– Chciałbym w to uwierzyć – odparł Navarro. – Ale nie wiem, czy znajdę w sobie aż tak wiele odwagi.
– W takim razie pozwoli pan, że mu coś pokażę. – Rione wgrała do czytnika jakieś dane, uruchomiła stosowną aplikację i komodor zobaczył nad stołem hologram przedstawiający jego na mostku „Nieulękłego”. Zdziwiło go, że Rione miała dostęp do logów okrętu flagowego dowódcy floty. Nie miał też pojęcia, kiedy dokonano tego nagrania, ale gdy usłyszał pierwsze słowa, przypomniał sobie od razu. To był moment, w którym uzmysłowił sobie, że oficerowie Sojuszu planują zabicie jeńców, jakby to była rutynowa operacja wojskowa.
Gdy nagranie dobiegło końca, Rione wskazała dłonią Geary’ego.
– To miało miejsce na Corvusie niedługo po objęciu przez niego dowodzenia. Sądzicie, że wtedy udawał? Nic bardziej błędnego. Ustami tego człowieka, moi szanowni koledzy i koleżanki, przemawiają nasi przodkowie.
– Ja chyba też muszę porozmawiać z moimi przodkami – mruknął Navarro, opuszczając głowę, lecz moment później znów spoglądał twardo w oczy komodora. – Może pan przedstawić w skrócie, na czym ma polegać proponowany przez pana plan działań? Gdzie pan zamierza zabrać tę flotę, skoro nie rusza pan do Systemu Jedności, aby wtrącić nasze nieszczęsne dupska do więzienia?
Geary do niedawna nie wyobrażał sobie możliwości osobistego spotkania z Wielką Radą, ale niedostępność rządu wydała mu się niczym w porównaniu z prostactwem, jakie zaprezentował właśnie przewodniczący tego szacownego gremium. Raz jeszcze wyświetlił holograficzną mapę galaktyki.
– Proponuję dwa rozwiązania. Po pierwsze, uważam, że powinniśmy iść za ciosem, skoro udało nam się ostatnio tak poważnie uszczuplić siły przeciwnika. Jeśli teraz odpuścimy, Syndycy zyskają czas na odrobienie poniesionych strat. Jeśli uderzymy szybko, możemy na nich wymusić zakończenie działań zbrojnych. – Zmienił mapę, zawężając ją do jednego systemu gwiezdnego, i zobaczył w oczach senatorów coś, czego zupełnie się nie spodziewał.
– Syndycki System Centralny? – zapytała z niedowierzaniem przysadzista. – Czy to nie stamtąd przylecieliście, kapitanie Geary? Przecież to pułapka, w której o mały włos nie straciliśmy floty!
– Owszem, szanowna pani, tyle że sytuacja w nim uległa diametralnej zmianie. Flota Światów Syndykatu została zdziesiątkowana. Część flotylli rezerwowej zdołała wprawdzie ujść z tego systemu, ale będziemy mieli spore szanse na zwycięstwo, nawet jeśli zastaniemy tam wszystkie siły wroga, łącznie z tymi jednostkami, które zdołano dopiero wyprodukować. – Geary wskazał ręką na mapę. – Zdołaliśmy ocalić i dostarczyć wam syndycki klucz hipernetowy, a teraz dzięki niemu możemy wrócić prosto do Systemu Centralnego, w którym notabene nie będzie już tak ogromnej floty wroga, i wymusić na rządzie Światów Syndykatu rozpoczęcie negocjacji pokojowych. Mamy szansę przeprowadzić szybkie i decydujące uderzenie w samo serce terytorium wroga i powinniśmy z niej skorzystać.
– A jeśli Syndycy mimo wszystko nie zgodzą się na podjęcie negocjacji? – zapytał Navarro, opierając brodę o splecione dłonie.
– Wtedy wykorzystamy nasze głowice kinetyczne i zmienimy skład ich rządu. – Widział wystarczająco dużo dowodów, by wiedzieć, że przywódcy Światów Syndykatu nie zawahają się przed posłaniem ogromnych rzesz swoich obywateli na pewną śmierć, byle tylko zagwarantować sobie bezpieczeństwo. Dlatego postanowił, że tym razem nie da im tej szansy.
– Jakie warunki chce im pan postawić? – zapytała senator Suva.
– O tym powinna zadecydować rada – odparła Rione. – Niemniej zalecałabym ograniczenie żądań, bowiem zawarcie pokoju, nawet na mało korzystnych warunkach, i tak będzie o wiele więcej warte niż kontynuowanie działań wojennych. Sugeruję, abyśmy zażądali zawieszenia broni i powrotu do sytuacji sprzed wybuchu wojny oraz wymiany wszystkich jeńców wojennych, a także informacji o tych, którzy nie zdołali przeżyć niewoli.
