– Otrzymałem rozkaz stawienia się przed przedstawicielami Wielkiej Rady. Zamierzam go wykonać. – Ciekawe, czy admirał pojmie we właściwy sposób znaczenie tego ostatniego zdania.
– Nie możemy pozwolić, admirale, aby Wielka Rada czekała na nas – dodała Rione, wskazując ręką w kierunku wnętrza stacji.
Timbale przeniósł wzrok z niej na Geary’ego. Wyglądało na to, że nie potrafi podjąć decyzji.
– Jedną chwileczkę – poprosił i znów oddalił się na bok. Przemówił pospiesznie do komunikatora, poczekał chwilę i dodał coś gniewnym tonem. W końcu usatysfakcjonowany odwrócił się do Geary’ego. – Nie powinien pan napotkać żadnych przeszkód w drodze na spotkanie z radą, kapitanie. Proszę za mną.
Komodor przepuścił Rione i ruszył za nią w kierunku wyjścia. Przestał się już denerwować. Był wściekły na członków rady za to, że uznali, iż zachowa się wobec nich niehonorowo. Stracił też wszelkie wątpliwości co do ich nastawienia. Idąc za Timbale’em pokonał istny labirynt korytarzy. Stacja Ambaru, podobnie jak wiele innych obiektów przestrzennych tego rodzaju, rozrastała się systematycznie, co jakiś czas dodawano jej kolejne poziomy i moduły. Fakt, że rada wybrała na miejsce spotkania samo centrum, najbardziej oddalone od doków, ale i najmocniej chronione, zupełnie go nie dziwił.
Gdy Geary znalazł się w końcu u celu i wszedł do wybranej sali, zauważył, że jedna z jej ścian imituje ogromne okno pokazujące czerń przestrzeni kosmicznej, jakby byli nie w głębi, lecz na samym obrzeżu stacji. Nad sporym stołem konferencyjnym unosił się hologram systemu gwiezdnego. Naniesiono na nim miniaturowe znaczniki pozycji okrętów jego floty i wszystkich pozostałych jednostek znajdujących się w granicach Varandala. Za stołem siedziało siedmioro ludzi w cywilnych strojach, za nimi stał generał sił naziemnych i admirał.
Od momentu mianowania głównodowodzącym floty Geary brał udział w wielu odprawach, ale ta różniła się od wszystkich poprzednich, i to pod wieloma względami. W odróżnieniu od narad prowadzonych z pokładu „Nieulękłego”, miał przed sobą żywych ludzi, a nie ich hologramy, do których zdążył już przywyknąć. Co jeszcze ważniejsze, stali przed nim oficerowie przewyższający go stopniem. Do tej chwili nie zdawał sobie nawet sprawy, że w ciągu tych kilku miesięcy, jakich potrzebował na ocalenie floty od zagłady, tak bardzo zdążył się przyzwyczaić do niekwestionowanego przywództwa podczas publicznych wystąpień. Najgorsze było jednak to, że nie miał u swojego boku kapitan Desjani. A przecież tak często liczył na jej rady i wsparcie w krytycznych sytuacjach.
Geary podszedł do miejsca dokładnie przed środkiem stołu i zasalutował zebranym.
– Kapitan Geary, tymczasowy dowódca floty Sojuszu, melduje się na rozkaz – obwieścił formalnym tonem.
Wysoki szczupły cywil zasiadający pośrodku członków rady skwitował jego słowa skinieniem głowy i machnięciem dłoni.
– Dziękuję, kapitanie Geary.
– Kto mianował pana głównodowodzącym naszej floty? – zapytał inny mężczyzna.
Geary odpowiedział, nie odrywając wzroku od grodzi:
– Admirał Bloch wyznaczył mnie na swojego tymczasowego następcę w Systemie Centralnym Syndykatu na chwilę przed tym, zanim opuścił pokład okrętu flagowego, aby udać się na negocjacje z Syndykami. Gdy został zamordowany, przejąłem jego obowiązki jako najstarszy stażem oficer floty.
– Przecież wiedziałeś już o tym. – Niska korpulentna kobieta półgłosem zganiła pytającego.
Mężczyzna, który odezwał się pierwszy, spróbował uciszyć pozostałych, unosząc rękę, a gdy i to nie pomogło, posłał rozmawiającej nadal parze znaczące spojrzenie.
– Przewodniczący rady zabiera głos – warknął, co spotkało się z kilkoma wyzywającymi spojrzeniami zebranych polityków. Gdy zmierzył się z nimi, znów przeniósł wzrok na Geary’ego i zapytał: – W jakim celu przybywa pan do nas, kapitanie?
