Wkrótce z jednostek Duellosa nadeszły raporty donoszące głównie o pomniejszych uszkodzeniach. Potem zameldował się „Zręczny”, tym razem informacje były o wiele poważniejsze w wymowie. Geary zaklął, czytając ostatnią listę, a potem od razu wywołał dowódcę „Tanukiego”.
– Kapitanie Smyth, proszę wyznaczyć jednostkę, która podejdzie do „Zręcznego”, jak tylko usuniemy zagrożenie ze strony wrogiej flotylli. Chciałbym, aby jak najszybciej przywrócono mu zdolność manewrową.
Smyth odpowiedział z kilkusekundowym opóźnieniem:
– Wiem, że chciałby pan, abyśmy jak najszybciej przywrócili „Zręcznemu” zdolność manewrową. Przydzielę do tego zadania „Wiedźmę”, ale zaznaczam od razu, że bardzo mi się nie podobają nadesłane właśnie raporty o naruszeniu struktury szkieletu kadłuba. Te uszkodzenia mogą być zbyt poważne jak na zdolności naprawcze moich jednostek.
– Rozumiem. – Geary usiadł wygodniej, nie spuszczając wzroku z wyświetlaczy. – Ludzie, którzy zatwierdzają tak słabe konstrukcje, powinni mieć przywilej siedzenia wewnątrz nowych okrętów podczas bitwy.
Desjani skrzywiła się, słysząc te słowa.
– „Zręczny” został tak poważnie uszkodzony z winy własnego dowódcy.
– Nie wiemy jeszcze, dlaczego „Sprytny” zmienił kurs.
– Nie otrzymał pan raportów z jego pokładu?
– Otrzymałem.
– Czy jest w nich odniesienie do jakiegokolwiek problemu z systemem manewrowym? – drążyła Desjani.
– Nie. Zmiana kursu nastąpiła po wprowadzeniu komendy przez sternika. Nie wiem tylko, dlaczego ją wprowadzono.
– A czy to ważne? – Zamilkła na moment, a potem dodała, wolno cedząc słowa: – Czytałam o Beowulfie i o innych dokonaniach Kattniga z ostatnich miesięcy. Zaczęłam się też zastanawiać, dlaczego oficer, który brał udział w tak krwawych walkach, zachowuje się jak nadrabiający miną młodzik, jakby nie wiedział, czy da sobie radę w sytuacji kryzysowej.
– Rozumiem. To wygląda, jakbyśmy mówili o dwóch różnych osobach.
– Być może mówimy o dwóch różnych osobach – dokończyła Desjani, zniżając głos. – Może widział już zbyt dużo krwi, stracił zbyt wiele okrętów. Może Beowulf był tą bitwą, która przelała czarę goryczy, I po niej już nie jest w stanie wytrzymać napięcia. Takie rzeczy się zdarzają.
Geary nie spuszczał z niej oczu.
– Wydawało mi się, że komisja medyczna floty jest w stanie wyłapać takie przypadki.
– Nie zawsze. Rozmowa z lekarzami jest jak przesłuchanie, wiemy tylko to, w co chce wierzyć delikwent, który staje przed komisją. Jeśli zdołał przekonać siebie, że jest zdrowy, my będziemy uważali tak samo. – Pokręciła głową. – Może Kattnig nie był tego świadomy, nie zdawał sobie sprawy, że załamie się w takiej sytuacji. Ale straciliśmy przez niego co najmniej jeden okręt. A najprawdopodobniej dwa.
– Nadal nie… – odwrócił wzrok.
– Kapitan Duellos przejął tymczasowo dowodzenie „Sprytnym”, ale nie ma uprawnień do usunięcia Kattniga ze stanowiska i zamknięcia go w areszcie. Pan może i powinien to zrobić.
Geary odwrócił się, by spojrzeć jej w oczy.
– Ten rozkaz dotrze do nich dopiero za godzinę. Dlaczego pani tak bardzo chce uwalić Kattniga? Ten człowiek ma nieposzlakowaną kartotekę. Komisja medyczna także go oczyściła.
– Miał nieposzlakowaną kartotekę. A skoro przekroczył granicę załamania nerwowego, powinien sam to zgłosić, zanim doprowadził do ofiar wśród ludzi.
– Jeśli usunę go teraz ze stanowiska, w oczach wielu oficerów i marynarzy będzie to równoznaczne z uznaniem go za tchórza, który zdezerterował w obliczu wroga! Naprawdę chce pani podjąć tak pochopną decyzję i zniszczyć człowieka, który tak wiele zrobił dla Sojuszu? – zaczął podnosić głos.
Oczy Desjani zapłonęły, pochyliła się ku niemu, wsuwając głowę za pole siłowe otaczające stanowisko dowodzenia. Twarz jej poczerwieniała, oddychała szybko i płytko.
