Выбрать главу

Dwa rzędy przed nimi rozległo się długie, żałobne wycie Brutusa.

– Znalazł grób Tesseraxa – zawołał Jessie. – Chodź!

10

Jessie podał Helenie rękę, wyciągnął ją z grobu, po czym kucnął, by pomóc jej otrzepać dżinsy z mokrych grudek ziemi, szczególnie dużo uwagi poświęcając jej krągłej, małej pupce, choć na siedzeniu spodnie nie były nawet w połowie tak brudne jak w okolicy kolan czy kostek.

– Mam nadzieję – rzekł – że to ostatni raz musisz mnie zastępować przy tej robocie. Dziewczyna usiadła na brzegu dołu, spuściła nogi przez jego krawędź i otoczyła ramieniem szyję psa, który przyglądał się bezczynnie jak na zmianę rozkopują grób.

– Będę jedyną piersiastą dziewczyną jaką znam – stwierdziła z przekąsem – z bicepsami ciężarowca.

– Przydadzą ci się przy odstraszaniu niepożądanych adoratorów – zażartował Jessie. Zegniesz ramię, napniesz muskuły i każdy niedoszły gwałciciel czmychnie w popłochu.

– To wcale nie jest śmieszne – oburzyła się Helena, obmacując bicepsy przez sweter i kurtkę, jakby chciała sprawdzić, czy przypadkiem już nie zaczęły jej rosnąć.

Jessie zeskoczył do grobu i wziął do ręki składaną łopatę, która wraz z latarkami stanowiła wyposażenie jego podręcznej torby z narzędziami.

– Dokopaliśmy się do głębokości czterech stóp – powiedział. – Mniej więcej tak ich tutaj chowają. Więc…

Wbił szpadel w twardą ziemię i z dna wykopu dobiegł nieprzyjemny zgrzyt. Przedmiot, na który natrafił, był duży i metalowy.

Helena podniosła latarkę i skierowała silny snop światła pod nogi Jessiego; w ciemności zalśniła zygzakowata wstążka srebrzystego metalu jak przecinająca ziemię żyła cennej rudy. Pokrywa trumny była wyraźnie nowa i gładko polerowana.

– Eureka – zakpił Brutus. – Grupa nie znających strachu poszukiwaczy trumien natrafiła na nowe złoże.

– Dzięki Bogu – mruknęła Helena, obmacując swoje bicepsy.

Jessie zabrał się do roboty ze zdwojonym zapałem, usuwając szybko ostatnie kilka cali ziemi, aż ukazało się całe wieko trumny. Skrzynia była zupełnie zwykłego modelu, bez jakichkolwiek ozdób i ornamentacji, całkowicie odbiegała od wyobrażeń o tym, w czym powinien być pochowany zastępca szefa ambasady maseńskiej w Los Angeles. Była zupełnie gładka, lekko wypukła i stojąc na niej – tak jak to zmuszony był robić Jessie – niezwykle trudno było zachować równowagę. Zaczynając od prawego górnego rogu detektyw zabrał się za oczyszczanie z brudu całej krawędzi lekko owalnego wieka, by w odpowiednim momencie można je było unieść. Kwadrans po czwartej rano Jessie wyrzucił łopatę na brzeg wykopu i z westchnieniem ulgi powiedział:

– Gotowe.

– Czy będziemy musieli zakopać to z powrotem? – spytała Helena z kwaśną miną, delikatnie obmacując palcami jednej ręki bicepsy drugiej.

– O to będziemy się martwić później – odparł detektyw.

– Ja martwię się o to już teraz.

– W torbie jest kawałek liny – odezwał się Jessie, po chwili. – Czy mogłabyś mi go rzucić?

– Ja to zrobię – zaproponował Brutus.

– Jesteś wielki – oznajmiła dziewczyna.

Brytan podniósł się, podszedł do otwartej torby, zajrzał do środka i chwyciwszy w zęby zwój liny, zaniósł go na brzeg grobu i wrzucił do środka.

– Dlaczegoś mnie nie ostrzegł, na miłość boską?! – zawołał Jessie, schylając się, by podnieść linę, a drugą ręką rozcierając głowę. – Ta kryta nylonem stalówka waży nieco więcej niż piórko.

– A dlaczegoś nie uważał? – odwarknął Brutus siadając obok Heleny.

– Oglądałem podwójne zamki przy pokrywie trumny – odparł Jessie, ciągle jeszcze trąc głowę. – Myślałem, że będę je musiał odbić młotem, ale wygląda na to, że wcale nie są zamknięte.

– Zakopali ją otwartą?

