Выбрать главу

Przykro mi, że muszę przerwać show Robota Pritcharda, proszę pana, ale ma pan urzędowego gościa. Pomyślałam sobie, że to powinno mieć pierwszeństwo.

Jessie odwrócił twarz w kierunku obitych materacem drzwi i natychmiast poderwał się na nogi, ponieważ otworzyły się one na całą szerokość, a do celi wszedł rozkołysanym krokiem jakiś maseński biurokrata, ubrany w płomiennie pomarańczowe szaty i czarny naszyjnik.

– Przepraszam, że musiał pan na mnie czekał, panie Blake.

Było w nim coś dokuczliwie znajomego, choć Jessie zupełnie nie mógł się zorientować co. Uznał, że nie warto zawracać sobie tym głowy i powiedział:

– Chciałbym zobaczyć się ze swoją sekretarką, Heleną, i moim wspólnikiem. Chciałbym mieć pewność, że nic im się nie stało.

– Och, czują się świetnie – stwierdził masen, zginając się lekko w pasie, po czym znów wyprostował się na całą wysokość niemal zawadzając głową o sufit. – Ostatniej nocy nie dokonano żadnych niezgodnych z prawem ukąszeń ani nielegalnych unicestwień.

– Mimo to chciałbym się z nimi zobaczyć.

– Oczywiście, że się pan z nimi zobaczy – rzekł przybysz, podkreślając swe zapewnienie lekkim ruchem ręki i falowaniem sześciu długich czułków. – Pańska sekretarka obudziła się już jakieś trzy godziny temu i wyraziła podobne życzenie. A pan Brutus, od czasu waszego uratowania ostatniej nocy, przejawia fatalny humor i wciąż wysuwa nowe nierozsądne żądania, zupełnie nie rozumiejąc, że najlepiej dla pana było odespać działanie narkotyków – co jednocześnie dało nam czas na poczynienie pewnych ustaleń i zorganizowanie wszystkiego co trzeba.

– Słyszałem już o tych ustaleniach i organizowaniu od więziennego komputera -powiedział Jessie. – Ale może dowiem się wreszcie co takiego konkretnie działo się kiedy byłem nieprzytomny?

– Przede wszystkim – ciągnął kościsty mężczyzna – musiałem przebyć przestrzeń dzielącą Ziemię od mojej ojczystej planety, oczywiście pojazdem ekspresowym, bez czego nie mógłbym złożyć panu odpowiednich wyjaśnień.

– Wyjaśnień?

– Tak właśnie – potwierdził masen. Wyciągnął do Jessiego swą sześcioczułkową dłoń i powiedział: – Bardzo mi miło pana poznać, panie Blake. Nazywam się Galiotor Tesserax.

15

– Ale pan przecież nie żyje! – zawołała Helena, kiedy Jessie przedstawił jej Galiotora Tesseraxa kilka minut później.

– To było tylko bardzo wygodne kłamstwo – rzekł masen, uśmiechając się i mrugając maleńkimi bursztynowymi oczami.

– Ale jak…

– Zanim przejdziemy do tego wszystkiego, może zechcą państwo usiąść i się nieco rozgościć – przerwał jej Tesserax, wskazując ręką kształtozmienne fotele, które kazał ustawić wokół stołu konferencyjnego w gabinecie dyrektora więzienia. – Pozwoliłem sobie zamówić dla państwa nieco drinków, żebyśmy wszyscy mogli poczuć się trochę swobodniej – dodał, potakując nerwowo każdemu swemu słowu.

Drzwi do gabinetu rozsunęły się i z brzękiem wkroczył do środka robot-gosposia. Wniósł tacę zastawioną trzema butelkami różnych trunków, dwoma mikserami i mieszadełkami do koktajli, pojemnikiem z lodem i plasterkami pomarańczy. Zgiął się niezdarnie w przegubie biodrowym, postawił tacę na stole, odwrócił kieliszek i spytał:

– Wszystko już to czy, proszę pana?

– Tak, to wszystko, dziękuję – odparł Tesserax.

– Proszę wybaczyć mojemu pomocnikowi – rozległ się z sufitowego głośnika głos więziennego komputera, – Po ostatnich cięciach budżetowych muszę sobie radzić wykorzystując nawet zupełnie zdezelowany sprzęt.

– Dziękuję panu kuje – rzekł robot do Tesseraxa, odwrócił się i zgrzytając przegubami wytelepał z pokoju.

