Выбрать главу

– Ja też tam idę.

Zeszli w głąb kadłuba „Nieulękłego”, do jego najbardziej umocnionej części, gdzie znajdowały się komnaty, w których załoga mogła rozmawiać z przodkami. Desjani pożegnała go uniesieniem dłoni przed jedną z nich, szukając ostatniego kontaktu wzrokowego, zanim zniknął za drzwiami.

Geary usiadł na tradycyjnej drewnianej ławeczce. Dzisiaj po raz pierwszy zaczął się zastanawiać, na której planecie ją wykonano. Na wielu z nich rosły drzewa albo przypominające je rośliny. Ludzie przewozili z sobą wiele gatunków ziaren, wędrując przez bezkresną pustkę. Komodor zapalił samotną świecę, a potem usiadł i wpatrywał się przez dłuższą chwilę w migoczący płomyk. Trudno mu było zwerbalizować tak skomplikowane myśli, lecz w końcu zdołał dobrać odpowiednie słowa.

– Nie proszę o ten sukces dla siebie, tylko dla tych wszystkich ludzi, którzy na mnie liczą. Pomóżcie mi zakończyć tę wojnę, a jeśli mam polec podczas tej misji, pozwólcie Tani powrócić bezpiecznie do domu.

Pół godziny później był już na mostku „Nieulękłego”, mając Desjani u boku. Jego flota, podzielona na trzy mniejsze zgrupowania i gotowa do boju, wykonała skok na Atalię.

CZTERY

Cztery dni później flota Sojuszu wynurzyła się z nadprzestrzeni na obrzeżach kontrolowanego przez Światy Syndykatu systemu Atalia.

– A cóż to, u licha? – zdziwił się Geary, gdy sensory floty przekazały obraz aktualnej sytuacji wokół gwiazdy.

Nie czekały na nich gęste pola minowe, nie zgromadzono też na odległej orbicie potężnej flotylli okrętów wojennych, za to cztery minuty świetlne od wylotu studni grawitacyjnej w przestrzeni wisiał rój syndyckich frachtowców, które zdawały się czekać na przybycie floty Sojuszu.

Desjani także skrzywiła się z niedowierzaniem i natychmiast odwróciła, by wydać rozkazy wachtowym.

– Znajdźcie mi wszystko o tych statkach.

– Kapitanie – zameldował chwilę później wachtowy z operacyjnego. – Do każdego frachtowca przycumowane są małe jednostki. Najmasywniejsze mają ich po kilkadziesiąt na kadłubie.

– Służą za statki-bazy – mruknął Geary, czekając na bardziej szczegółowe raporty ze skanowania statków. – Ciekawe, co przenoszą…

– Te jednostki są zbyt duże jak na rakiety – zauważyła Desjani i nagle zrobiła wielkie oczy, gdy zrozumiała. – A niech mnie. To…

– …syndyckie jednostki szybkiego reagowania – dokończył wachtowy tryumfalnym tonem.

– Wysłali przeciw nam JSR-y? – Desjani wydawała się przerażona, aczkolwiek na pewno nie treścią tej wiadomości. – Przeciw tak wielkiej flocie w otwartej przestrzeni?

– JSR-y? – Geary przeczytał szybko opisy tych jednostek przewijające się na ekranach wyświetlaczy i wkrótce sam zrozumiał, o co tu chodzi. – Wyglądają niemal identycznie jak nasze JUBZy.

– JUBZy? – zdziwiła się Desjani.

– Jednostki uderzeniowe bliskiego zasięgu. Używaliśmy ich do operacji na niskich orbitach planet albo innych masywnych obiektów, ponieważ miały bardzo mały zasięg i niewielką zdolność manewrową.

– Te służą mniej więcej do tego samego – przyznała Tania. – Ale tutaj, z dala od atmosfery i planet, mogą nam sprawić spory problem.

A nawet wiele problemów. Geary pospiesznie sprawdził ich osiągi. Przy prędkości 0.1 świetlnej, z jaką leciała flota, dotarcie do frachtowców zajmie jego okrętom około czterdziestu minut, z czego dziesięć już minęło. Wróg za moment da rozkaz odpalenia JSR-ów, które śmigną w stronę nadlatującej floty, skracając dodatkowo czas do kontaktu bojowego.

JSR-y, podobnie jak znane mu JUBZy, były miniaturowymi jedno– lub dwuosobowymi jednostkami. Niektóre z nich miały na pokładzie, prócz piekielnej lancy i miotacza cząsteczkowego o dość długim czasie ładowania, dodatkową rakietę albo kilka wyrzutni kartaczy. Nie dysponowały niemal żadnym opancerzeniem, a ich słabiutkie reaktory były w stanie utrzymać tylko podstawowe ekrany energetyczne.

