Brutus wydał z siebie przeciągłe głębokie warczenie.
– Są rzeczy ważniejsze od pieniędzy, Tesserax – odezwał się Jessie.
– Właśnie – poparła go Helena. – Na przykład seks, zadowolenie, wewnętrzny spokój, zdrowy sen, posiadanie obu rąk i nóg, posiadanie życia w ogóle, sława, zabawa, kąpiele w pianie i naparzanie się na poduszki.
– Na waszym miejscu – nie dawał się zbić z tropu Tesserax – zważyłbym jaka byłaby reakcja moich rodaków, masenów, gdybyście teraz wycofali się z całej sprawy.
– A jaka miałaby być? – zainteresował się Jessie.
– No cóż, podejrzewam, że na początek wydaliby nakaz aresztowania was za obrabowanie grobu ich przedstawiciela dyplomatycznego na ziemi.
– Po co mieliby wydawać nakaz aresztowania, skoro macie nas w swoich rękach?
– Nie przypuszczam, żebyśmy przyznali się, że już tu jesteście – uśmiechnął się Tesserax, czując, że wyszedł z tej rozmowy górą, choćby „wyszedł” znaczyło „ledwie się wyczołgał”, a góra była maleńkim pagórkiem.
– Nie odważylibyście się zatrzymać nas wbrew naszej woli – zaryzykował Jessie. Ale wiedział że to tylko zwykła brawura.
– To zwykła brawura – stwierdził Tesserax.
– Chcesz sprawdzić? – zawarczał Brutus.
– Ziemianie dopiero zaczęli budować system transportu kosmicznego- warknął pewny siebie Tesserax – korzystając we wszystkim z naszych wskazówek. Wyjechać stąd moglibyście wyłącznie na statku należącym do masenów. Czy naprawdę uważacie, że udałoby wam się dostać bilety?
– Poddaję się – oświadczył Jessie, rzucając kartkę na stolik obok łóżka.
Na twarzy Tesseraxa rozlał się promienny uśmiech, którym obdarzył każdego z nich po kolei.
– To świetnie, to świetnie – cieszył się. – No a teraz może przespalibyśmy się odrobinę, żebyśmy rankiem byli choć w miarę wypoczęci?
– Skłonił się i ruszył do saloniku, a na odchodnym odwrócił się jeszcze raz i dodał: – Pamiętajcie, żeby nie jeść niczego, co wam Hogar przyniesie na śniadanie.
19
Maseński eremita nazywał się Kinibobur Biks i wyglądał zupełnie zwyczajnie: jak wszyscy maseni miał siedem stóp wzrostu, szokująco bursztynowe oczy, bulwiaste czoło, woskową skórę, packowaty nos, bezwargie usta, czułki zamiast palców… Natomiast jego strój był zupełnie niezwykły. Ubrany był w pikowaną damską sukienkę w czerwono-żółte pasy (sięgającą mu zaledwie do pierwszej pary kolan) i dwukrotnie za duże bambosze z ogromnymi różowymi puszkami; jedno i drugie niewątpliwie pochodziło z Ziemi.
– Mieszkając w pieczarze cholernie łatwo się przeziębić – wyjaśnił, widząc, że wpatrują się w jego kapcie.
– Mogę to sobie wyobrazić – przyznał grzecznie Brutus.
– A one grzeją mi stopy jak dwa piecyki – stwierdził Biks, a widząc, że w dalszym ciągu nie odrywają od nich wzroku, zaperzył się i podniesionym głosem dodał:
– A poza tym uważam, że są zupełnie klawe. Bardzo eleganckie. Prawdziwa klasa. Sposób, w jaki pustelnik Kinibobur Biks urządził swoje odosobnienie, tę właśnie pieczarę, był także dość niezwykły. Miał tu dwa osobne pokoje, połączone szerokim, sklepionym przejściem, oba – jak to u masenów – bardzo obszerne i wygodne, jeśli już przepełzło się na czworakach przez długi przedpokój. W pierwszej izbie stała kształtozmienna sofa i dwa fotele, telewizor na baterie, wieża stereo i składający się z wielu punktów zestaw oświetleniowy, zbudowany w kształcie ziemskiej krowy.
– To naprawdę niezwykłe zwierzę – stwierdził Biks. – My, masenowie, nigdy nie mieliśmy żadnego takiego stworzenia. Kształt krowy to teraz ostatni krzyk mody w meblarstwie, gospodarstwie domowym, foremkach do ciast i lodu – dosłownie wszędzie.
Po chwili zorientował się, że na jego stereo patrzą nie tyle z podziwem co z niedowierzaniem, więc natychmiast powiedział:
– Może pokażę państwu resztę pieczary.
