I dlatego też Geary zasiadł ponownie w fotelu admiralskim na mostku „Nieulękłego”, gdy wszystkie jednostki jego floty zajęły pozycje w szyku, aby wydać rozkaz wykonania skoku do Atalii, syndyckiego systemu leżącego po drugiej stronie granicy. Setki okrętów wojennych ruszyły w tym samym momencie, jakby były jednym ciałem.
Zauważył, że Desjani bacznie go obserwuje, choć z pewnością nie mogła wiedzieć, co dzieje się teraz w jego głowie. Taką przynajmniej miał nadzieję. Czasami wydawało mu się, że ta kobieta potrafi czytać w myślach.
– Słucham?
– Piękny widok, nieprawdaż, sir? – stwierdziła. – Nigdy wcześniej nie widziałam podobnego manewru. Zazwyczaj wszyscy ruszali własnym tempem, liczyło się tylko to, by dopaść jak najszybciej wroga. Nikt nie zwracał uwagi na piękno formacji. Nikomu nie przyszło do głowy, że można by to połączyć w całość.
– Ta flota pięknie wygląda. I jest piekielnie dobra. Ale wiele z tych jednostek nie wróci do swoich portów – rzucił Geary, nie podnosząc głosu.
– Wiem. Nasze okręty od stu lat nie wracają do macierzystych portów, admirale Geary. Może panu uda się to w końcu zmienić.
– Na pewno nie zdołam dokonać tego w pojedynkę, kapitanie Desjani.
Flota wyruszyła, odprowadzana spojrzeniami wszystkich mieszkańców Varandala.
– Naszym pierwszym celem jest Atalia. – Geary potwierdził wiadomość słuchającym go oficerom. – Dokonamy skoku w szyku bojowym, aczkolwiek nie spodziewam się, byśmy napotkali tam znaczący opór. Jeśli jednak Syndycy zechcą walki, dostaną ją bez dodatkowego proszenia.
Sala odpraw floty wyglądała na jeszcze większą, wokół stołu ciągnęły się niekończące rzędy foteli zajmowanych przez dowódców wszystkich okrętów uczestniczących w wypadzie. Oprócz nich znajdowała się tam także świeżo upieczona generał korpusu komandosów, współprezydent Rione i dwoje reprezentantów Wielkiej Rady – przysadzista senator Costa i jej kolega nazwiskiem Sakai, czyli najmniej rozmowny uczestnik pamiętnego spotkania z Gearym.
Większość oficerów jawnie ignorowała obecność wspomnianej pary. Rione została powitana zdawkowo, ale tylko dlatego, że ludzie ci wiedzieli, iż jest zaufaną ich admirała. Dowódcy okrętów należących do Republiki Callas i Federacji Szczeliny od początku traktowali ją jako swoją przedstawicielkę i zawsze stawali po jej stronie, aczkolwiek widać było, że nie są zbyt szczęśliwi, gdy każe im się wybierać pomiędzy Gearym a Wiktorią.
Na miejscu zajmowanym do niedawna przez kapitan Cresidę siedział teraz dowódca jednego z nowych liniowców. Człowiek z uzupełnień, który nie mógł zastąpić poległej, gdyby nawet bardzo tego chciał. Na szczęście solidni i godni zaufania kapitanowie, tacy jak choćby Duellos i Tulev, wciąż znajdowali się tam gdzie trzeba. No i komodor miał obok siebie Desjani we własnej osobie.
– Dla bezpieczeństwa tej misji kolejne rozkazy zostaną wam przekazane dopiero po dotarciu na Atalię – kontynuował Geary. – Nie podoba mi się, że muszę trzymać was tak długo w niewiedzy, ale doszliśmy do wniosku, że zachowanie planów w ścisłej tajemnicy ma decydujące znaczenie dla tej misji. Czy są jakieś pytania?
Większość zebranych miała zawiedzione miny, lecz wszyscy kiwali głową, przyjmując to do wiadomości. Tylko ci, którzy dołączyli do floty po bitwie o Varandala, rozglądali się ze zdziwieniem po otaczających ich kolegach. Geary wiedział, że spodziewali się przedstawienia planu pod rozwagę wszystkich oficerów i próby zdobycia ich akceptacji, która pozwoli na uzyskanie większości wystarczającej do jego zatwierdzenia w głosowaniu. Geary zrezygnował z takiego trybu prowadzenia obrad tak szybko, jak to tylko było możliwe. Jego zdaniem nawet teraz odprawy trwały zbyt długo.
