Выбрать главу

– Chce pan powiedzieć, że ono zabija mieszkańców waszej planety? – zdziwiła się Helena.

– Niestety tak – potwierdził masen smutno, wpatrując się posępnie w swoją nietkniętą szkocką z wódką. – Zabija, i to nie tylko realnych masenów, ale także wielu naszych nadprzyrodzonych braci, bezlitośnie unicestwiając eteryczne podstawy ich bytu.

– Ale czy to możliwe? – spytał Jessie z niedowierzaniem w głosie. – Przecież zaświatowiec nie może w zasadzie wyrządzić żadnej poważnej krzywdy innej istocie nadprzyrodzonej.

– Zawsze tak, proszę pana, uważaliśmy. Oczywiście poza czarownikami i ich odpowiednikami. Ale ta bestia nie jest czarownikiem. Ta istota ściera z powierzchni ziemi całe wioski i zostawia po sobie odciski stóp wielkości sporego domu.

– Czy próbowano już ją wytropić? – odezwała się Helena.

– Owszem – odpad Tesserax. – Nie ustajemy w próbach zastawienia na nią jakiejś pułapki. Ale bestia uderza zawsze tam, gdzie się tego najmniej spodziewamy, nie zostawia nikogo przy życiu i znika. Próbowaliśmy wytropić ją po śladach, ale zawsze prowadzą one tylko mały kawałek, po czym stopniowo stają się coraz mniej wyraźne, aż wreszcie trop się urywa.

– To wszystko jest rzeczywiście dość koszmarne – przyznał Jessie.

– Ale dlaczego zadaliście sobie tyle trudu, żeby zachować to w ścisłej tajemnicy?

– Przecież to w końcu my tłumaczyliśmy zawsze mieszkańcom Ziemi, że istoty z krwi i kości potrafią żyć w doskonałej harmonii z istotami nadprzyrodzonymi; gdyby wydało się, że my sami mamy jakieś poważne kłopoty z własnym zbrodniczym zaświatowcem, to Nieskażeni Ziemianie zatarliby ręce z radości. Podnieśliby wrzawę, która cofnęłaby rozwój stosunków ludzko-maseńskich o całe dziesięć lat.

– To prawda – przytaknął Jessie. – Tym niemniej Sławek i ta jego banda posunęli się chyba nieco za daleko w tej swojej próbie utrzymania nas w…

– Ależ proszę pana, ani przez chwilę nie powinien pan przypuszczać, że ich działanie było częścią oficjalnego planu zatuszowania tej sprawy. Oni działali wyłącznie na własną rękę, bez aprobaty, a nawet wiedzy, legalnych władz doczesnego świata masenów.

Jessie dokończył swego drinka i zrobił szklanką małe kółko na wilgotnym blacie stolika.

– Ale cóż takiego mieliby tutaj do stracenia zaświatowcy – zastanawiał się – co zmusiłoby ich do przedsięwzięcia aż tak bardzo drastycznych środków?

– Sami zadajemy sobie to pytanie, panie Blake – stwierdził masen. Podniósł się ze swego fotela, nie wypuszczając z dłoni nietkniętego drinka i zaczął się przechadzać po gabinecie z głową niebezpiecznie blisko sufitu – Wszystkie wysiłki, które poczyniliśmy na rodzinnej planecie, zmierzające do odkrycia natury i pochodzenia tej nowej bestii napotykały na przeciwdziałanie ze strony naszych własnych duchów. A tutaj, na Ziemi, w działaniu na rzecz ukrycia przed wami całej tajemnicy współdziałali ręka w rękę zarówno maseńscy jak i ludzcy zaświatowcy. Jest zupełnie jasne, że muszą oni wiedzieć o tej sprawie znacznie więcej niż my, ale nie ma sposobu by nakłonić ich do mówienia.

– Sprawiliśmy sobie zupełnie szykowną, małą tajemnicę – odezwała się Helena. Wypiła już wszystko, co miała w szklance i teraz ssała plasterek pomarańczy, który dołożono do drinka.

– Właśnie – przytaknął Tesserax. – Oto czym jest cała ta sprawa – tajemnicą. Dlatego właśnie zdecydowaliśmy się zapoznać państwa z zaistniałą sytuacją i… zaprosić wszystkich troje do złożenia wizyty na naszej rodzinnej planecie w celu jej rozwikłania.

Jessie uniósł ze zdumienia brwi. – Mamy zabrać się za wytropienie bestii, która rozdeptuje całe wioski i nikogo nie zostawia przy życiu?

