– Pani tajemnica jest bezpieczna.
Rione zmierzyła go ironicznym spojrzeniem.
– Lepiej nie mówić ludziom, że politycy też mają dusze. A skoro już mowa o bezduszności tej klasy ludzi… Senator Costa, szukając jakiegoś haka na pana, zajęła się relacjami łączącymi pana z kapitan Desjani. Do szewskiej pasji doprowadza ją fakt, że nikt z personelu nie chce podać choćby jednego pikantnego szczegółu na ten temat.
– Nic dziwnego, skoro ich nie ma. – Zaczął się zastanawiać, jakie wiadra pomyj wylaliby na jego głowę ludzie pokroju Kili, Faresy czy Numosa, gdyby nadal zajmowali swoje dawne stanowiska.
– To prawda. Z tego co słyszałam, wszyscy marynarze i oficerowie zgodnie chwalili was za honorową postawę. A z tego nie da się ukręcić bicza szantażu.
Ta wiadomość była tyleż pocieszająca, co denerwująca. Czuł spore zawstydzenie, gdy pomyślał, że ktoś wypytuje jego ludzi o stosunki z Tanią, zwłaszcza że plotki o ich romansie zaczęły krążyć na długo przed tym, nim pojawiły się jakiekolwiek podstawy do ich szerzenia.
– Sakai też bierze w tym udział?
– Sakai nie działa w taki sposób. On zamierza bazować na tym, że też pochodzi z Kosatki. Nie powiedział panu o tym?
– Nie. – Desjani, podobnie jak większa część załogi „Nieulękłego”, pochodziła z tej planety.
– Sakai już dawno zrozumiał, że nastawienie tych ludzi przeciw panu nie ma szans powodzenia. Próbował więc zagrać na nucie lokalnego patriotyzmu, ale też wiele więcej nie wskórał.
Geary odchylił się, pozwalając, by Rione zauważyła jego nieszczęśliwą minę. Wbrew zdrowemu rozsądkowi miał nadzieję, że dwoje senatorów obdarzy go zaufaniem, jeśli nie da im żadnych powodów do nieufności.
– Ale pani jest po naszej stronie?
– Jestem po stronie Sojuszu, admirale Geary – odparła zdecydowanym tonem Wiktoria. – Jeśli zacznie pan działać przeciw niemu, zrobię co trzeba. Wprawdzie nie spodziewam się już, aby coś takiego nam groziło, proszę jednak nie uważać, że zawsze będę wobec pana lojalna. Nie jestem zafascynowana pana osobą – stwierdziła i wyszła.
Parnosa. Geary poczuł niepokój, gdy flota wynurzała się z nadprzestrzeni na obrzeżach systemu. W odległości sześciu godzin świetlnych od miejsca, w którym się znajdowali, po drugiej stronie gwiazdy, widać było konstrukcję wrót hipernetowych.
– Proszę o raport na temat stanu wrót. Chcę go mieć tak szybko, jak to tylko możliwe. Zanim flota za bardzo się oddali od tego punktu skoku. Chcę wiedzieć, czy zainstalowano na nich system zabezpieczeń.
Dla sensorów optycznych jego okrętu sześć godzin świetlnych było śmiesznie małą odległością. Kilka sekund później Geary miał na ekranach wyświetlacza dane dotyczące wszystkiego, co było w granicach Parnosy. Przeglądał je, z trudem hamując niecierpliwość, w oczekiwaniu na te najważniejsze.
– Na wrotach jest system zabezpieczeń – zameldował jeden z wachtowych, gdy sensory zakończyły analizę. – Wygląda chyba identycznie jak nasze.
Geary wypuścił z płuc powietrze. Nie zdawał sobie nawet sprawy, że wstrzymał oddech. Wiedząc, że najgorsze im nie grozi, zaczął się przyglądać pozostałym umocnieniom Syndyków.
– Wykryliśmy lekki krążownik i sześć ŁeZ, sir – zameldowała Desjani. – Wszystkie oddalone co najmniej o cztery godziny świetlne od naszych pozycji.
– Do tego zwyczajowe pasmo fortyfikacji. – Nagle admirał uświadomił sobie, czego mu brakuje. – Nie mają żadnych ŁeZ ani jednostek kurierskich w pobliżu punktów skoku.
– Za to jest jedna przy wrotach hipernetowych – poinformowała go Tania. – Wiedzą, gdzie chcemy stąd polecieć, albo przynajmniej tak im się wydaje. Ta ŁZa odleci do Systemu Centralnego, jak tylko nas zauważą, co nastąpi za jakieś sześć godzin. – Desjani się skrzywiła. – Stawiam dwa do jednego, że nie rozwalą wrót.