– Aby zdać raport z działań floty pod moim dowództwem w czasie, gdy nie mieliśmy kontaktu z władzami Sojuszu – wyrecytował komodor. – Chcę także prosić o pozwolenie na przeprowadzenie kolejnych operacji.
– Pozwolenie? – Wysoki mężczyzna odchylił się mocno na fotelu, mierząc badawczym spojrzeniem Geary’ego. Nagle jego wzrok powędrował w stronę Wiktorii. – Pani współprezydent, czy jest pani gotowa przyznać pod przysięgą na wierność Sojuszowi, że ten człowiek mówi prawdę?
– Tak.
W tym momencie wtrącił się generał sił powierzchniowych:
– Senatorze Navarro, w tej chwili nie ma z nim tych zdrajców z sił specjalnych. Możemy go aresztować. Zabrać z tej stacji i wywieźć z Varandala, zanim ktokolwiek…
– Nie! – Senator pokręcił głową. – W chwili gdy podejmowaliśmy te, jak nam się wydawało, niezbędne środki ostrożności, nie byłem pewien motywów, jakimi może się kierować ten człowiek. Teraz widzę wyraźnie, że myliliśmy się, i to strasznie.
– Taką decyzję powinna podjąć cała rada – zauważyła jedna z kobiet.
– Zgadzam się z opinią senatora Navarro – stwierdziła przysadzista dama, ściągając na siebie kilka zdziwionych spojrzeń, co zdaniem Geary’ego oznaczało, że nie zawsze wspiera przewodniczącego.
Jeden z dotychczas milczących mężczyzn pokręcił buńczucznie głową.
– Wylądował na pokładzie tej stacji w asyście plutonu gotowych do walki komandosów…
– Co było całkiem rozsądnym zabezpieczeniem z jego strony – skontrowała przysadzista.
– Możemy zakończyć tę sprawę już teraz! – nalegał generał. – Możemy powstrzymać tego człowieka!
Senator Navarro walnął pięścią w stół. Uczynił to z taką mocą, że echo odbiło się od ścian, uciszając momentalnie wszystkie głosy. Przewodniczący zmierzył wzrokiem siedzących wokół senatorów, potem spojrzał na wojskowych.
– Może pan się w końcu zamknąć, generale Firgani? Jest pan w stanie wytłumaczyć mi, dlaczego kapitan Geary zostawił owych komandosów w dokach, skoro planował zaatakowanie nas tu i teraz? – Generał milczał, wpatrując się intensywnie w twarz Geary’ego. Navarro podążył jego śladem. – Widzę, kapitanie Geary, że niewiele brakowało, a popełnilibyśmy poważny błąd. Sojusz nie ma w zwyczaju zamykać ludzi za zbrodnie, których nie popełnili, zwłaszcza jeśli nie wykazywali żadnych chęci ich popełnienia, nie wspominając już o tym, że wcześniej wiernie mu służyli. Proszę o wybaczenie. – Navarro wstał i pochylił głowę przed Gearym.
Generał nie miał jednak zamiaru ustąpić, co widać było wyraźnie po jego oczach. Także kilku członków rady nie wyglądało na zachwyconych takim obrotem sprawy.
– Dziękuję, sir – odparł Geary, czując, że jego gniew maleje z każdym słowem wypowiedzianym przez tego człowieka. – Odczuwałem spory niepokój z powodu podawania w wątpliwość mojego honoru.
Senator, który przed momentem wyrażał sprzeciw, prychnął pogardliwie, słysząc odpowiedź komodora, ale przewodniczący zbył go milczeniem, zwracając się do generała i stojącego obok niego admirała:
– Kapitan Geary przedstawi nam teraz raport ze swoich działań. Generale Firgani, admirale Otropa, admirale Timbale, zajmijcie się, proszę, monitorowaniem sytuacji w systemie Varandal. My w tym czasie zaznajomimy się z relacjami kapitana i senator Rione.
Wymienieni oficerowie zebrali się do wyjścia, nie kryjąc nawet zawodu, jaki poczuli z powodu tak bezceremonialnego potraktowania przez przewodniczącego. Geary odezwał się, zanim zdążyli opuścić salę. Nie żywił przyjaznych uczuć wobec generała Firganiego, nie obchodziły go także opinie admirała Otropy, ale Timbale nie naraził mu się niczym, przynajmniej do tej pory. Co więcej, to on zadbał o dostarczenie na pokłady okrętów floty wszystkiego, o co go poproszono, a przed kilkoma chwilami wynegocjował wycofanie wojska, dzięki czemu Geary mógł dotrzeć na miejsce spotkania, nie narażając się na większe nieprzyjemności.