– Na to wygląda. Wciąż żyjemy.
– To cud – mruknęła Tania. – Tak, wiem, żyjemy, ale czy pan zdaje sobie sprawę, że oni nas nie okłamali? Nie wierzyłam, że dożyję takiego momentu.
– Wydaje mi się, że powinniśmy podziękować żywemu światłu gwiazd za to ocalenie. – Geary nacisnął klawisz komunikatora. – Do wszystkich jednostek floty Sojuszu, mówi admirał Geary. System zabezpieczeń na wrotach hipernetowych zadziałał. Niebezpieczeństwo minęło. Kontynuujcie wyznaczone zadania. – Odwrócił się do Rione. – Zdaje się, że może pani prowadzić dalej negocjacje.
Wiktoria wstała z uśmiechem.
– Oczywiście, admirale. Zapalę też dzisiaj świecę w intencji kapitan Cresidy.
Gdy wyszła, Geary spojrzał na Desjani.
– Proszę mi przypomnieć, że mam zrobić to samo.
– O tym nie muszę chyba panu przypominać – odparła tym samym tonem, jakim łajała wachtowych. – Ale zrobię to, a potem sama zapalę jej świecę. Ciekawe, dlaczego te wrota się zapadły?
– Ktoś lojalny wobec obalonej władzy i na tyle zdesperowany, by zginąć, mógł wysłać ten rozkaz – kombinował Geary. – Albo…
– Tak. Albo stoją za tym nasi tajemniczy nowi wrogowie. Jakoś się domyślili, gdzie jesteśmy, i wysłali rozkaz samozniszczenia wrót. – Desjani odchyliła się, lecz wciąż widać było, że jest spięta. – Gdyby wysłali ten rozkaz wcześniej, zanim Syndycy skasowali algorytmy zagłady, unicestwiliby życie w Systemie Centralnym i zlikwidowali flotę Sojuszu.
– To miłe z ich strony. – Geary potarł brodę, rozmyślając o kolejnej sprawie do załatwienia. – Coś czuję, że na tym się nie skończy.
– O nie, sir.
– Obcy mogli się dowiedzieć o naszej obecności w tym systemie za pośrednictwem wirusów w systemach okrętów Światów Syndykatu. – Geary zabębnił palcami po podłokietniku fotela. – Niektóre z nich, głównie pancerniki, są mocno uszkodzone, ale nadal sprawne. Powinniśmy wysłać w ich pobliże nasze jednostki, aby „niosły im pomoc”. – Desjani aż uniosła brew ze zdziwienia. – Umieścimy na ich pokładzie ludzi, czy się to komuś podoba czy nie. Uczynimy humanitarny gest, opatrzymy rannych i ewakuujemy tych, którzy nie mogli skorzystać z kapsuł ratunkowych. W tym samym czasie nasi specjaliści przeskanują ich systemy operacyjne w poszukiwaniu wirusów zostawionych przez Obcych.
Desjani się rozchmurzyła.
– Jeśli systemy są zawirusowane, upewnimy się, że Syndycy nie mieli o tym pojęcia.
– Właśnie. I sprawdzimy, w jaki sposób Obcy dowiedzieli się o naszej obecności w tym systemie. Jeśli wirusów nie znajdziemy, będzie to znaczyło, że albo Syndycy także sobie z nimi poradzili, albo Obcy nie mieli zamiaru ich szpiegować.
– Na pana miejscu nie postawiłabym złamanego grosza na to drugie rozwiązanie. Kimkolwiek oni są, wykorzystują każdą okazję do zdobycia nad nami przewagi. – Desjani pokręciła głową. – W każdym razie skorzystamy z przykrywki, że to pomoc niesiona rozbitkom. Obawiam się, że nawet pan nie zdoła znaleźć wystarczającej liczby ochotników do oddziałów abordażowych.
– Wiem. – Geary się uśmiechnął. – Ale mam przecież całą masę komandosów.
Generał Carabali zaakceptowała jego rozkazy bez problemu, uśmiechnęła się tylko z satysfakcją, gdy wyjawił jej prawdziwe cele misji.
– Admirale, sugerowałabym, aby pancerniki i liniowce, na których stacjonują moi ludzie, podeszły jak najbliżej wyznaczonych celów. Mając nad głową tak potężną siłę rażenia, Syndycy nie powinni się nam stawiać, dzięki czemu nie dojdzie do dalszych zniszczeń w ich systemach.
Nie mówiąc już o tym, że sami nie zostaną wystrzelani.
