Выбрать главу

– To absolutnie możliwe – zgodził się Tesserax.

– Panowie – odezwał się NIESRA. – mam wątpliwości czy…

– Tym razem byt to podziw – przerwał mu Tesserax. – żadnego zdumienia, po prostu czysty podziw.

– Dziękuję – rzekł mechaniczny karzeł. – Proszę kontynuować.

– Na koniec wreszcie – ciągnął Jessie – raport o samobójstwach przekonał mnie, że jestem na dobrym tropie. Dwa zupełnie niezwykłe, precedensowe w historii, wypadki wydarzające się na tym samym terenie i w tak niewielkich odstępach czasu nie mogły być według mnie czystym zbiegiem okoliczności. Miałem przeczucie, że te samobójstwa łączą się jakoś z naszą groźną bestią. Teraz skłonny jestem uważać, że tamte dwa duchy, które popełniły samobójstwo, były rodzicami bestii nękającej mieszkańców waszych gór. – Podniósł ze stołu maszynopis raportu, przewertował kilka kartek i znalazłszy odpowiednie miejsce powiedział:

– Jeśli ci samobójcy rzeczywiście byli rodzicami naszego monstrum, to jego matką była Kekiopa, mało znana karaibska bogini tajfunów, czczona przez niewielki krąg wyznawców pewnego odłamu kultu voodoo. A ojcem był maseński Pan Gadów.

– Fascynujące – stwierdził Tesserax.

– NIESRA – odezwał się Brutus – o mnie także możesz napisać, że osłupiałem z podziwu.

– Proszę kontynuować.

– W jaki sposób ma pan zamiar zlokalizować miejsce pobytu tej bestii, tej morderczej krzyżówki? – zainteresował się Tesserax.

– Wcale nie mam zamiaru tego robić – odparł spokojnie Jessie. – To ona nas zlokalizuje. Mit o bogini tajfunów powiada, że wie ona dokładnie o wszystkim co się dzieje w zasięgu jej podmuchów. Jeśli dziecko odziedziczyło po niej mityczne jasnowidztwo, to doskonale wie o wszystkich naszych dzisiejszych poczynaniach. Spróbuje nas odnaleźć i zniszczyć. Wie o tym, że tu jesteśmy, tak samo jak wiedziało o wszystkich pułapkach zastawianych przez was w ciągu ostatniego miesiąca.

– Ale jeśli wie, że tu jesteśmy – zauważył Tesserax – to wie także, że rozszyfrowaliśmy jego tajemnicę i że pewnie znajdziemy sposób, żeby je unicestwić.

– Tego nie może wiedzieć – stwierdził detektyw. – Nie może bo raczej niewiele z jego podmuchów dociera między cztery ściany, wewnątrz pomieszczeń jego moc nie działa, jego oczy i uszy tutaj nie sięgają.

– Czy nie sądzicie, że skoro bestia jest już w drodze, to powinniśmy szybko wymyślić jakiś sposób na stawienie jej czoła? – spytała praktyczna Helena.

Jessie uśmiechnął się, jakby tylko czekał na to pytanie, po czym zwrócił się do robota i powiedział:

– Owszem, moje ego daje o sobie znać. Tonę w samozadowoleniu.

– Tak właśnie myślałem – odparł NIESRA. – Uczyniłem już odpowiedni komentarz na obwodzie wewnętrznym. – Machnął ręką z palcami jak serdelki i dodał: – Proszę kontynuować.

– Przekopałem swoje księgi na temat mitologii – zaczął posłusznie mówić dalej Jessie i dowiedziałem się jak zniszczyć, jak unicestwić duszę każdego z rodziców monstrum.

– Ale oni już przecież się unicestwili – wtrącił Tesserax.

Tym razem wyraz wielkiego zadowolenia zagościł na twarzy Heleny, – Owszem, to prawda, Tessie – oznajmiła. – Ale Jessiemu chodzi o to, że jeżeli wypowiemy jednocześnie odpowiednie zaklęcie niszczące zarówno matkę jak i ojca, to ich kombinacja powinna unicestwić także i dziecko – naszą bestię.

– Właśnie – potwierdził Jessie, – No więc tak. Aby unicestwić boginię tajfunów trzeba tylko powtórzyć to zaklęcie voodoo – poklepał dłonią jedną z otwartych książek – i cisnąć w jej wiatry kilka kropel świeżej, ludzkiej krwi. Żeby zniszczyć Pana Gadów, należy wypowiedzieć pewną maseńską modlitwę i przebić go srebrną strzałą.

