Выбрать главу

– Czy mamy kontynuować te prace, admirale? Na przykład na powierzchni planety rządowej?

– Jeszcze nie wiem, generale. Ale dam pani znać, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Geary potarł raz jeszcze oczy, marząc choćby o chwili prawdziwego odpoczynku. Zszedł do kajuty, lecz wydawała mu się teraz bardziej więzieniem niż schronieniem. Jak długo jeszcze potrwają negocjacje? Właśnie się dowiedział, że politycy wyciągnęli z celi Boyensa, aby im pomagał w rozmowach, co mogło, choć nie musiało być dobrym znakiem.

Włączył wyświetlacz, by przyjrzeć się sytuacji w pełnej skali. Gromada frachtowców przenoszących JSR-y nadal wisiała w bezruchu w pobliżu wrót hipernetowych, jakby czekała na kolejne rozkazy, mimo że wydarzenia w systemie uczyniły ich misję całkowicie niepotrzebną, nie wspominając już o takim szczególe jak unicestwienie wrót, których jednostki te strzegły, by zaskoczyć nadlatującą flotę Sojuszu. Samotna kurierska ŁZa ruszyła obrzeżami systemu w kierunku punktu skoku na Mandalona, ale sądząc z prędkości, jaką rozwijała, jej załoga nie spodziewała się w najbliższej przyszłości otrzymania rozkazu skoku.

Kapitan Smyth z „Tanukiego” uwijał się jak w ukropie, kierując jednostki pomocnicze w pobliże najmocniej uszkodzonych okrętów wojennych, aby zapewnić im niezbędną pomoc w najpilniejszych naprawach.

Geary połączył się z dowodzącą „Sprytnym” komandor Lavoną, formalnie przekazując jej tymczasowe dowodzenie nad liniowcem. Zasugerował jej przy okazji, że liczy na szybkie zakończenie dochodzenia w sprawie śmierci kapitana Kattniga, i zasugerował, jakimi wnioskami powinno się ono zakończyć. Jego podejście do sprawy mocno ucieszyło Lavonę.

– Nie wiem, dlaczego kapitan zachował się tak a nie inaczej podczas ostatniej bitwy, ale do tej pory był naprawdę dobrym oficerem, admirale.

– I tak zostanie zapamiętany – obiecał jej Geary.

Po tej rozmowie wrócił do obserwacji ekranów wyświetlających aktualne dane o stanie jednostek, poniesionych stratach i przeprowadzanych naprawach. Mógł tylko czekać, nic więc dziwnego, że poczuł się dziwnie bezsilny jak na admirała floty.

Gdy zaproszono go w końcu do udziału w negocjacjach, nie opuścił od razu kajuty. Najpierw poświęcił kilka chwil na poprawienie munduru, potem niespiesznym krokiem przemierzył korytarze „Nieulękłego”, schodząc do sali w najmocniej zabezpieczonej części flagowca, tuż obok pomieszczeń sekcji wywiadu. Przed wejściem stali komandosi. Niektórzy pełnili wartę, inni czekali na zakończenie obrad, by odprowadzić Boyensa. Gdy wszedł do pomieszczenia, zobaczył siedzących wokół stołu senatorów i syndyckiego DONa. Nie było hologramów nad blatem ani ekranów z wizerunkami członków rady i negocjatorów drugiej strony. Costa miała wojowniczą minę, jakby się z czymś nie zgadzała, Sakai wyglądał na lekko niezdecydowanego, a Rione, jak zwykle zresztą, doskonale maskowała swoje uczucia. Boyens z kolei nie krył złego humoru.

Kiedy Geary zajął miejsce, Wiktoria podsunęła mu komunikator.

– Doszliśmy do porozumienia. Nowi przywódcy Światów Syndykatu przystali na prawie wszystkie warunki pierwotnej wersji proponowanego traktatu.

Miny siedzących wokół ludzi zdawały się przeczyć treści słów, które właśnie mu przekazano. Musiał więc zastanowić się dwa razy, zanim uznał, że słuch go nie myli.

– To chyba dobrze?

Sakai pokiwał głową.

– To bardzo dobrze, admirale. – Skrzywił się nieco, gdy Geary spojrzał mu prosto w oczy. – Widzi pan na naszych twarzach niedowierzanie. Nie potrafimy jeszcze przyjąć do wiadomości, że wojna pomiędzy Sojuszem a Światami Syndykatu formalnie dobiegła końca. Od urodzenia żyliśmy w świecie, w którym toczono zacięte walki.

Jedno ze sformułowań zwróciło uwagę Geary’ego.

– Formalnie dobiegła końca?

– Tak. – To słowo wystarczyło, by pokazać, jak wielka gorycz przepełnia Costę. – Przywódcy Światów Syndykatu, ci poprzedni, rzecz jasna, doprowadzili wiele systemów na skraj bankructwa. Członkowie nowej rady przyznali, że to co widzieliśmy na Atalii, Parnosie i tutaj, dzieje się także we wszystkich pozostałych sektorach ich przestrzeni. Bunty, rewolucje, w kilku przypadkach totalna anarchia.

– Światy Syndykatu są w rozsypce – dodała Rione. – A my wbiliśmy ostatni gwóźdź do ich trumny, niszcząc resztki floty, którą mogła wykorzystać nowa rada do zaprowadzenia porządku.

