Wiedział bowiem, że o jedenastej musi być w domu; prosił wprawdzie mamę, żeby mu pozwoliła być całą noc poza domem (wymyślił sobie, że koledzy z klasy urządzają jakąś uroczystość), ale napotkał tak surowy sprzeciw, że nie odważył się dłużej nalegać; pozostawało mu więc tylko mieć nadzieję, że pięć godzin rozciągających się między szóstą a jedenastą, będzie dostatecznie długim czasem na jego pierwszą miłosną noc. Jednakże studentka mówiła i mówiła, i przestrzeń pięciu godzin szybko się kurczyła; mówiła o swojej rodzinie, o bracie, który kiedyś próbował popełnić samobójstwo pod wpływem nieszczęśliwej miłości. – Jestem tym naznaczona. Nie mogę być taka jak inne dziewczęta. Nie mogę lekceważyć sobie miłości – powiedziała, a Jaromil wyczuł, że te słowa mają nadać obiecanemu zbliżeniu ciężar powagi. Wstał więc z krzesła. pochylił się nad nią i rzekł bardzo poważnym głosem: – Rozumiem cię, tak, rozumiem cię – podniósł ją potem z krzesła, poprowadził w stronę kanapy i posadził ją na niej.
Potem się całowali, głaskali i pieścili. Trwało to bardzo długo i Jaromil myślał o tym, że powinien już chyba dziewczynę rozebrać, ale ponieważ nigdy jeszcze tego nie robił, nie wiedział, jak zacząć. Przede wszystkim nie wiedział, czy ma zgasić światło, czy nie. Na podstawie wszystkich informacji dotyczących podobnych sytuacji domyślał się, że światło powinno się zgasić. Miał zresztą w kieszeni marynarki paczuszkę z przeźroczystą pończoszką i chcąc ją sobie dyskretnie nałożyć w decydującym momencie, koniecznie potrzebował ciemności. Nie mógł się jednak zdecydować, aby w trakcie pieszczot wstać i podejść do kontaktu, pomijając już fakt, że wydawało mu się to (nie zapominajmy, że był dobrze wychowany) trochę zuchwałe; był przecież w cudzym mieszkaniu i była to raczej sprawa gospodyni, by przekręcić kontakt. W końcu odważył się nieśmiało zapytać:
– Czy nie powinniśmy zgasić światła? – Ale dziewczyna odparła: – Nie, nie, proszę cię, nie.
Jaromil nie wiedział, czy to ma znaczyć, że dziewczyna nie chce ciemności, a więc nie chce się również kochać, czy też, że dziewczyna chce się kochać, ale nie po ciemku. Mógł ją o to zapytać, lecz wstydził się powiedzieć na głos to, o czym myślał.
Potem znowu sobie uświadomił, że musi być o jedenastej w domu i zmusił się, by przemóc nieśmiałość; rozpiął pierwszy kobiecy guziczek w swoim życiu. Był to guziczek białej bluzeczki i odpinał go w lękliwym oczekiwaniu, co dziewczyna powie. Nie powiedziała nic. Rozpinał więc dalej, wyciągnął dolny koniec bluzki ze spódnicy, a potem jej bluzeczkę zdjął. Leżała teraz na poduszkach w samej spódnicy i w staniczku i – rzecz ciekawa: o ile jeszcze przed chwilą namiętnie Jaromila całowała, o tyle teraz, po zdjęciu bluzki, była jakby lekko oszołomiona; leżała bez ruchu, wypiąwszy leciutko piersi, niczym człowiek skazany na śmierć dumnie wypinający pierś przed lufami karabinów.
Jaromilowi nie pozostawało nic innego niż rozbierać ją dalej; z boku spódnicy namacał zamek i rozpiął go; głuptas, nie wiedział nic o haftce, którą spódnica była spięta w pasie i przez chwilę usilnie i bezskutecznie starał się ściągnąć ją dziewczynie przez biodra; dziewczyna, wypinając pierś wobec niewidzialnego plutonu egzekucyjnego, nie pomagała mu, gdyż jego kłopotów prawdopodobnie nie zauważyła.
Ach, przeskoczmy jakiś, powiedzmy, kwadrans udręki Jaromila! Wreszcie udało mu się rozebrać studentkę całą. Kiedy widział z jakim oddaniem spoczywa na poduszkach, oczekując chwili tak dawno zaplanowanej, zrozumiał, że teraz nie pozostaje nic innego, jak rozebrać się samemu. Ale lampa jasno świeciła i Jaromil wstydził się rozebrać. Wtedy przyszła mu do głowy zbawienna myśclass="underline" obok pokoju stołowego dostrzegł sypialnię (starodawną sypialnię z małżeńskimi łożami); światło nie było tam zapalone: tam będzie można po ciemku się rozebrać i do tego jeszcze przykryć kocem.
