę – przyznał Brutus.
– To dobrze – ucieszyła się Helena. – Jeżeli wyrządził Blejkusiowi jakąś krzywdę, to w pełni sobie na to zasłużył.
– Ja w tym wszystkim jestem niewinnym pionkiem – jęknął Zeke Kanastorous, wpatrując się nad pozostałymi świecami w piekielnego psa.
– Och, więc przyszedłeś już do siebie na tyle, żeby mówić – zdziwił się Brutus.
– Nie możecie wyładowywać swojej złości na mnie – ciągnął demon. – Co miałem zrobić? Jak ich miałem powstrzymać?
– Kogo „ich”? spytał Brutus. – Kto porwał Jessiego Blake'a?
– On nie został porwany – stwierdził Kanastorous. Cały czas trzymał się za swój okrągły zielony brzuch jakby go bolał.
– Chcesz powiedzieć; że został zabity, a jego ciało usunięte'? – wycedziła Helena, prostując się gwałtownie i zaciskając zęby z siłą, która nie wróżyła nic dobrego.
– Nie, nie! – zawołał szybko Kanastorous. – On został… chwilowo odstawiony na bok.
– Dlaczego?
– Żeby nie mógł się zajmować sprawą Tesseraxa.
– A co to właściwie jest ta „sprawa Tesseraxa”? – dopytywał się Brutus.
– Och, a skąd miałbym wiedzieć? – zawołał Kanastorous, ciągle zgięty w pół trzymając się za brzuch, – Czy nie moglibyście zapalić tej świecy?
– Zapałki mi wyszły – warknął Brutus.
– Kłamiesz.
Brutus nie uznał za wskazane odpowiedzieć.
– Dasz za to ten swój nadprzyrodzony łeb? – ryknął demon, a język zamigotał mu wściekle na wszystkie strony, zupełnie jakby w jego ustach mieszkał wielki wąż.
– Wątpię. Wróćmy jednak do tematu. Próbowałeś nas przekonać, że nie wiesz absolutnie nic na temat tego Tesseraxa.
– Ale ja naprawdę nic nie wiem! – załkał demon. -To jest prawda, mój stary czworonożny przyjacielu, po prostu gorzka prawda. Zostałem poproszony o pomoc w unieszkodliwieniu Blake'a przez panów Willarda Aimsa i Holagosta Mura, szefa maseńskiej ambasady w Los Angeles.
– I nie powiedzieli ci dlaczego to chcą zrobić?
– Nie, nie powiedzieli. Po tym co się stało z paskudą wywnioskowałem, że ma to jakiś związek ze sprawą Tesseraxa.
– To Rozpustkę naprawdę przeniesiono do Japonii?
– Tak.
Brutus zamyślił się na chwilę, po czym powiedział:
– W porządku, wierzę ci. Wątpię, by w sprawie Tesseraxa ci cokolwiek powiedzieli. Ale musisz wiedzieć co zrobili z Jessiem, bo przecież sam pomogłeś to zaaranżować.
– Do mnie należało tylko sprowadzenie go do łazienki – zastrzegł się demon. Załatwiłem to przez postawienie do obiadu butelki wina, które najpierw zaprawiłem środkiem moczopędnym.
– Kto czekał na niego w toalecie? – spytał Brutus.
Kanastorous zawahał się ledwie zauważalnie, po czym szybko powiedział:
– Nie wiem, Brutusie. Tego mi nie powiedzieli, kazali mi tylko dopilnować, żeby Jessie tam poszedł.
– Kłamiesz.
– Przysięgam, że nie!
– Słowo demona?
– Ja miałem tylko podać mu zaprawione wino, które nie podziałałoby na mnie ani na ciebie, ale Jessiego zmusiło do szukania pisuaru.
Brytan ponownie przemierzył większe z kół i zdmuchnął drugą świecę, obserwując jak demon miota się w bólu na wszystkie strony, chwytając za głowę, piersi, brzuch…
– Cieszę się, że to zrobiłeś – stwierdziła Helena. – Już sama chciałam podjąć tę… inicjatywę.
Kanastorous opadł wewnątrz mniejszego kręgu na kolana i dopiero po kilku minutach przyszedł do siebie na tyle, żeby móc mówić, choć nie na tyle, żeby ponownie wstać.
– To nikczemne – syknął. – Największe barbarzyństwo jakie mogę sobie wyobrazić.
– Och, dałbyś spokój, Zeke – ziewnął Brutus. – Zapomniałeś już, że pracowaliśmy razem w piekle przez pięćdziesiąt lat? Widziałem tysiące razy jak popełniałeś znacznie bardziej barbarzyńskie czyny, i to zwykle na bezbronnych dziewicach.
– To było przed wprowadzeniem praw! – wystękał demon.
– Pięć czarnych świec i siedem białych – przypomniał Brutus. – Jeżeli nie powiesz mi tego, co chcę wiedzieć w ciągu następnej minuty, zdmuchnę trzecią czarną gromnicę. Zawiesił głos dla uzyskania dramatycznego efektu, po czym zagrzmiał: – Kto czekał na Jessiego w tym cholernym sraczu?!
– Meduza – bąknął Kanastorous.
– Jeszcze ci mało?! – krzyknął Brutus.
– Kobieta, która zamiast włosów ma na głowie węże, ta co to spojrzeniem potrafi zamieniać człowieka w kamień. Mieszka teraz w Los Angeles. Nigdy o niej nie słyszałeś?