– Ta flotylla nie podporządkowywała się rozkazom wydawanym przez nowe władze – zauważył ze zbolałą miną Boyens.

– To prawda. Co nie zmienia faktu, że flotylla dowodzona przez Shalina była ostatnim zgrupowaniem, dzięki któremu władze centralne mogłyby zahamować proces rozpadu. W niektórych regionach sytuacja wygląda nieco lepiej niż w innych, ale musimy spojrzeć prawdzie w oczy: Egzekutywa nie kontroluje już sytuacji w Światach Syndykatu. To może utrudnić na przykład wymianę jeńców wojennych. Niewykluczone, że nasza flota będzie musiała zadbać o to, by niektóre systemy zaczęły respektować ten zapis.

W końcu zrozumiał, skąd te miny.

– Zatem traktat niczego nam nie gwarantuje.

Sakai zaprzeczył ruchem głowy.

– Nie, admirale. Aż tak źle nie jest. Nie musimy się już obawiać ataków ze strony sił lojalnych wobec władz Światów Syndykatu.

– Ale ich spadkobiercy to już zupełnie inna sprawa – wtrąciła Costa. – Tutejsi Syndycy nie mają wpływu na przebieg wydarzeń w innych sektorach przestrzeni Syndykatu, to znaczy dawnej przestrzeni Syndykatu, wiedzą jedynie, które systemy i bloki odłączyły się od macierzy. Spróbują odtworzyć Światy Syndykatu, ale szanse na to, że będziemy mieli do czynienia z mocarstwem na miarę dawnych Światów Syndykatu, są mniej niż marne.

– Jedyna pociecha w tym, że żaden z odłamów nie będzie dysponował tak wielką siłą, by realnie zagrozić Sojuszowi – zauważył Sakai.

– Na razie – odparła Costa. – Jest kilka naprawdę bogatych systemów, które mają pieniądze i infrastrukturę. Za jakiś czas dorobią się pokaźnych flot do obrony i ekspansji.

Zamyślony głęboko Geary pocierał czoło obiema dłońmi.

– Zatem wojna dobiegła końca, ale musimy sobie jeszcze poradzić z mniejszymi zagrożeniami istniejącymi na terytorium Światów Syndykatu.

– Ponieważ nie możemy dopuścić, aby stały się większe i z czasem zagroziły Sojuszowi. – Costa spojrzała spode łba na drugi kraniec stołu. – Nie mówiąc już o tym, że mamy na głowie znacznie poważniejsze niebezpieczeństwo. – Uderzyła palcami w leżącą przed nią klawiaturę. – Niedawno przybył do tego systemu okręt kurierski. Nowi przywódcy Światów Syndykatu udostępnili nam wiadomość, którą przywiózł, i równocześnie poprosili o pomoc. W jednej chwili chcą nas wymordować, a zaraz potem błagają o pomoc.

Nad stołem pojawiła się twarz kobiety w mundurze syndyckiego DONa. Na jej twarzy nie było widać typowej dla wysokich przywódców arogancji, tylko czyste przerażenie.

– Wysłaliśmy całą serię próśb o pomoc, ale nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Sytuacja uległa znacznemu pogorszeniu. Właśnie otrzymaliśmy ultimatum od przywódców Enigmów. Żądają, by ludzie całkowicie opuścili ten system gwiezdny.

– Enigmowie? – zapytał Geary. – Tak Syndycy nazywają Obcych?

Boyens skinął głową.

– Nie wydawało mi się to zbyt ważne, dlatego o tym nie wspominałem. Jeśli to pana w jakiś sposób uspokoi, do dzisiaj tylko trzech członków nowej rady cokolwiek wiedziało na temat obcej rasy. Inni nie mieli dostępu do informacji na ten temat. Tak na marginesie, kobieta na hologramie nazywa się Gwen Iceni i pochodzi z systemu Midway. Jeśli wolno mi coś powiedzieć: jest naprawdę prawa i uczciwa, mimo że nosi mundur DONa.

Wspomniana Gwen Iceni mówiła tymczasem dalej:

– To ultimatum nie pozostawia żadnego miejsca na negocjacje i kompromis. Wszelkie próby kontaktu z Enigmami zakończyły się niepowodzeniem. Otrzymaliśmy w odpowiedzi wyłącznie powtórzenie żądań. Dysponujemy tylko kilkoma mniejszymi okrętami wojennymi i siecią stałych instalacji obronnych. Powiedziano mi, że flotylla broniąca naszego sektora odleciała jakiś czas temu. Wcześniej pogranicze zostało ogołocone ze wszystkiego, co mogło się przydać na froncie walki z Sojuszem. Nie pozostało nam nic, czym moglibyśmy się bronić. Nie mamy też środków, które umożliwiłyby ewakuację chociażby połowy naszych obywateli w wyznaczonym przez Enigmów terminie. Prosimy o pomoc, wyślijcie nam wszystko, czym dysponujecie. W przeciwnym razie większość naszego społeczeństwa pozostanie w systemie praktycznie bez szans na obronę, gdy nadlecą Obcy, by objąć ten system we władanie. Będziemy walczyć, ale nie mamy szans na zwycięstwo, jeśli nam nie pomożecie.