– Chce pani, aby wszystkie nasze poświęcenia poszły na marne? – zawołała przysadzista.
– Oni także będą musieli na to pójść – zauważył Navarro. – Utrafiła pani w sedno problemu, pani współprezydent. Zna pani stan gospodarki Sojuszu równie dobrze jak my. – Część zebranych zaczęła głośno protestować, ale przewodniczący uciszył ich uniesieniem ręki. – Rozważymy pańską propozycję, kapitanie Geary, weźmiemy też pod uwagę sugestie senator Rione. A jakie jest drugie rozwiązanie?
Geary wskazał ręką na odległe rubieże Światów Syndykatu.
– Zajmiemy się tymi, którzy czyhają za granicami znanego nam wszechświata. Nie wiemy, jak duże mogą stanowić dla nas zagrożenie, nie mamy też pojęcia, jak wielkie terytoria zamieszkują i czym dysponują. Zyskaliśmy jednak dowody na to, że przewyższają nas technologicznie w przynajmniej kilku dziedzinach, na przykład w komunikacji nadświetlnej. Wiemy też, że zdołali powstrzymać ekspansję Syndyków i odebrali im nawet kilka systemów, co znając upór naszych dotychczasowych wrogów, musiało być dla nich sporym wyzwaniem. Z drugiej strony woleli manipulować nami, abyśmy sami zainstalowali w swoich najważniejszych układach planetarnych bomby o sile rażenia nowej. Zniszczyli z rozmysłem co najmniej jeden z nich, czyli Kalixę, i jeśli wierzyć doniesieniom, próbowali uczynić to samo z systemem Petit Star. Powinniśmy im uzmysłowić, że ataki na ludzkość muszą się skończyć.
Cisza po jego słowach się przeciągała, przerwał ją dopiero jeden z senatorów. Przymykając oczy, zapytał łamiącym się głosem:
– Mamy rozpocząć nową wojnę?
– Nie, sir. To ostatnia rzecz, jakiej bym pragnął. Problem w tym, że już jesteśmy w stanie wojny z Obcymi, tylko jeszcze o tym nie wiemy. Musimy więc zakończyć ten konflikt albo przynajmniej wynegocjować zawieszenie broni.
– Syndycy trzymali flotyllę rezerwową na odległych krańcach swojego terytorium, aby odstraszać Obcych. – Rione wskazała dłonią na wyświetlacz. – Ale teraz już jej tam nie ma. Po porażce na Varandalu Syndycy zgromadzą wszystkie siły do obrony Systemu Centralnego. A to może zachęcić Obcych do łatwego podboju pogranicza.
– A co nas to obchodzi? – burknęła przysadzista. – Przecież to terytoria wroga.
– Syndycy to też ludzie, senatorze Costa – odparła Rione. – Wątpię, aby Obcy traktowali nas inaczej niż ich tylko dlatego, że my dostrzegamy pomiędzy nami daleko idące różnice natury moralnej.
Przewodniczący Navarro przyglądał się z uwagą granicy pomiędzy Światami Syndykatu a terytoriami Obcych.
– Jeśli tam naprawdę istnieje jakaś obca inteligentna rasa…
– Może ich być tam wiele – zauważyła Rione. – Ale dzielą nas od nich terytoria zamieszkane przez Syndyków.
Admirał Timbale nie wytrzymał i zaczerpnąwszy tchu, zawołał:
– Jeśli obronimy tę granicę, zyskamy dostęp do tych nieznanych terytoriów!
– To prawda – przyznał Geary. – A w obliczu nieuniknionej klęski Syndyków Obcy mogą się poczuć zmuszeni do ustępstw. Co więcej, jeśli uda nam się doprowadzić do szybkiego zakończenia tej wojny, będziemy mogli wysłać tam część naszych sił, aby zbadać sytuację i kto wie, może nawet nawiązać bezpośrednie kontakty z obcymi rasami.
Navarro skinął głową.
– Kusząca propozycja. Dobrze, kapitanie Geary. Ocalił pan flotę i cały Sojusz, rozgromił flotę Syndykatu, tworząc warunki, które umożliwiają wymuszenie zakończenia działań wojennych, poza tym udało się panu wespół z senator Rione odkryć oraz zneutralizować ogromne zagrożenie dla całej ludzkości, a także ustalić ponad wszelką wątpliwość istnienie obcej inteligentnej rasy. Czy ma pan nam coś jeszcze do zakomunikowania?