– Admirale floty Geary – odezwał się kapitan Olisa z liniowca „Dominujący”. Sądząc po tonie, rozdarty pomiędzy posłuszeństwem a chęcią protestu. – Oficerowie floty przywykli do pełniejszego informowania o planach.
Geary spojrzał na niego grzecznie, choć stanowczo.
– Ja nie poddaję moich planów pod głosowanie podwładnych, kapitanie. Ustalam, co ma być zrobione. I dam panu znać, kiedy przyjdzie na to pora.
– Ale my powinniśmy je omówić…
W tym momencie wtrącił się Tulev, przemawiając jak zwykle beznamiętnym głosem.
– Admirał floty Geary zawsze jest otwarty na sugestie i komentarz, Iswanie. Zapewniam cię, że zostaniesz wysłuchany, ale powinieneś wiedzieć, że on walczy metodami, jakich nie znasz. Podąża szlakiem wytyczonym przez naszych przodków.
– Przez naszych przodków? – Olisa skrzywił się, lecz skinął głową. – Słyszałem, że postępujecie tutaj inaczej. Sądzę, że przywyknięcie do tego musi trochę potrwać.
– Rozumiem – odparł Geary. – Sam musiałem przywyknąć do wielu zmian.
– Czy może pan chociaż potwierdzić cel naszej misji, admirale floty? – zapytał kapitan Armus z „Kolosa”. – Czy naprawdę chce pan wymusić na wrogu zakończenie działań wojennych?
Geary nie od razu odpowiedział. Armus potrafił być momentami trudnym przeciwnikiem i chociaż nie należał do grona wybitnych oficerów, nie brakowało mu odwagi, wykonywał też posłusznie wydane mu rozkazy. W tym momencie zadał pytanie z odpowiednim szacunkiem, więc należałoby go potraktować w podobny sposób. Dlatego Geary w końcu skinął głową.
– Tak. Zamierzam zapędzić Syndyków do narożnika i trzymać ich tam, dopóki się nie zgodzą na zakończenie wojny. Nie mówię o zwykłym zawieszeniu broni, tylko o prawdziwym końcu tej wojny.
Kapitan Badaya, który wyglądał na mocno zadowolonego od momentu promocji Geary’ego, pokiwał głową, jakby dzielił z głównodowodzącym jakiś sekret.
– Dzięki zastosowaniu pańskiego planu, admirale floty.
– Tak. Jego szczegóły poznacie po przylocie na Atalię. Daję wam słowo.
Gdy hologramy oficerów uczestniczących w odprawie zniknęły, admirał zauważył, że politycy nadal tkwią na swoich miejscach, jakby na coś jeszcze czekali.
– Słucham państwa?
Costa uśmiechnęła się do niego przelotnie.
– Może nam pan powiedzieć, o co chodzi, skoro reszty już nie ma.
Widział, że Desjani musiała dosłownie ugryźć się w język, by nie powiedzieć, co myśli. Sam potrzebował chwili, aby znaleźć wystarczająco dyplomatyczną odpowiedź. Uprzedziła go jednak Rione.
– Ja wprowadzę kolegów senatorów w tę sprawę, admirale.
Ciekawe jak? Przecież nie wyjawił jej szczegółów swojego planu. Czyżby znowu udało jej się złamać zabezpieczenia? W tym momencie zauważył, że odwróciła się tak, by politycy nie widzieli, że puszcza do niego oczko.
– Dobrze – powiedział. – Kapitanie Desjani?
Opuścił pospiesznie salę, przepuszczając przed sobą Tanię. Interesowało go, w jaki sposób Rione zaspokoi ciekawość pozostałych senatorów.
– Nie ma jakiegoś sposobu, żeby ci dwoje nie mogli uczestniczyć w naszych odprawach?
– Ma pan przynajmniej polityka, który może ich neutralizować – burknęła Desjani. – Niech mi przodkowie wybaczą, ale muszę przyznać, że ucieszyłam się przed chwilą, że mamy ją na pokładzie.
– Przejdzie to pani.
– I to szybko – zgodziła się od razu. – Będzie pan na mostku podczas wykonywania skoku na Atalię?
– Oczywiście… – Geary zamilkł na moment. – Mamy jeszcze chwilę, zanim to nastąpi. Myślę, że najpierw wstąpię w pewne miejsce.