– On jest już trupem, admirale Geary. Wie pan doskonale, jakie zasady panują w tej flocie. Wie pan, czym się kierujemy. Nie wierzę, że nie zrozumiał pan jeszcze tak podstawowej zasady. Kattnig zhańbił się na oczach wszystkich. Uciekł z pola walki. Oficerowie i marynarze polegli z jego winy. Ale to nie był pompatyczny dureń pokroju Numosa. Kattnig wiedział doskonale, co robi. Zdawał sobie sprawę z tego, jak zostanie potraktowany. I znał los, jaki go czeka. A co pana zdaniem powinien zrobić człowiek honoru w podobnej sytuacji? Człowiek, który sam się doprowadził do takiego stanu?
W końcu do niego dotarło, o czym naprawdę Tania mówi.
– Należy go zamknąć dla jego własnego dobra, żeby nie targnął się na własne życie.
– Tak, admirale Geary. A panu radzę, aby nigdy więcej nie sugerował pan przy ludziach, że pragnę zniszczyć dobrego oficera! – Cofnęła się gwałtownie poza barierę i wbiła pełen wściekłości wzrok w ekrany.
Geary potrzebował chwili, by ochłonąć, potem wywołał „Sprytnego”.
– Zwalniam kapitana Kattniga z zajmowanego stanowiska ze skutkiem natychmiastowym i rozkazuję, aby umieszczono go w areszcie. Tymczasowym dowódcą „Sprytnego” zostaje pierwszy oficer. – Zacisnął zęby, kończąc transmisję. – Proszę o wybaczenie, kapitanie Desjani. Nie chciałem pani urazić. Oskarżanie pani o takie zamiary było bardzo niestosowne, zwłaszcza że tak dobrze panią poznałem od strony zawodowej. – Desjani tylko skinęła głową, wzrok miała utkwiony gdzieś w przestrzeni. – Przyjdzie taki dzień, że nauczę się przyjmować pani opinie bez mrugnięcia okiem.
Uspokoiła się nieco.
– Uwierzę, jak to zobaczę.
– Sądzi pani, że ten rozkaz dotrze do „Sprytnego” na czas?
– Tak. Mam nadzieję, że się myliłam.
– Miała pani stuprocentową rację.
Zamilkli oboje i obserwowali w ciszy wolny ruch symboli na ekranach wyświetlaczy.
Zbliżali się do syndyckiej flotylli i zespołu uderzeniowego ze składową prędkością przekraczającą nieco .2 świetlnej. Dzięki temu już po półtorej godzinie dostrzegli, że okręty Duellosa zwalniają, wykonując rozkazy Geary’ego. Gdy weszły na nowy wektor, Desjani skinęła głową z aprobatą.
– Jeśli nie zajdą jakieś zmiany, zespół uderzeniowy dopadnie flotyllę w tym samym czasie co my.
Ściana syndyckich okrętów nie rozpadła się, ale też nie ścieśniła ponownie szyku. Flotylla trzymała się tego samego wektora, zmierzając w kierunku planety rządowej i nadlatującej przeciwległym kursem floty Sojuszu.
– Ciekawe, co zamierza zrobić Shalin? – zastanawiała się na głos Desjani. – Przeleci przez nas jak przez zespół uderzeniowy i nie wdając się w dalszą walkę, będzie kontynuował misję zlikwidowania członków nowej rady?
– Nie znajdzie ich tak łatwo. Mają całą powierzchnię planety do dyspozycji. – Geary wsparł głowę na dłoni i zamyślił się. – Rione sugerowała, że on pragnie nie tylko mojej porażki, ale i śmierci.
– Nie ma się czemu dziwić, sir.
Zdecydował, że nie będzie komentował jej odpowiedzi.
– To może świadczyć o tym, że spróbuje mnie dzisiaj pokonać.
Desjani rozważyła tę ewentualność i skinęła głową.
– Możliwe. Kiedy ostatnio nas zaatakował, straciliśmy… liniowiec.
– Straciliśmy „Obrońcę” – poprawił ją z pełnym spokojem.
– Tak, sir. Shalin może uważać, że pokonał nas wtedy, ponieważ ponieśliśmy bardzo poważne straty, wpadając w zastawioną przez niego pułapkę. Potem przegrupowaliśmy się i uciekliśmy na Corvusa, nie dając mu szansy na dalszą walkę. Może więc nadal sądzić, że jest lepszym dowódcą niż pan. – Skinęła głową raz jeszcze, po części do siebie. – Najpierw pokona flotę Sojuszu, potem pozbędzie się nowej rady i obejmie jednoosobowe rządy nad Światami Syndykatu. Wiem, że to szalona myśl, ale pasuje mi do niego. To by też tłumaczyło, dlaczego nie doszło do rozłamu we flotylli pomimo wyraźnej dyskusji. Skłonił wszystkich do pozostania, obiecując atak na nas.