– Obywatele oczekują od nas przede wszystkim rozsądnych decyzji, a nie szafowania ich życiem – skontrował Navarro. – Pan może uważać, że posłanie ludzi na pewną śmierć jest ciężkim przeżyciem natury moralnej, ale może mi pan wierzyć, że ludzie mający wykonać taką misję mają po stokroć gorzej.
– Musimy zwyciężyć! Może niektórym nie zależy na zwycięstwie…
– Nie ma pan prawa rzucać takich oskarżeń na pozostałych członków rady – zgasił go siedzący obok.
– Raczej dowodów – prychnął kolejny polityk.
– Zaczynam się zastanawiać – stwierdził przewodniczący – czy sprowadzenie tutaj komandosów kapitana Geary’ego nie byłoby rozsądniejszym rozwiązaniem dla całego Sojuszu. – W szokującej ciszy, jaka zapadła po tych słowach, Navarro zmierzył twardym spojrzeniem każdego z obecnych członków rady. – Mielibyśmy zwyciężyć, niszcząc całe systemy zamieszkane przez ludzi? Za taką cenę? Mamy się wyrzec wszelkich podstaw humanizmu? – Senatorowie spoglądali na siebie, żaden nie potrafił znaleźć odpowiedzi na tak postawione pytania. W końcu przewodniczący wzruszył ramionami. – Rozumiem, że kwestia wykorzystania wrót hipernetowych jako broni przestała istnieć. Dobrze. Dyskusję na ten temat uważam zatem za skończoną. Ze swojej strony muszę przyznać, że wdzięczny jestem przodkom, iż nie muszę wydawać podobnych rozkazów, i żywemu światłu gwiazd za ukazanie nam sposobu zażegnania tego niebezpieczeństwa… – Navarro zamilkł, skupiając ponownie wzrok na Gearym. – Mam świadomość, że wiedza o zagrożeniach, jakie niosą ze sobą wrota, nie mówiąc już o możliwości wykorzystania ich jako broni, dałaby ogromną przewagę osobie, która chciałaby zdobyć władzę nad Sojuszem, choćby przez to, że pozwalałaby wykorzystać panikę spowodowaną kolapsami na naszym terytorium. Ale pan mimo wszystko postanowił nam ją wyjawić.
– Kapitanowi przez myśl nie przeszło, że mógłby zachować tę wiedzę dla siebie – wtrąciła Rione. – Pragnął, by politycy mogli się zająć rozstrzygnięciem problemu, który budził w nim tak wielką odrazę.
– I całe szczęście – odparł zwięźle przewodniczący rady. – Jeszcze dzisiaj podziękuję za to przodkom. Mógł pan też zatrzymać dla siebie syndycki klucz hipernetowy, on także daje naszym siłom ogromną przewagę. Dzięki temu, kapitanie, stałby się pan człowiekiem niezastąpionym.
– Taka rola jest ostatnim, czego naprawdę pragnę, sir – zapewnił Geary, zastanawiając się równocześnie, czy politycy mogą wyczytać z wyrazu twarzy jego prawdziwe myśli.
– Dla wielu ludzi to jedyna nadzieja na zachowanie posady, kapitanie Geary. Proszę kontynuować.
Niewiele zostało już do omówienia. Komodor zreferował przebieg ostatnich potyczek i dotarł do bitwy o Varandala, już na terytorium Sojuszu.
– Jest pan pewien, że Syndycy zamierzali dokonać kolapsu tutejszych wrót hipernetowych w rewanżu za kataklizm, który spustoszył Kalixę? – zapytała przysadzista.
– Tak przypuszczamy, pani senator. Wszystkie posunięcia Syndyków w tym systemie zdają się na to wskazywać. Chciałbym tutaj nadmienić, że bohaterska postawa jednostek broniących Varandala przyczyniła się w znacznym stopniu do niepowodzenia syndyckiego planu.
Navarro odwrócił się do admirała Timbale’a.
– Co mówią na ten temat jeńcy z podjętych kapsuł ratunkowych? Te okręty należały do flotylli rezerwowej?
Timbale zacisnął usta, zastanawiając się nad właściwym doborem słów.
– Większość z nich nie ma bladego pojęcia, po co tu przylecieli i dlaczego trzymano ich tak długo na przeciwległym krańcu Światów Syndykatu. Słyszeli plotki o tajemniczym nowym przeciwniku, ale nikt nigdy nie widział go na oczy. W czasie przesłuchań kilku oficerów przyznało, że ich celem było doprowadzenie tutejszych wrót do kolapsu, co miało być zemstą za zniszczenie Kalixy. Wydawali się także zaniepokojeni możliwością istnienia obcej inteligentnej rasy za granicami terytoriów Syndykatu. Udało nam się ustalić, że ich misja mogła polegać na strzeżeniu przed nią granic. Niestety, nie potrafili powiedzieć niczego na temat domniemanego wroga. W każdym razie nie potrafiliśmy wydobyć z nich jakiejkolwiek informacji na ten temat.