– Świetny pomysł. Włączę go do naszego planu. Powiadomię panią natychmiast po ustaleniu listy okrętów biorących udział w akcji, aby mogła pani wprowadzić swoich ludzi w jej szczegóły. Jeśli będzie pani potrzebowała wsparcia ze strony specjalistów floty, proszę dać mi znać. Wyznaczę wystarczającą liczbę „ochotników”.
– Dziękuję, sir. Mam dość informatyków w naszych szeregach, powinni sobie poradzić z tym zadaniem. Ktoś musi im jednak wyjaśnić, czego mają szukać. Z tego co pan mówił, te programy działają na zupełnie innej zasadzie niż nasze.
– Zdecydowanie innej, generale. Zadbam o to, by oficerowie odpowiedzialni za bezpieczeństwo systemów na okrętach, z których pochodzić będą oddziały abordażowe, podzielili się z wami całą wiedzą, jaką posiadają na ten temat.
Raz jeszcze spróbował się odprężyć. Nic już nie powinno zagrozić flocie Sojuszu, chyba że tutejsza gwiazda zapragnie nagle przejść w fazę nowej. Gdy liniowce Duellosa dopadły ostatni sprawny pancernik, Geary połączył się z politykami.
– Proszę zasugerować członkom nowej Egzekutywy, że nie będziemy niszczyli okrętów, które ocalały z pogromu, jeśli ich załogi powstrzymają się od otwierania ognia do naszych jednostek.
Rione uśmiechnęła się ponuro.
– Zapewniam pana, że z największą ochotą zgodzą się na wszystko, co pozwoli im na ocalenie resztek floty. Gratuluję kolejnego zwycięstwa, admirale.
– Dziękuję. Liczę na to, że przekuje je pani w trwały pokój.
– Zrobię co w mojej mocy.
Następne kilka godzin minęło jak z bicza strzelił. Okręty Sojuszu podeszły do wraków syndyckich pancerników i rozpoczęto zrzuty oddziałów wsparcia, które niemal niczym się nie różniły pod względem uzbrojenia i opancerzenia od oddziałów szturmowych korpusu.
– OWy mają do wykonania zadania o charakterze pokojowym, natomiast OSy są wykorzystywane do prowadzenia walk – wyjaśniła generał Carabali. – Ale ich wyposażenie jest tak konfigurowane, aby w każdej chwili mogły się zamienić rolami.
– Czyli mamy do czynienia z oddziałami, które różnią się wyłącznie nazwą – podsumował Geary.
– Nie, sir – zaprzeczyła z pełną stanowczością Carabali – to zupełnie różne jednostki posiadające identyczne wyposażenie. Instrukcje taktyczne mówią to bardzo wyraźnie.
Debatowanie o semantyce z komandosami, którzy dysponowali dokumentami potwierdzającymi ich tezy, było zwykłym marnowaniem czasu, dlatego Geary przyjął do wiadomości sposób rozumowania swojej rozmówczyni i powrócił do obserwowania operacji przeczesywania syndyckich wraków. Kilka razy ulegał pokusie i przełączał się na obraz z kamer osobistych dzięki którym mógł widzieć to samo co żołnierze przez wizjery hełmów. Niestety, wnętrza pancerników wyglądały tak samo, wszędzie było widać ślady potwornych zniszczeń. Gdy oddziały natykały się na Syndyków żywych, ale uwięzionych z dala od czynnych kapsuł ratunkowych, zmuszano ich do opuszczenia wraku pod eskortą komandosów, co jednak (jeśli wierzyć zapewnieniom generał Carabali) nie było równoznaczne z wzięciem ich do niewoli.
– Większość systemów tych pancerników uległa całkowitemu zniszczeniu, a te, które ocalały, zostały skasowane przez ewakuujące się załogi – zameldowała po jakimś czasie Carabali. – Niemniej wasi informatycy twierdzili na odprawie, że te wirusy są tak odmienne, że zwykłe kasowanie nie powinno ich usunąć, i jak się okazuje, mieli rację. Znaleźliśmy ślady wirusów w wielu miejscach.
Zatem DON Boyens nie zataił informacji o istnieniu wirusów zaimplementowanych przez Obcych. Wyglądało na to, że Syndycy naprawdę nie zdawali sobie sprawy z ich istnienia.
– Które systemy były zainfekowane?
– Tego nie jesteśmy do końca pewni – przyznała Carabali. – Pancerniki są tak pokiereszowane, że systemy musiały wielokrotnie przekierowywać strumienie danych na obwody zapasowe i wykorzystywać wciąż czynne fragmenty sieci do zastępowania całości. Z tego też powodu nie potrafimy powiedzieć, które podsystemy były zainfekowane od początku.
– Dziękuję, generale. Doskonała robota.