Выбрать главу

Brutus dokończył zdmuchiwanie świec, podszedł do Jessiego i spytał

– Co się dzieje? Co robimy teraz?

Zanim Jessie zdążył odpowiedzieć, do gabinetu wróciła Helena i powiedziała:

– To Galiotor Fils, twój ulubiony klient.

Detektyw rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu swego wewnętrznego wideofonu, zrezygnował z domyślania się gdzie robot mógł go wepchnąć, kiedy przesuwał wszystkie meble, i wyszedł do sekretariatu, żeby porozmawiać przez aparat Heleny. Usiadł na brzegu jej biurka, podniósł słuchawkę i spojrzał na wypełniającą ekran twarz Galiotora Filsa.

– Słucham pana – powiedział.

Masen odwzajemnił mu się spojrzeniem smutnych, bursztynowych oczu, a kąciki jego bezwargich ust skierowane były wyraźnie ku dołowi, kiedy w słuchawce rozległo się bezbarwne:

– Chciałem się tylko dowiedzieć, czy odniósł pan jakieś sukcesy w sprawie odkrycia co stało się z moim bratem.

– Cały czas nad tym pracujemy, panie Galiotor – odparł Jessie.

– Prawdę mówiąc, mamy już nawet pewien, dość wyraźny, trop.

– Naprawdę? – zawołał masen z nagłym ożywieniem; kreska jego ust stała się bardziej pozioma, a oczy zalśniły mu iskierką życia; marszcząc się delikatnie w kącikach.

– Nawet bardzo wyraźny – potwierdził Jessie. – I myślę, że był pan bardzo bliski prawdy w tym co mi pan powiedział, kiedy widzieliśmy się po raz pierwszy. Dochodzę do wniosku, że pracownicy waszej ambasady, tu w Los Angeles, rzeczywiście są zamieszani w tę sprawę, przynajmniej w takim sensie, że usilnie próbują ją zatuszować.

– Wiedziałem! – zawołał Galiotor Fils.

– Próbowali powstrzymać mnie od zadawania pytań na temat Tesseraxa i posunęli się nawet do użycia przemocy, byleby tylko usunąć mnie ze sceny.

– Wielkie nieba! – wykrztusił z przerażeniem Galiotor Fils. Przemoc zupełnie nie leżała w charakterze masenów.

– I na pewien, na szczęście, dość krótki okres nawet im się to udało – przyznał Jessie. – Tym niemniej od tej pory mam zamiar zachować dużo większą ostrożność. Teraz już wiem że w tej grze postanowili nie przebierać w środkach.

Masen zrobił jakąś dziwną minę i spytał:

– O co tym łajdakom chodzi, panie Blake?

– W tej chwili nie ma czasu na wyjaśnianie sytuacji – odparł Jessie. – Musimy działać, póki jeszcze trop jest świeży.

– No tak, rozumiem – powiedział Galiotor Fils. – Ale może mógłbym w czymś pomóc?

– W tej chwili raczej nie – odparł Jessie. – Ale niech pan będzie spokojny, w ciągu najbliższych kilku godzin będziemy zajmowali się właśnie tą sprawą i tym razem już na poważnie. Spróbujemy ją rozgryźć do końca.

– No to w takim razie, powodzenia – rzucił masen.

– Niedługo się do pana odezwę – zapewnił go Jessie, odkładając słuchawkę.

– Ty masz niezwykły talent do załatwiania klientów – stwierdziła Helena. – Stajesz się wtedy zupełnie innym człowiekiem – sam cukier i miód.

– Mniejsza w tej chwili o klientów – odezwał się Brutus. – W jaki sposób mamy zamiar rozgryźć sprawę Tesseraxa i to w ciągu najbliższych kilku godzin?

Jessie uśmiechnął się.

– Możemy zacząć od rozkopania jego grobu i sprawdzenia co się w nim kryje.

9

Jessie zdecydował, że przejdą przez murowany parkan cmentarza od strony wąskiego zaułka, gdzie nie było lamp ulicznych, i wysłał przodem Brutusa, by sprawdził po obu stronach ogrodzenia czy nie ma tam przypadkiem jakichś wartowników. Brytan przeniknął przez wysoką na osiem stóp, kamienną ścianę i dopiero po długiej chwili wyłonił się z niej z powrotem.

– Ani żywego, ani ducha – oznajmił.

– Jaka szkoda, że nie możemy przechodzić przez ściany tak jak ty, Brutusie – zawołała Helena.

Brutus zachichotał.