– Dlatego też – weszła mu w słowo Helena – kiedy staniemy twarzą w twarz z bestią, jedno z nas powie tamto coś w voodoo i rzuci na wiatr kilka kropli krwi, a ktoś inny odmówi maseńską modlitwę i wystrzeli w potwora srebrną strzałę.

Tesserax zerwał się na równe nogi, poklepując w podnieceniu czubek swej bulwiastej głowy.

– Natychmiast nasuwają mi się dwa problemy – denerwował się. – Skąd w tak krótkim czasie, wytrzaśniemy srebrną strzałę?

– Mam ze sobą magazynek srebrnych, narkotycznych strzałek – odparł Jessie – których używam na Ziemi w sytuacji, gdy może zajść konieczność strzelania jednocześnie do ludzi i wilkołaków, w strzałkach jest za mało srebra, by zaświatowca takiego jak wilkołak, zabić, ale jest go dość, by go na długo obezwładnić. Z tego co przeczytałem o waszym Panu Gadów, magazynek takich strzałek powinien wystarczyć do jego całkowitego unicestwienia.

– A co z ludzką krwią? – dopytywał się Tesserax.

– W jednym z tych pańskich kufrów znajduje się na pewno roboklinika – wyjaśnił Jessie.

– Oczywiście. W czasie wykonywania każdego niebezpiecznego zadania roboklinika jest…

– Pański robot z pewnością potrafi ją obsługiwać – przerwał mu Jessie. – A zatem każe mu pan pobrać mi krew do analizy i w ten sposób będziemy mieli co rzucić na wiatr.

– Czy ta ilość wystarczy dla zaspokojenia żądań stawianych przez mit? – upewnił się Tesserax.

– Zgodnie z tym co podaje mój ONZ-towski podręcznik, tak.

– A więc jesteśmy gotowi na przyjęcie bestii – oświadczył Tesserax. nie kryjąc podniecenia. – Gdyby zjawiła się tu dziś w nocy…

W tym momencie przerwał mu przeciągły, mrożący krew w żyłach ryk, ogłuszający jak huk grzmotu i tak potężny, że zatrzęsły się szyby w oknach, a cały mityczny hotel zadygotał w swych mitycznych posadach.

– Już?! – zapytał, nie wiedzieć czemu szeptem, Tesserax.

– Nie traćmy lepiej ani chwili – powiedział Jessie.

– Wybaczcie mi, panowie – odezwał się NIESRA – ale czy nie zechcielibyście mi podpowiedzieć, czy ten ryk był tylko rykiem wściekłości, czy też dźwięczała w nim nuta obłędu? Coś mi się zdaje, że w transporcie uszkodzili mi także obwody foniczne…

23

Dwa wielkie księżyce ojczystej planety masenów zalewały swą poświatą wszystkich zgromadzonych na tylnym tarasie hotelu, a była ich wcale spora grupa: detektyw, Helena, piekielny, brytan, Tesserax, robot uniwersalny NIESRA, Hogar Truciciel i kilku ogromnych, odzianych jedynie w skąpe przepaski biodrowe, maseńskich bogów. Wszyscy zbili się w ciasną gromadkę i obserwowali z niepokojem mroczne lasy porastające wyższe zbocza Gilorelamans. To właśnie stamtąd dobiegaŁ ten nieludzki, dudniący głos. Jeszcze chwila i pojawi się istota, która go wydała.

– Może cukiereczka? – spytał Hogar posyłając wkoło barwne pudełko, pudełko wróciło do niego bardzo szybko, nadal pełne.

– Przepraszam pana, panie Hogar – odezwał się NIESRA, – Czy w pańskich oczach czai się smutek zawiedzionej nadziei, czy też cierpi pan na zatwardzenie?

– A żebyś się zatarł – warknął grubiańsko Hogar

– Nie musiałbym pytać – zaperzył się przysadzisty robot – gdyby mi w transporcie nie uszkodzili obwodów percepcyjnych.

– Odrobol się, dobrze ci radzę – rzucił Hogar głosem jeszcze mniej sympatycznym niż przedtem.

W tym momencie, z różnych zboczy, dobiegł odgłos walących się pokotem ogromnych drzew, łamanych przez bestię z taką łatwością, jakby były suchymi drewienkami na opał. Huk rozłupywanych pni, które ciskane następnie potworną siłą musiały wyrąbywać w lesie całe przecinki, był niemal nie do zniesienia. Przerażone zwierzęta leśne wybiegły stadem na otwartą łąkę dzielącą zalesiony stok od hotelu.

– Tam! – krzyknęła nagle Helena.

Coś gigantycznego zamajaczyło ponad pierwszymi rzędami sosen, które w następnej sekundzie runęły na boki, i w jasnej poświacie księżyców ukazała się bestia w całej swej postaci.