– Będzie skończony bez względu na to, czy wygramy czy też przegramy – skomentowała jego sytuację Desjani. – I dobrze, bo mogło to spotkać kogoś milszego od niego. – Zmrużyła oczy, jakby zaczęła coś przeliczać, nie spuszczając przy tym wzroku z wyświetlaczy. – Jeśli załogi pancernika i tych trzech krążowników zbuntują się, Shalin ruszy na pomoc członkom rady. Musi to zrobić. Oni są jego jedyną nadzieją na ocalenie głowy.
Rione skinęła głową.
– Tak. Musimy się przygotować na obronę tych okrętów przed jego flotyllą.
Desjani skrzywiła się mocno. Najpierw z niedowierzaniem, potem z odrazą.
– Mamy bronić syndyckie okręty?
Geary westchnął głośno. Rozkazy, które będzie musiał wydać Duellosowi, robiły się z minuty na minutę bardziej skomplikowane.
Geary musiał opuścić mostek, chociaż zrobił to z wielką niechęcią. Pragnął jednak wprowadzić Duellosa w szczegóły misji, a to wymagało szczerej rozmowy, którą ktoś mógłby podsłuchać mimo aktywacji pola ochronnego wokół stanowiska dowodzenia.
Roberto siedział wygodnie, wyglądał na odprężonego, lecz w jego oczach widać było napięcie.
– Walka na trzy strony? To może być… interesujące.
– Zrobi się bajzel – przyznał Geary. – Czy pańskie liniowce zdołają obronić te okręty Syndykatu?
– Nie ująłbym tego w taki sposób. Ale jeśli uznamy, że chodzi tutaj o zaatakowanie jednostek Syndykatu, które chcą zniszczyć pancernik, sprawa wygląda już zupełnie inaczej. Jeśli sformułuję rozkaz w taki sposób, moi dowódcy powinni go wykonać bez szemrania. – Duellos westchnął. – Powiem szczerze: marzyłoby mi się rozpieprzenie wszystkich okrętów wojennych, jakimi dysponuje wróg w tym systemie, a potem zajęcie się tym, co z nich zostało.
– Potrzebujemy kogoś, z kim można negocjować… – Geary się zawahał, nie chciał powiedzieć następnych zdań, lecz wiedział, że to konieczne. – Jeśli stanie pan przed wyborem: zniszczyć ten pancernik czy pozwolić na odbicie go przez flotyllę wroga, proszę zrobić wszystko, by członkowie Egzekutywy nam nie uciekli. – Nie, to nie wystarczy. Powinien sformułować rozkaz jaśniej. Nie może zostawiać niedomówień, by chronić własny tyłek, i równocześnie pozwolić, by Duellos nie był do końca pewien jego intencji. – To znaczy zniszczyć pancernik.
Roberto skinął spokojnie głową.
– Kto ma zdecydować, że nadszedł odpowiedni moment na zniszczenie tej jednostki?
– Będzie pan oddalony o całe godziny świetlne ode mnie. Pan będzie musiał o tym zadecydować, opierając się na danych o aktualnej sytuacji. Poprę każdą decyzję, jaką pan podejmie.
– Kiedy ostatni raz słyszałem podobne zapewnienie z ust admirała, nie uwierzyłem w jego szczerość – przyznał Roberto. – Ale on nie nazywał się John Geary. Postaram się dowieść, że nie popełnia pan błędu, pokładając we mnie tak wielkie zaufanie.
– Ja uczynię podobnie. – Geary obrzucił spojrzeniem hologram wiszący nad stołem pomiędzy nim a Duellosem. Znajdowały się na nim wszystkie okręty wchodzące w skład wydzielonego zespołu uderzeniowego. – Dam pańskim dziewięciu liniowcom wsparcie trzech eskadr lekkich krążowników i pięciu eskadr niszczycieli. Nie mogę wysłać z wami więcej jednostek, żebyście nie stali się zbyt łakomym kąskiem dla wrogiej flotylli, niemniej zapytam: czy pana zdaniem to wystarczające siły?
– To będzie zależało od rozwoju sytuacji, ale wydaje mi się, że będziemy dysponowali dostateczną siłą ognia, by poradzić sobie w starciu z każdym zgrupowaniem wroga, na jakie się natkniemy… – Zamilkł na moment. – Wiele jednak będzie zależało od postawy kapitana Kattniga.
– Proszę go trzymać na krótkiej smyczy. On za bardzo rwie się do walki.
– Nasza flota nie zna takiego pojęcia, admirale. – Duellos wzruszył ramionami. – Zrobię co w mojej mocy. Tyle że okręty klasy „Sprytny” nie spiszą się zbyt dobrze, gdy dojdzie do frontalnego ataku.