Masen zapytał co piją, przyrządził zamówione koktajle i dopilnował, żeby wszyscy byli możliwie najbardziej zadowoleni. Dolał szczodrą miarkę bourbona do miski Brutusa, który poskarżył się, że jego koktajl jest o wiele za słaby, a sobie samemu przygotował mieszaninę szkockiej z wódką – pół na pół, razem sporo ponad ćwierć litra – obywając się bez lodu, pomarańczy i pomocy miksera. Ujął kieliszek z tą piorunującą miksturą lewą ręką i przez cały czas trwania rozmowy nie pociągnął z niego nawet jednego łyka. Chwała Bogu, pomyślał z ulgą Jessie, który co prawda niewiele wiedział o możliwościach i zdolnościach adaptacyjnych systemu trawiennego masenów, ale nie uważał, by był to najlepszy moment na pogłębienie tej dziedziny wiedzy.

– Przede wszystkim – zaczął Tesserax – chciałbym bardzo przeprosić za sposób w jaki zostali państwo potraktowani. Zacząć należałoby od tego że mój jajeczny brat Fils nigdy nie powinien był zwracać się w tej sprawie do państwa. A skoro to zrobił, odpowiednie władze powinny były skontaktować się z wami i poinformować pana, panie Blake, o nieprawdziwości mojego aktu zgonu. Nie wolno było dopuścić, by potraktowano państwa w tak niezwykle karygodny sposób. Jest mi z tego powodu niewymownie przykro, jeszcze raz przepraszam.

– Przyjmuję pańskie przeprosiny – uśmiechnęła się Helena i pociągnęła maleńki łyk swego koniaku.

Brutus uniósł łeb znad swego bourbona i prychnął głośno, by zdmuchnąć kropelki brunatno-czerwonego płynu, które osiadły mu na szczecinie brody.

– A ja nie – warknął.

– No cóż – mruknął Jessie. – Ja podobnie jak Helena je przyjmuję, ale same przeprosiny mnie nie satysfakcjonują, zdawało mi się, że mieliśmy otrzymać także jakieś wyjaśnienia.

– Owszem, proszę, pana, oczywiście, już do nich przechodzę – zapewnił go szybko masen. – Widzi pan, jakieś sześć czy siedem tygodni temu na naszej ojczystej planecie zaszły pewne nieprzewidziane i dość groźne wypadki. Ich natura wymagała utrzymania ich w ścisłej tajemnicy. Kiedy władze naszej planety doszły do wniosku, że kilku pracowników tutejszej ambasady mogłoby pomóc w rozwiązaniu zaistniałego kryzysu, zostaliśmy sekretnie odwołani, a naszą nieobecność miały tłumaczyć sfałszowane akty zgonu.

– Czy jedną z tych odwołanych osób była także Pelinorie Mesa? – spytał Jessie, przypominając sobie krótką rozmowę przeprowadzoną z małym, pyzatym Myerem Hanlonem, z którego usług chciał skorzystać na początku sprawy.

Tesserax wyraźnie się zmieszał. Uniósł dłoń i sześcioma falującymi czułkami próbował zasłonić rozdziawione usta, by ukryć swoje zaskoczenie. Nie najlepiej mu się to udało.

– Więc wiecie już także o innych?

– O niektórych – skłamał Jessie, próbując sprawić wrażenie, że jego lichy bank danych, aż trzeszczy w szwach od nadmiaru informacji.

– Pan jest niezwykle utalentowanym człowiekiem – stwierdził masen.

– Skończmy z tymi dyrdymałami – gniewnie przerwał Brutus. Fatalny humor w dalszym ciągu jeszcze go nie opuścił, pomimo tego, iż znalazł się znów w towarzystwie Jessie i Heleny i miał przed sobą miskę bourbona z wodą sodową, – Co to takiego się tam u was właściwie wydarzyło?

– Właśnie miałem do tego przejść. – Tesserax odchrząknął (zabrzmiało to tak, jakby nagle nastał marzec, a pod stołem dwie kotki wołały swego kocura), po czym powiedział:

– Na naszej ojczystej planecie natknęliśmy się na nowy gatunek zaświatowców, istot, które nie pochodzą ani z naszej mitologii, ani z mitologii żadnej ze znanych nam ras. Co więcej, nasi socjologowie utrzymują, że ostatnio nie pojawiły się żadne masowe przesądy, na których karb można byłoby złożyć powstanie tych istot.

– Czy mógłby je pan opisać – dopytywał się Jessie.

– Niestety na ten temat nie wiemy nic pewnego – pokiwał głową Tesserax. – Jak do tej pory nie ma nikogo, kto ujrzałby to stworzenie i przeżył.