– To wcale nie takie łatwe i nie mogę tego robić zbyt często, ale od czasu do czasu ta umiejętność okazuje się bardzo przydatna. Ale jeśli będziesz porządnie grzeszyć, to może po śmierci dostaniesz się do piekła i zostaniesz zamieniona w zwiadowcę piekieł tak jak ja.

– Co ty nie powiesz mruknęła Helena. – Przejdę jakoś górą.

Jessie stanął na wprost muru, podskoczył, zaczepił się palcami o jego krawędź, podciągnął w górę, po czym przerzucił jedną nogę na drugą stronę, usiadł i odwróciwszy się z powrotem do towarzyszy, popatrzył na nich z góry. Wyciągnął rękę najniżej w dół jak mógł i powiedział:

– No, Heleno, chodź.

Dziewczyna podeszła z wahaniem, chwyciła jego dłoń, oparła stopę na mokrych od deszczu kamieniach i choć z ogromnym trudem to jednak wspięła się na mur i usiadła obok Jessiego.

W pięć minut później wszyscy troje znajdowali się już na terenie obcego cmentarza, gdzie większość wybitnych obywateli miasta – zarówno masenów jak i ludzi – miała swoje grobowce; jedni zajmowali je już teraz, inni mieli w nich dopiero spocząć.

– W czasie, kiedy przebywali w biurze Agencji rozmawiając z Zeke Kanastorousem i Galiotorem Filsem, spadł deszcz, i teraz od ziemi bił zapach wilgoci, a strącone w czasie ulewy palmowe liście rozsiewały, w stojącym niemal bez mchu powietrzu, przedziwną woń jakoś zupełnie nie pasującą do rześkiego chłodu nocy.

W płaskim świetle księżyca – czy to przypadkiem nie pełnia, zastanowił się Jessie wyglądającego przez szparę w grubej warstwie chmur, ujrzeli zarysy obu wzgórków cmentarza niezwykle podobnych do wspaniałego biustu Heleny i również – tak jak u niej – nie byli w stanie dostrzec, co kryje ciemna dolinka między nimi. Mauzoleum stało na dalszym ze wzgórków, widoczne z tej odległości jako kwadrat białego, kamienia, który zdawał się chwytać białą poświatę księżyca, wzmacniać ją i zatrzymywać. Oba wzgórza pokrywały plamki ludzkich i maseńskich grobów, położonych między kępami wspaniale utrzymanych krzewów i egzotycznych gatunków palm, i zagęszczających się w kierunku nieprzeniknionych ciemności zasnuwających wnętrze dolinki niby struga rozlanego atramentu.

– Powinniśmy byli spytać Galiotora Filsa gdzie dokładnie jego jajeczny brat jest pochowany – odezwała się Helena. – Nie przyszło mi do głowy, że w ciągu zaledwie dziesięciu lat tak bardzo się tu zapełni.

– Ludzie umierają dość systematycznie – zauważył Jessie.

– A i wampiry wydzierżawiły sporo kwater – dodał Brutus.

Cmentarz był obrzędowym luksusem, bez którego miasto zmuszone było się obchodzić przez wiele lat poprzedzających lądowanie masenów. W tamtych tłocznych czasach każda stopa kwadratowa gruntu była tak cenna, że nie można ich było przeznaczać na magazynowanie zwłok. Teraz jednak, gdy zmarli i umierający wstrząsowcy, a także wszystkie potencjalne dzieci, które nie zostały spłodzone, nie przeludniali już miasta, utrzymywanie cmentarza stało się znów możliwe, i społecznie wskazane. Pomimo bowiem tego, że ceremonię pogrzebową odarto z całej religijnej ornamentacji, która czyniła ją w ogóle niepotrzebną, ludzie chcieli, żeby im ją wyprawiano i gotowi byli za to dobrze płacić. Wielu z nich uważało, że pogrzeb niesie z sobą coś w rodzaju nobilitacji, niepodważalne potwierdzenie wysokiego statusu. Jessie nie podzielał tego poglądu, a sam pogrzeb zupełnie go nie interesował. Miał zamiar kazać się po śmierci spalić, a prochy wrzucić do pierwszego z brzegu zsypu lub pojemnika na śmieci.

Sentymentalny to Jessie nie był.

– Z którego miejsca zaczynamy? – spytała Helena.

Jessie wyjął z torby z narzędziami dwie latarki, jedną wręczył kobiecie, a drugą zatrzymał dla siebie.

Brutus nie potrzebował żadnych dodatkowych urządzeń, żeby widzieć dobrze w ciemności; jego oczy nabierały wtedy tylko głębszej czerwieni, rozjarzyły się jeszcze jaśniej i to wystarczyło, by mógł poruszać się gdzie chciał z równą łatwością jak w pełnym słońcu.