– Obawiam się, że ma pani rację, zwłaszcza że wybicie tego otworu naruszyło pokrywę lodową w promieniu setek kilometrów. – Żarty na ten temat wydawały się najgłupszą rzeczą, jaką mogli w podobnej sytuacji robić, lecz to też był element pozwalający odwrócić uwagę od stanu wrót hipernetowych.
Została godzina do rozpoczęcia manewru pozwalającego na skrycie się za masą gwiazdy. Jeśli wrota zaczną rozpadać się teraz albo nawet za pół godziny, flota zostanie zniszczona tuż przed dotarciem do miejsca, w którym miałaby szanse na przetrwanie. Byłaby to prawdziwa ironia losu.
Geary mimo dręczącej go obawy, że zejście z mostka z pewnością doprowadzi do jakiejś katastrofy, udał się na moment do komnat ukrytych w najbezpieczniejszej części kadłuba, gdzie członkowie załogi mogli się w spokoju pomodlić. Poproszenie przodków o łaskę, zwłaszcza w tak dramatycznym momencie, wydało mu się jak najbardziej uzasadnione. Na pewno nie powinno w niczym zaszkodzić. Starał się znaleźć kontakt z Michaelem Gearym, lecz ani jego brat, ani noszący to samo imię wnuk nie odpowiedzieli. W końcu sięgnął dłonią, by zgasić ceremonialną świecę, powstrzymał się jednak w ostatniej chwili.
– Dostałem wiadomość od ciebie, Mike. Twoja wnuczka mi ją przekazała. Też mi ciebie brakuje.
Kilka minut później zajął ponownie swoje miejsce na mostku i wrócił do obserwowania ekranów, na których widać było holograficzne odzwierciedlenie floty przemierzającej bezmiar przestrzeni kosmicznej w wewnętrznej części Systemu Centralnego. Punkt, w którym zaczną się kryć w stożku cienia rzucanym przez tutejszą gwiazdę, wciąż wydawał się bardzo odległy.
Ostatnie pięć minut ciągnęło się jak wieczność. Na mostku „Nieulękłego” panowała kompletna cisza, ludzie nawet jakby wstrzymywali oddech. Tylko Desjani zachowywała się jak zwykle. Przeglądała jakieś dokumenty, ale gdy Geary przełączył się na jej stanowisko, zauważył, że odwraca kartki zbyt szybko, by móc je przeczytać.
Licznik dotarł do zera. Geary zaczerpnął raptownie tchu, zdając sobie sprawę, że od kilkudziesięciu sekund wstrzymywał oddech. Natychmiast też sięgnął do klawiatury komunikatora, szepcząc pod nosem krótką dziękczynną modlitwę.
– Do wszystkich jednostek floty Sojuszu, mówi admirał Geary. Przyspieszyć do .15 świetlnej, czas dwa pięć. Zwrot, dół, zero cztery stopni i na bakburtę trzy sześć stopni. Jednostki wyznaczone do zespołu uderzeniowego numer jeden przechodzą pod rozkazy kapitana Duellosa, czas trzy zero.
Musiał teraz poczekać, aż wysłany z prędkością światła sygnał dotrze do wszystkich okrętów, a przy takim rozciągnięciu szyku trzeba było na to wielu sekund, a nawet całej minuty. Tyle samo czasu musiało upłynąć, nim przyszła odpowiedź z potwierdzeniem odebrania rozkazu. Kolejne ikonki rozbłyskiwały, kiedy okręty odpowiadały. Manewr zostanie wykonany o czasie.
Desjani skinęła wachtowemu z manewrowego, a ten wprowadził odpowiednie komendy do systemu, polecając przyspieszyć i zmienić kurs. „Nieulękły” skręcił, spadając równocześnie w dół. Moment później jego główna jednostka napędowa zwiększyła ciąg. Ten sam manewr wykonały wszystkie okręty floty.
– Za jakieś cztery godziny i trzydzieści minut – zauważyła Desjani – syndyccy przywódcy zaczną mieć powody do wielkich zmartwień.
– Jeszcze nie dotarliśmy do celu – przypomniał jej Geary. – Jeśli wrota zostaną wysadzone w tym momencie, fala uderzeniowa uderzy i w nas.
– Nie mogę powiedzieć, bym darzyła Syndyków wielkim szacunkiem, ale wydaje mi się, że nawet oni nie są aż tak głupi, by zniszczyć własną flotyllę, skoro nie muszą tego robić. – Przyglądała się oddalającym od szyku okrętom zespołu uderzeniowego. – Kiedy ma pan zamiar poinformować szacownych przywódców tego systemu, jaki los chcą im zgotować szlachetni przywódcy Światów Syndykatu?