– Straciłem już wszystkie pancerniki kieszonkowe i zamiast nich dostałem nowy, jeszcze większy problem, czyli zubożone liniowce. Kiedy wreszcie rządzący zrozumieją, że budowanie mniejszych i słabiej wyposażonych okrętów wojennych nie jest zbyt mądrym posunięciem, skoro o wiele łatwiej je zniszczyć w warunkach bojowych?
– Będzie pan to musiał zmienić w pierwszej kolejności, gdy zostanie pan dyktatorem. – Duellos się zaśmiał, aby Geary nie potraktował tej uwagi serio. – Kattnig umie walczyć. Wątpię, aby zrobił coś naprawdę głupiego.
– Nie powinien – przyznał admirał. – Miał pan okazję zapoznać się z jego ostatnimi dokonaniami na polu walki?
Roberto znów skinął głową.
– Na Beowulfie? Paskudna sprawa, ale Kattnig zasłużył na wyróżnienie.
Określenie tej bitwy mianem „paskudna sprawa” było czystym eufemizmem. Obie strony dysponowały podobną siłą ognia i masakrowały się do momentu, aż flota Sojuszu uzyskała niewielką przewagę, co zostało natychmiast okrzyknięte zwycięstwem. Pyrrusowym w opinii Geary’ego, jeśli zliczyć wszystkie straty w ludziach i sprzęcie.
– Jego okręt był już kupą złomu, a on nadal walczył – przyznał jednak.
Po zakończeniu bitwy Kattnig skupił się na ratowaniu resztek załogi do tego stopnia, że musiano mu zaaplikować środki uspokajające. To też nie mogło być powodem do wstydu, zwłaszcza po stoczeniu tak zaciekłej walki. Medycy floty orzekli, że kapitan nadaje się do dalszej służby, a wykazywanie troski o własnych ludzi, zdaniem Geary’ego, nie mogło być uznane za jego wadę.
Niemniej widział spore sprzeczności pomiędzy zapisami w kartotece Kattniga a tak wielkim, że aż niepokojącym pragnieniem, by wziąć udział w kolejnej bitwie.
– Proszę go mieć na oku. Zamierzam wydać rozkaz o wydzieleniu zespołu uderzeniowego za mniej więcej dwie godziny, gdy reszta floty skieruje się w stronę stożka cienia. Nie wiem, co będzie później, ale musimy być gotowi na każdą ewentualność. Powodzenia.
– Jeśli wrota hipernetowe zapadną się, gdy będziemy w otwartej przestrzeni, nie będę się musiał martwić, co robić dalej – zauważył Duellos. – Ale jeśli do tego nie dojdzie, spróbuję nie zawieść pokładanych we mnie nadziei.
– Nie uda ci się ich zawieść, gdybyś nawet chciał, Roberto.
Duellos uśmiechnął się, wstał i zasalutował. Jego hologram zniknął, a Geary wrócił na mostek.
Widok głowic kinetycznych spadających na powierzchnię lodowej planety pozwolił im oderwać wzrok od wrót hipernetowych, które obserwowali bacznie, wypatrując pierwszych sygnałów nadchodzącego kataklizmu. Najbardziej widowiskowe było wielokrotne bombardowanie pola lodowego na środku jednego z zamarzniętych oceanów. Fontanny parującej błyskawicznie wody wzbijały się raz po raz coraz wyżej w atmosferę, gdy kolejne głowice drążyły powiększający się nieustannie krater. Rozgrzane do białości pociski zamieniały ogromne połacie lodu w parę, wyrzucając ją przez tunel liczący kilka kilometrów średnicy. Gdy opary rozwiały się ostatecznie i umieszczony w pobliżu planety satelita multispektralny dotarł nad wybity w lodzie otwór, Desjani wydawała się zawiedziona skutkami bombardowania.
– Na dnie widać wodę, choć moim zdaniem spłynęła raczej ze ścian tunelu stopionych temperaturą spadających głowic. Nie jesteśmy w stanie określić, czy dotarliśmy do pokładów wody uwięzionej pod skorupą lodową.
– Przykro mi – mitygował się Geary. – Ale wybiliśmy niezłą dziurę w lodzie.
– Zdaje pan sobie sprawę, jak będą wyglądały ściany tego komina, gdy temperatura się ustabilizuje? Ostry kąt spadku, gładkie, liczące kilka kilometrów trasy idealnie nadające się do najbardziej ekstremalnych zjazdów. Idę jednak o zakład, że Syndycy nie podziękują nam za ich stworzenie.