– Na to wygląda.

Rozwinął linę, którą Brutus zrzucił mu na głowę, uwiązał jeden jej koniec do uchwytu do niesienia trumny, drugi koniec rzucił Helenie i wygramolił się z grobu.

– No dobra – mruknął. – Teraz ja po prostu podciągnę wieko do góry żebyśmy mogli zobaczyć co jest wewnątrz trumny. Unoszące się wieko zasłoni mi pole widzenia, więc może przeszlibyście na drugą stronę, żeby bez przeszkód zajrzeć do środka.

– Zupełnie mi się to nie podoba – zaprotestowała Helena, wstając. – Nie podoba mi się to od samego początku, a teraz podoba mi się jeszcze mniej. Jestem absolutnie pewna, że ktoś nas obserwuje.

Jessie rozejrzał się po pustym cmentarzu.

– Niemożliwe – oświadczył.

– Proszę cię, stań tylko po drugiej stronie i powiedz, czy Tesserax został pochowany w normalny sposób.

Kiedy dziewczyna i pies znaleźli się po drugiej stronie grobu, Jessie otarł pot z czoła, wytarł rękę o spodnie, po czym okręcił sobie linę wokół nadgarstka, żeby mu się nie wyślizgnęła. Odchylił się do tyłu, zaparł z całych sił i zaczął cofać pochrząkując, dla dodania sobie animuszu i za każdym razem unosząc wieko o pół cala.

– Musi ważyć kilkaset funtów – sapnął do Brutusa i Heleny – Widzicie już coś?

Helena kucnęła i poświeciła w głąb grobu swoją latarką, mrużąc ślicznie oczy albo po to, żeby lepiej widzieć, albo po to żeby dać wyraz swemu obrzydzeniu.

– Będziesz musiał pociągnąć jeszcze trochę, Jess – zawołał pies wodząc wzrokiem za snopem światła latarki.

Jessie czuł, że stopy ślizgają mu się po mokrej trawie, i pomyślał że zadanie może okazać się znacznie trudniejsze niż początkowo sądził. Tym niemniej zacisnął zęby i próbował cofnąć się jeszcze kawałek.

Na dnie wykopu coś głośno zaskrzypiało.

– Mm – stęknął Jessie. – Co to było?

– Mam nadzieję, że tylko nienaoliwiony zawias wieka trumny – stwierdziła Helena, a ciszę nocy zakłócił delikatny szczęk jej ślicznych ząbków.

– Ile je podniosłem – spytał z wysiłkiem Jessie.

– Cztery cale.

Jessie wbił pięty mocniej w ziemię i jeszcze raz ruszył do tyłu, czując jak lina napręża się pod całym ciężarem metalowej pokrywy.

– Dobrze, dobrze! – zawołał brytan.

– Widzisz coś?

– Jeszcze kilka cali – poganiała Helena.

– Jeszcze kilka cali i dostanę ruptury – jęczał detektyw, lecz mimo to nie przestawał ciągnąć.

– Jeszcze trochę, no, jeszcze troszkę – zawodził Brutus, a jego długi ogon poruszał się rytmicznie jak metronom wskazujący Jessiemu tempo, w jakim powinien dokonywać swego wysiłku. Ugiął przednie łapy i zniżył łeb do poziomu krawędzi grobu, jakby zaczął właśnie dostrzegać pierwszy fragment wnętrza trumny.

– No i co? – sapnął Jessie.

– Mam ci pomóc? – spytała Helena.

– Och, nie, nie – wystękał Jessie.- Dam sobie radę.

Prawdę mówiąc, wcale nie był tego taki pewny; serce waliło mu jak młotem, a zamiast skroni miał już dwa dudniące bębny. Czuł jednak, że nie może dopuścić do tego, by Helena to zauważyła; za wszelką cenę powinien sprawiać wrażenie że to dla niego błahostka, i tak już, nie wiedząc o tym, zmuszała go do nieustannego współzawodnictwa, i to do tego stopnia, że w mniemaniu Jessiego męsko-damski podział ról w ich związku był nieco nazbyt wyrównany. Jessie urodził się i wychował w czasach, kiedy ruch równouprawnienia kobiet nie był już ruchem, lecz ogólnie przyjętą regułą społeczną, tym niemniej w jego domu rodzinnym nie hołdowano socjologicznym nowinkom. Ani ojciec, ani matka nie uznawali seksualnego równouprawnienia czy wyzwolenia, stąd być może niepokoje Jessiego nie były takie zupełnie niezrozumiałe.

– Wystarczy, Jessie – zawołała Helena.