– Za momencik. Zanim to nastąpi, chcę, by członkowie Egzekutywy zobaczyli, że zmieniliśmy kurs, i mieli czas na zastanowienie się, co to może dla nich oznaczać. Potem otrzymają od nas przekaz, który pogłębi panujące zamieszanie i z pewnością wywrze większy nacisk.
Desjani obejrzała się przez ramię na senatora Sakaiego siedzącego spokojnie, lecz obserwującego bacznie każdy ich ruch.
– Skoro mowa o naciskach i mieszaniu w głowach: czy politycy nie próbowali poprawiać pańskiego wystąpienia?
– Costa sugerowała, żeby jej pozwolił na podostrzenie tekstu, Sakai zdawał się podchodzić do tej kwestii z dużą obojętnością, a Rione była przeciwna, twierdziła, że powinienem przemawiać własnymi słowami, jak żołnierz, a nie jak polityk.
– A niech mnie, znowu zgadzam się z tą kobietą.
– Chyba oboje musimy do tego przywyknąć. – Geary siedział przez dłuższą chwilę spokojnie, milcząc, potem spojrzał na zegar. Już czas. Jego oświadczenie dotrze do przywódców Syndykatu chwilę po tym, jak zauważą, że większa część floty znalazła się w bezpieczniejszym miejscu, lecz zanim tam dotrze, może się dobrać jeszcze do większości celów w tym systemie. Wyzwanie rzucone Shalinowi jak na razie nie przyniosło żadnych widocznych rezultatów. Ciekawe, jak zareaguje na treść tego przekazu.
Zaczerpnął dwa razy tchu, aby uspokoić nerwy, i przygotował się do wygłoszenia przemowy. Włączył komunikator, ustawiając go tak, by sygnał został odebrany przez wszystkich Syndyków w tym systemie.
– Tutaj admirał John Geary, zwracam się do obywateli Światów Syndykatu. Z przykrością pragnę was poinformować, że członkowie Egzekutywy tak bardzo chcą dopaść moją flotę, że gotowi są nie tylko pozostawić was na pastwę losu, ale także planują totalne zniszczenie i zabicie wszystkich istot żywych w tym systemie. Na wrotach hipernetowych waszego systemu zainstalowano zabezpieczenia pozwalające na zredukowanie fali uderzeniowej, jaka powstaje po implozji. Niestety, ten sam system może być także wykorzystany do odwrócenia tego procesu i spowodowania kolapsu, który będzie miał moc porównywalną z wybuchem supernowej w waszym systemie. Wasi przywódcy właśnie do tego dążą, za cenę waszego życia chcą zyskać szansę na zniszczenie moich okrętów. Nie zrobili tego do tej pory tylko dlatego, że chcą, aby ostatnia flotylla okrętów wojennych Syndykatu, jaką dysponują, dotarła do punktu skoku i opuściła bezpiecznie ten system. Nie chcą jej użyć, aby was bronić. Pragną ją uratować, aby utrzymać kontrolę nad pozostałymi systemami. Wasi przywódcy nie obawiają się skutków tej eksplozji, ponieważ znajdują się na pokładzie pancernika, który w momencie wysłania sygnału inicjującego kolaps wykona skok na Mandalona, pozostawiając was wszystkich na pewną śmierć. Nie przeżyje żaden świadek tego, co tutaj się wydarzy. Zginą wszyscy ludzie, zniszczeniu ulegną wszystkie urządzenia, a oni będą mogli kontynuować tę bezsensowną wojnę. Przybyliśmy tu, by negocjować zakończenie walk. Warunki przedstawione Egzekutywie wysłaliśmy w poprzedniej wiadomości, ale dołączę je także do tego przekazu, abyście zrozumieli, że naszym celem jest zakończenie wojny na warunkach akceptowalnych dla obu stron. Wasi przywódcy odrzucili jednak naszą ofertę, wolą bowiem doprowadzić do zagłady kolejnego systemu gwiezdnego, niż przyznać się do popełnienia błędu albo przyjąć warunki, których sami nie ustalili. Kiedy dotrze do was ten przekaz, większość okrętów mojej floty będzie się znajdowała w bezpiecznym miejscu, w stożku cienia gwiazdy tego systemu, ale wy nie będziecie mieli szans na przeżycie, jeżeli nie podejmiecie działań zmierzających do ocalenia siebie i Światów Sojuszu. Wiecie, kim jestem i co zrobiłem. Wiecie też, czego dopuścili się wasi przywódcy w przeszłości. Zdecydujcie, komu bardziej można zaufać. Wasze życie i przyszłość Światów Syndykatu leżą w waszych rękach. Na honor naszych przodków.