– Ale potwierdzili, że owa rasa istnieje? – zapytał któryś z polityków.
– Tak, senatorze, potwierdzili. To znaczy reakcje ich mózgów na zadawane przez nas pytania zdawały się potwierdzać taką tezę.
– Czy ta rasa jest nam wroga?
Timbale zawahał się, zanim odpowiedział:
– Wprawdzie jeńcy nie powiedzieli nam tego wprost, ale wiemy, że bardzo się jej obawiają. – Admirał spojrzał na Geary’ego i uśmiechnął się doń. – Już sam fakt, że trzymali z dala od frontu tak ogromne siły, jest wystarczającym dowodem na to, z jaką nieufnością podchodzą do Obcych.
Senator Suva pokręciła głową.
– Dlaczego przesłuchania wcześniej schwytanych oficerów nie ujawniły istnienia obcej rasy? Przecież zdarzało nam się dopaść nawet DONów.
– Nikt ich o to nie pytał, bo i dlaczego miałby to robić? – odparła od razu Rione. – Nie mieliśmy powodu, aby podczas przesłuchań drążyć temat, czy za terytoriami podbitymi przez Światy Syndykatu jest jakaś obca rozumna rasa.
– Ale pan jakimś cudem do tego doszedł – zauważył Navarro, spoglądając na Geary’ego.
– Tyle że nie sam – uściślił Geary. – W trakcie ucieczki uzyskaliśmy dostęp do syndyckich danych z terytoriów, na których nigdy wcześniej nie widziano sił Sojuszu. O tej sprawie dowiedzieliśmy się niejako przypadkiem.
– I wierzy pan w to, że Obcy są odpowiedzialni za wybuch wojny pomiędzy nami a Światami Syndykatu? – Navarro, zadając to pytanie, utracił wiele z niedawnego animuszu.
– Uważam, że to bardzo prawdopodobne. Dzięki tej teorii wszystko zaczyna się układać w logiczny ciąg.
W tym momencie odezwał się kolejny senator. W jego głosie bez trudu można było wyczuć ogromną gorycz.
– Nic nie usprawiedliwi Syndyków i ogromu okrucieństw, jakich się na nas dopuścili, nawet fakt, że zostali zmanipulowani przez Obcych.
– Nie twierdzę, że to ma ich usprawiedliwiać, senatorze – odparł Geary. – To przywódcy Syndykatu podjęli decyzję o wypowiedzeniu wojny. Proszę jednak pamiętać, że fakt, iż Obcy nakłonili ich w jakiś sposób do zaatakowania Sojuszu, oznacza, że uznali nas za zagrożenie, którym należy się zająć. Podobnie było zapewne w przypadku przekazania nam technologii hipernetowej. Tym sposobem nie tylko Syndycy, ale i my umieściliśmy w swoich najważniejszych systemach gwiezdnych miny o niewyobrażalnej wręcz mocy.
– Czy nasi eksperci wyrazili już opinie na ten temat? – zapytał Navarro. – Czy zgadzają się z teorią, że technologia wykorzystywana przy wrotach jest pochodzenia obcego i została celowo przekazana obu stronom konfliktu? Czy ich zdaniem kolaps wrót na Kaliksie nie był spontaniczny?
– Tak, sir. Konsultowałem to zagadnienie ze specjalistami służącymi we flocie. Nie kontaktowałem się z nikim z zewnątrz ze względu na ogromną wagę tej sprawy i brak autoryzacji zwierzchników. – Geary na moment spuścił wzrok. – Niestety, kapitan Cresida, najlepsza specjalistka w tej dziedzinie, jaką miałem pod swoimi rozkazami, poległa w bitwie o Varandala, kiedy „Gniewny”, jej okręt liniowy, został zniszczony.
– Jaylen nie żyje? – mruknął senator, który do tej pory nie zabierał głosu. – Nie wiedziałem. A niech to. Znam jej rodzinę. Powiedział pan, że przed śmiercią otrzymała stopień kapitana?
Geary skinął głową.
– Awansowała na polu walki. Musiałem podjąć cały szereg podobnych decyzji na własną rękę, a teraz zamierzam poprosić przełożonych o ich zaakceptowanie i zatwierdzenie. Mam nadzieję, że rada także odniesie się do nich z wyrozumiałością. Niestety, zaszła również konieczność wymierzenia szeregu kar, a nawet zwołania sądu polowego, o czym informuję z przykrością, licząc jednocześnie na usankcjonowanie jego wyroków.