– Kto je wysłał z tak samobójczą misją?

– Na moje oko to ochotnicy – stwierdziła Desjani.

Na mostku rozdzwoniły się alarmy informujące, że JSR-y wystartowały ze statków-baz przed trzema minutami. Było ich naprawdę wiele.

Rione także to zauważyła.

– Damy sobie z nimi radę?

– Bez trudu – odparła Tania.

Geary skinął głową.

– Są mniejsze, szybsze i bardziej zwrotne – nie ustępowała Wiktoria.

– Co do wielkości, zgoda – rzucił komodor – ale na pewno nie są szybsze od nas ani zwrotniejsze. Ten plan musiał zostać ułożony przez oficera dowodzącego obroną którejś z planet. Wydawało mu się, że te jednostki muszą mieć przewagę manewrową nad ogromnymi okrętami wojennymi, tyle że tu nie ma atmosfery, toteż nie obowiązują ograniczenia jak w przypadku walki jednostek pływających z samolotami. Te JSR-y operują dokładnie w takiej samej pustce jak my, dlatego jedyne co się liczy, to stosunek masy do przyspieszenia. Są niewielkie, więc muszą mieć słabsze napędy i mniejsze reaktory. Na pewno przewyższają pancerniki manewrowością, ale nasze niszczyciele mają o wiele silniejsze silniki i lepszy stosunek ich mocy do masy.

Widział na wyświetlaczu, jak JSR-y kończą formować szyk i ruszają prosto na flotę Sojuszu.

Desjani pokręciła głową z odrazą.

– Żaden z tych stateczków, jeśli nawet przetrwają atak, nie będzie w stanie powrócić na planetę. Nie mają ani tyle paliwa, ani zapasu tlenu. Mam nadzieję, że oficer, który nakazał im tę szarżę, znajduje się teraz na którymś z frachtowców.

– Raczej dzieli go od nas jakieś dwadzieścia lat świetlnych – mruknął Geary. – Jakim kamuflażem dysponują te JSR-y?

– Niewielkim, ale teraz są w próżni, lecą na pełnej mocy i znamy ich pozycje. Sensory nie powinny mieć problemu, jeśli nawet… Właśnie je uaktywnili, ale nadal mamy je na celowniku.

– Świetnie. – Geary obserwował jeszcze przez kilka sekund stado jednostek wroga lecących kursem na przejęcie jego floty, a potem przejrzał pospiesznie kilka formacji, które opracował na podobne okazje, i załadował jedną z nich do systemu manewrowego. Odczekał do momentu, gdy komputery określiły czas potrzebny do przekazania tych danych na najdalsze okręty Sojuszu, i włączył komunikator.

– Do wszystkich jednostek floty Sojuszu, mówi… – mało brakowało, a użyłby słowa „kapitan”. – Mówi admirał Geary. Formować szyk November, czas cztery siedem.

Desjani zerknęła w jego stronę, wywołała plan formacji na własnym wyświetlaczu i skinęła głową.

– To powinno się udać. Ale powinien pan wydać rozkaz zmniejszenia szybkości, by zniszczyć jak najwięcej JSR-ów przy przejściu.

– Dziękuję. Czy .08 świetlnej wystarczy?

Desjani przekazała tę liczbę wachtowemu, poczekała na odpowiedź i skinęła głową.

– Tak, sir.

– Po co je chcecie niszczyć, ryzykując przy tym straty, skoro oni i tak nie dadzą rady wrócić? – zapytała zrezygnowanym głosem Rione.

– Musimy – odparł Geary. – Nie mamy czasu na wykonanie zwrotu i ominięcie tylu rakiet, ile wystrzelą, a to oznacza, że jednostki lecące na skrzydle byłyby narażone na zmasowany ostrzał z boku, który jest o wiele bardziej niebezpieczny niż klasyczne przejście ogniowe. Obawiam się też, że część rakiet mogłaby trafić w jednostki pomocnicze, gdy miniemy JSR-y.

W wyznaczonym czasie okręty Sojuszu zmieniły szyk, eskadry i dywizjony zajęły nowe pozycje wokół „Nieulękłego”. Geary poczekał, aż flota uformuje pięć prostopadłościanów skierowanych czołem w kierunku lotu. Największe zgrupowanie okrętów było w środku, cztery mniejsze rozciągały się przy jego rogach. Komodor zauważył ze smutkiem, że dwa z jego nowych okrętów liniowych, pancernik i kilka mniejszych jednostek znalazły się o wiele dalej, niż zakładał.