Okrętka narysowała kółko na czole i przez chwilę szły w milczeniu. Tereska nagle zwolniła.
– Natomiast jak pomyślę, że on mógłby się jednak we mnie zakochać… – wyznała nieopisanie rzewnym, cichym, wzruszonym głosem i westchnęła. – Że on mógłby… Że te uczucia, o których mówił… Że on mógłby się we mnie…
Okrętka odetchnęła gwałtownie i łapczywie, bo uprzytomniła sobie nagle, że słuchając Tereski wstrzymuje oddech i za chwilę mogłaby się udusić.
– No! – popędzała niecierpliwie.
– To mi się to wydaje zupełnie niemożliwe i prędzej się znajdę na Florydzie. Ale do Florydy składakiem możemy nie dopłynąć. Więc niech mnie ręka boska broni zakochać się w nim, bo już bym do końca życia była nieszczęśliwa. To nie jest głupi Boguś…
Okrętka pomyślała sobie z rezygnacją, że w takim razie rzecz jest beznadziejna i nie pozostaje jej nic innego, jak tylko nastawić się na to, że prędzej czy później będzie chyba zmuszona popłynąć na Florydę, jeżeli nie składakiem, to czymś niewiele większym. Tereska tym razem zakochała się w całym świecie!
Tereska rozradowanym wzrokiem popatrzyła po niebie.
– Świat jest bardzo duży – powiedziała odkrywczo. – Musimy przecież obejrzeć chociaż kawałek! Wybij sobie z głowy takie nędzne, zwyczajne życie!