– To rzeczywiście może być bardzo niebezpieczne – przyznał Tesserax. – Ale gotowi jesteśmy dobrze zapłacić.

– Co to znaczy „dobrze”? – odezwał się znad swej miski Brutus.

– Pięćset kredytów dziennie.

– Czy tyle ma wynosić honorarium dla całej trójki?

Tesserax wyraźnie nie miał ochoty wdawać się w rozmowę z piekielnym psem. Podniósł dłoń do ust, odchrząknął – wrzask kotek – po czym powiedział:

– Uznaliśmy to za godziwą…

– Powiedzmy pięćset dziennie w tym także za dni podróży, ale na głowę – warknął Brutus. – Taką propozycję będziemy mogli w ogóle rozważyć.

Masen spojrzał niepewnie na Jessiego i spytał:

– Czy ten… pies mówi także w pana imieniu, panie Blake?

– Owszem, i to mówi niegłupio.

Tesserax rozważał przez chwilę propozycję Brutusa i w końcu powiedział:

– A więc dobrze. Pięćset kredytów dziennie dla każdego z was, razem tysiąc pięćset dziennie.

Powrócił do swego fotela i zapadł w niego, składając się jak akordeon.

– Przypuszczam, że więzienny komputer zanotował całą naszą rozmowę- upewniał się.

– Owszem, panie Tesserax, zanotowałem – odezwał się słodko komputer.

Tesserax przesunął spojrzeniem swych bursztynowych oczu po całej trójce i zatrzymał je na Jessiem.

– Czy wydruk z komputera będzie dla pana wystarczającym dowodem zawarcia kontraktu? – spytał.

– Owszem, wystarczy – potwierdził Jessie.

– Czy komputer słyszał? – zapytał Tesserax sufitu.

– Za minutę przyślę do państwa pomocnika z dwoma egzemplarzami, wydruku – rozległo się z głośnika.

– Dziękuję.

– To drobnostka, proszę pana – powiedział uprzejmie komputer.

Jessie spojrzał na głośnik ukryty za oprawą sufitowego oświetlenia i spytał:

– Czy mógłbym się przy okazji dowiedzieć, czyjego głosu użyto do nagrania twoich taśm głosowych?

– Moje taśmy głosowe – odparł natychmiast komputer – stanowiące część kompletnego oprogramowania dostarczonego przez firmę Big Brother Building Systems zawierają dwieście nagrań z zapisem wszystkich dźwięków jakie mogą powstać przy użyciu głosu ludzkiego, a ponadto niemal dwieście tysięcy słów w trzech ziemskich językach. Ich nagrania dokonała panna Tessie Alica Armbruster, emerytowana nauczycielka szkoły żeńskiej w Holidaysburgu; w Pensylwanii, dnia dziewiątego lipca 1987 roku. Ta sama kobieta nagrała taśmy suplementu do mojego systemu – poza taśmami zawierającymi języki masenów, które wprowadzono do mnie już wcześniej – i to dwukrotnie, to jest trzeciego sierpnia 1994 roku i pierwszego listopada 1999. Głosu panny Armbruster użyto po konsultacji z psychologami zatrudnionymi w firmie BBBC, którzy uważali, iż posiada on skalę i sposób modulacji łączące w sobie czułość, troskę i macierzyńską dbałość a jednocześnie dźwięczy w nim nuta nakazująca bezdyskusyjny posłuch.

– Czy Holidaysburg leży gdzieś w pobliżu Altoony? – dopytywał się Jessie.

– Owszem, proszę pana. Jest w zasadzie przedmieściem tego miasta.

– Pan jest zdumiewający! – zawołał Tesserax. – Po prostu zdumiewający!

W tym momencie otworzyły się drzwi do gabinetu. Jeden z mechanicznych pomocników komputera potknął się na progu i runął jak długi na podłogę niczym komik z jakiegoś niesmacznego, starego filmu. Coś zagrzechotało nieprzyjemnie i z wnętrza robota dobiegł żałosny, jękliwy dźwięk.

– Jeśli jeszcze trochę obetną mi budżet – rozległ się głos Tessie Alice Armbruster – to umywam ręce od tego co się stanie z więzieniem.

Robot podniósł się niezdarnie z podłogi i zrobił kilka chwiejnych kroków, aż wreszcie odzyskał pełną równowagę.

– Mibaczyć wyzechcą panowie – wystękał.

– Nic nie szkodzi – odparł Tesserax, strzelając niecierpliwie wszystkimi sześcioma czułkami prawej ręki, co w efekcie dawało odgłos bardzo podobny do pękania prażonej kukurydzy. – Daj mi tylko wreszcie te papiery, dobrze?