Był to zupełnie oczywisty wybieg mający na celu odciągnięcie uwagi od świecącej krowy, tym niemniej ruszyli za nim do drugiego pomieszczenia.
Stanowiło ono wyposażoną w wewnętrzne zasilanie kuchnię, z lodówką i zamrażarką, dezintegratorem odpadków, piekarnikiem, rożnem i baterią szybkowarów. Znajdował się tu także stół i kilka krzeseł. Ściany zawieszone były naturalnej wielkości, barwnymi, trójwymiarowymi fotografiami nagich, maseńskich kobiet, wyciągniętych ponętnie na narzutach z futer lub wśród bujnych, soczystozielonych traw.
– Pustelnik, jak każdy, bywa głodny – wyjaśnił Kinibobur Biks, zauważywszy spojrzenia jakimi obrzucili jego świetnie wyposażoną kuchnię.
A kiedy zgromadzili się przed trójwymiarowymi aktami dodał dość żałośnie:
– A czasami bywa także bardzo samotny.
Kiedy wrócili do głównego pokoju i usiedli na wygodnych fotelach, Jessie powiedział:
– Panie Kinibobur, dlaczego zdecydował się pan zamieszkać w pieczarze, wysoko w górach, jako pustelnik?
Masen skrzyżował swoje długie i chude, woskowe nogi, zsunął z pięty lewy bambosz, który zawisł na czułkach jego nóg, i zaczął nim lekko bujać.
– Dzisiejsze nasze społeczeństwo – zaczął – jest zepsute, zdeprawowane, do głębi przesiąknięte żądzą zysku i niewiarygodnym egoizmem.
Dzisiejszy masen myśli wyłącznie o dobrach materialnych, nabywaniu, posiadaniu, oznakach statusu i wygodzie osobistej. Dzisiejszy masen wyzbył się i wyrzekł całej swojej indywidualności. Pozwala, by obsługiwały go i wyręczały Roboty i by jego naturalne talenty uległy atrofii.
– Ale pan sam ma, tutaj mnóstwo przeróżnych gadżetów – zauważył Jessie. – urządził pan tu sobie, w tej pieczarze, zupełnie nowoczesne mieszkanie, dokładnie takie w jakim mieszka niemal każdy dzisiejszy masen.
Kinibobur Biks westchnął ciężko.
– Jest pan pierwszą osobą, która zauważyła, że podawany przeze mnie powód jest tylko zwykłą wymówką – zamruczał. – Muszę w tym miejscu pogratulować panu daru obserwacji. Tak naprawdę mieszkam tutaj ponieważ zakochałem się do szaleństwa w pewnej ziemskiej nimfie, która zamieszkuje, wnętrze tej góry.
– W ziemskiej nimfie? – powtórzyła Helena.
Twarz pustelnika rozpromieniła się niewysłowionym szczęściem.
– Och, jakaż ona jest rozkoszna, jaka niewinna, jaka smukła – dziecko, a jednak kobieta. Tak czy inaczej, ona nie może opuszczać podziemnych grot i jaskiń, a zatem ja musiałem przyjść do niej. Poznaliśmy się dwadzieścia lat temu, kiedy z kilkoma przyjaciółmi, speleologami, wybraliśmy się na zwiedzanie jaskiń, i od tamtej pory jesteśmy kochankami. Co jakiś czas ona przyzywa mnie do siebie, głosem słodszym niż coca cola, a wtedy ja schodzę głębiej pod powierzchnię ziemi, by spędzić z nią kilka upojnych chwil.
– Rozumiem – rzekł Jessie.
– Jakież to piękne – zawołała Helena.
– Taaak – mruknął Tesserax. – No cóż, drogi przyjacielu, odłóżmy na razie na bok pańskie życie osobiste i porozmawiajmy o wydarzeniach, które miały miejsce dokładnie czterdzieści dni temu.
– Kiedy została zniszczona wioska – domyślił się pustelnik.
Przecież pan już wie, że tamtej nocy byłem z Zemeną i nie miałem zielonego pojęcia, że tu się cokolwiek działo.
– Zemena to ta ziemska nimfa? – upewnił się Jessie.
– Oczywiście – odparł Kinibobur Biks. – Tamtego dnia przyzwała mnie do siebie późnym popołudniem, więc natychmiast ruszyłem w głąb góry. Kochaliśmy się, niezwykle namiętnie w basenie ciepłego, wulkanicznego szlamu.
– Bosko – zawarczał tęsknie Brutus.
– Ale to pan pierwszy odnalazł ruiny wioski po jej zniszczeniu, prawda? – wypytywał dalej Tesserax.
Pustelnik skinął głową i zachmurzył się.