– Nie poszlibyśmy do sypialni? – spytał nieśmiało.
– Czemu do sypialni? Do czego potrzebna ci sypialnia? – zaśmiała się dziewczyna.
Nie wiemy, dlaczego się śmiała. Był to śmiech niepotrzebny, przypadkowy, nieśmiały. Zranił jednak Jaromila; przestraszył się, że palnął jakieś głupstwo, że propozycja pójścia do sypialni zdradziła jego śmieszną niedojrzałość. Naraz poczuł się zupełnie opuszczony; był w obcym pokoju pod badawczym światłem żyrandola, którego nie wolno było zgasić, z obcą kobietą, która się z niego śmieje. W tej chwili już wiedział, że się tego dnia kochać nie będą; czuł się dotknięty i siedział w milczeniu na kanapie; było mu z tego powodu przykro, ale jednocześnie poczuł ulgę; nie musiał już rozmyślać nad tym, czy światło zgaśnie, czy nie zgaśnie, i jak się będzie rozbierać; i był zadowolony, że to nie jego wina; nie powinna się była tak głupio śmiać. – Co ci jest? – zapytała.
– Nic – odparł Jaromil i uświadomił sobie, że gdyby wyjaśnił dziewczynie powód urazy, jeszcze bardziej by się ośmieszył. Opanował się więc, podniósł ją z tapczanu i zaczął się jej ostentacyjnie przyglądać (chciał się stać panem sytuacji, a wydawało mu się, że ten, kto się przygląda, jest panem tego, komu się przygląda), potem powiedział: – Jesteś ładna.
Dziewczyna podniesiona z kanapy, na której aż do tej pory spoczywała w zdrętwiałym oczekiwaniu, jakby nagle została oswobodzona; stała się znowu rozmowna i pewna siebie. Wcale jej nie przeszkadzało, że się jej chłopiec przygląda (może jej się zdawało, że ten, komu się przygląda jest panem tego, kto się przygląda), a w końcu zapytała:
– Jestem ładniejsza naga czy ubrana?
Jest kilka klasycznych kobiecych pytań, z którymi każdy mężczyzna się spotka w życiu i na które szkoły powinny młodych mężczyzn przygotowywać. Ale Jaromil chodził tak jak my wszyscy do złych szkół i nie wiedział, co ma odpowiedzieć; usiłował odgadnąć, co dziewczyna chciałaby usłyszeć; był jednak w kłopocie: dziewczyna zazwyczaj ukazuje się ludziom ubrana, w związku z tym powinno jej sprawić przyjemność, że ładniejsza jest w ubraniu; z drugiej strony nagość jest jakimś stanem cielesnej prawdy, wobec tego bardziej powinno ją ucieszyć, jeśli powie się jej, że ładniejsza jest naga.
– Jesteś ładna naga i ubrana – powiedział, lecz studentka nie była z tej odpowiedzi zadowolona. Skakała po pokoju, pokazywała się chłopcu i zmuszała go, żeby odparł bez wykrętów.
– Chcę wiedzieć, jaka ci się bardziej podobam.
Na pytanie w ten sposób sprecyzowane odpowiedź była już łatwiejsza: ponieważ inni ludzie znają ją tylko ubraną, wydawało mu się nietaktem przed chwilą powiedzieć, że w ubraniu jest brzydsza niż naga; skoro jednak zapytała o jego subiektywne zdanie, śmiało może oświadczyć, że jemu osobiście bardziej podoba się naga, bowiem w ten sposób da jej do zrozumienia, że kocha ją taką, jaka jest, ją samą, i nie zależy mu na niczym, co jest dodatkiem do niej.
Wszystko wskazywało na to, że nieźle wybrnął z sytuacji, ponieważ studentka, kiedy usłyszała, że naga jest ładniejsza, zareagowała na to bardzo życzliwie, nie ubrała się już wcale aż do jego wyjścia, wiele razy go pocałowała, a na odchodnym (było za kwadrans jedenasta, mama będzie zadowolona) szepnęła mu w drzwiach do ucha:
– Dzisiaj się przekonałam, że mnie kochasz. Jesteś bardzo dobry, naprawdę mnie kochasz. Tak, lepiej, że się tak stało. Będziemy to jeszcze przez chwilę oszczędzać, będziemy się na to jeszcze chwilę cieszyć.