Geary posłał jej pytające spojrzenie.
– Tego najbardziej się obawiałem. Dlaczego tak pani uważa? Próbowali tym sposobem powstrzymać nas w przeszłości, a mają zainstalowany system zabezpieczeń, więc nie muszą się obawiać zniszczenia całego systemu.
– Syndyckie władze dbają o interesy korporacji – wyjaśniła Desjani. – Zniszczenie tych wrót może doprowadzić do załamania gospodarki całego sektora. Tutejsze władze z pewnością będą miały to na uwadze, kiedy przyjdzie do podejmowania decyzji. A Egzekutywa Światów Syndykatu, jak pan sam uważa, jest już przygotowana na nasze przybycie do Systemu Centralnego. To może oznaczać, że będą woleli, byśmy wykonali ostatni skok stąd, a nie po rozwaleniu połowy ich terytorium. No i co chyba najważniejsze, zastawili pułapkę przy wrotach hipernetowych, czyli może im zależeć, byśmy z nich skorzystali.
– Słuszna uwaga. Powinniśmy zrobić wszystko, by Egzekutywa nie musiała na nas czekać.
Odwołał bombardowanie kluczowych instalacji w systemie, czekając na ruch ze strony Syndyków. Gdy okręty Sojuszu zagłębiły się w obrzeża systemu, zmierzając w kierunku wrót, czekająca przy nich ŁZa weszła w hipernet zgodnie z przewidywaniami Desjani. Władze Parnosy nie wysłały jednak żadnego komunikatu. Nie chciały skapitulować, lecz nie nakazały także zniszczenia wrót. Pozostałe okręty wojenne trzymały się od nich z dala.
– Możemy już rozpocząć uderzenie na tutejsze instalacje obronne – ponagliła admirała Desjani.
Geary pokręcił głową.
– Kamyki niewiele kosztują, ale ich zapasy nie są nieskończone. Mam przeczucie, że w Systemie Centralnym będzie tak wiele celów, iż będziemy się modlili, by nam amunicji wystarczyło.
Kiedy flota znajdowała się około doby lotu od wrót, syndyckie władze zdecydowały się na nawiązanie kontaktu z Gearym. Na ekranie wyświetlacza pojawił się samotny wiekowy już DON, który powiedział wprost:
– Przemawiam w imieniu niewinnej ludności cywilnej tego systemu. – Desjani prychnęła, słysząc te słowa. – Zdajemy sobie sprawę, że dysponujecie siłą ognia pozwalającą na zniszczenie naszych wrót hipernetowych, co przyniosłoby nam niewyobrażalne cierpienia. Prosimy was zatem, w imię humanitaryzmu, abyście zaniechali tego czynu. Jeśli to kapitan Geary dowodzi waszą flotą, kieruję te słowa bezpośrednio do niego i przysięgam, że nie podejmiemy żadnych wrogich działań wobec waszych okrętów, jeżeli obiecacie nie niszczyć wrót.
– A to ciekawe – odezwała się Rione, gdy wiadomość dobiegła końca. – Przesłał tę wiadomość wiązką kierunkową. Syndyckie okręty znajdujące się w tym systemie nie mają o niej pojęcia.
– Jakie to dla nich typowe – prychnęła Desjani. – Zdradzają nawet swoich obrońców.
– Nikt ich nie zbombarduje, jeśli zdołają utrzymać w tajemnicy, że złamali rozkazy władz centralnych Syndykatu – przypomniał jej admirał, a potem spojrzał na Rione. – Dlaczego tak bardzo się boją zniszczenia tych wrót? Przecież założyli system zabezpieczeń. – Odwrócił się do Desjani. – Czy to mogą być jakieś atrapy?
Wiktoria odpowiedziała, zanim Tania zdołała otworzyć usta.
– Ludność tego systemu z pewnością widziała nagrania, które rozpowszechniliśmy po wydarzeniach na Lakocie. Słyszano tu też zapewne o zagładzie Kalixy, więc wszyscy wiedzą, czym się kończy kolaps wrót. Władze z pewnością zapewniły, że system zapobiegnie zniszczeniom na taką skalę, ale szczerze powiedziawszy, wątpię, by ci ludzie w to uwierzyli.
Geary skinął głową.
– Zakładają, że rząd może ich okłamywać.
– To chyba dość powszechny pogląd w dzisiejszych czasach? – rzuciła Rione nie bez sarkazmu.