Nie miał wobec dziewczyny siedzącej w pokoju żadnych zobowiązań; pomimo tego nie chciał, żeby słyszała jego rozmowę, i mówił ściszonym głosem. Patrzył przy tym na ciężki, brązowy płaszcz, który wisiał na wieszaku, i napełniał przedpokój tkliwą muzyką.
5
Było to mniej więcej trzy lata temu, kiedy widział ją po raz ostatni, a jakieś pięć lat temu, gdy zobaczył ją pierwszy raz. Miał znacznie ładniejsze kobiety, ale ta dziewczyna posiadała kilka cennych zalet; kiedy ją poznał, miała zaledwie siedemnaście lat, była zabawnie bezpośrednia, erotycznie uzdolniona i elastyczna: robiła dokładnie to, co widziała w jego oczach; po kwadransie zrozumiała, że nie wolno rozmawiać z nim o uczuciach i, nie prosząc o żadne wyjaśnienie, przychodziła posłusznie tylko wtedy (było to zaledwie raz w miesiącu), gdy ją do siebie zapraszał.
Czterdziestolatek nie ukrywał swego upodobania w lesbijkach; kiedyś w miłosnym upojeniu dziewczyna szeptała mu do ucha, jak napadła w kabinie na kąpielisku obcą kobietę i kochała się z nią; czterdziestolatkowi bardzo się to podobało, a później, gdy zrozumiał nieprawdopodobieństwo opowiadanej przygody, tym bardziej wzruszyła go dziewczęca gorliwość. Dziewczyna nie poprzestawała zresztą na wymysłach, chętnie zaznajamiała czterdziestolatka ze swymi przyjaciółkami i stała się inspiratorką wielu pięknych erotycznych zabaw.
Zrozumiała, że czterdziestolatek nie tylko nie domaga się wierności, ale wręcz czuje się bezpieczniej, jeżeli jego przyjaciółka ma inne poważne znajomości. Opowiadała mu więc ze szczerą niedyskrecją o swoich chłopcach, byłych i obecnych, co czterdziestolatka interesowało i bawiło. Teraz siedzi naprzeciw niego w fotelu (czterdziestolatek przebrał się już w lekkie spodnie i sweter) i mówi:
– Kiedy wyszłam z więzienia, na wprost mnie jechały konie.
– Konie? Jakie konie?
6
Wyszła rano z bramy i obok przejeżdżali właśnie na koniach sportowcy z klubu jeździeckiego. Siedzieli prosto i pewnie, jak gdyby wyrastali ze zwierząt i tworzyli z nimi jedno ciało, wysokie i nadludzkie. Dziewczyna czuła, że jest głęboko pod nimi, mała i niepozorna. Wysoko nad nią rozlegało się parskanie i śmiech, a ona tuliła się do muru. – A dokąd poszłaś potem?
Poszła na końcowy przystanek tramwaju. Było przedpołudnie i słońce już zaczynało grzać; miała na sobie ciężki, zimowy płaszcz i wstydziła się spojrzeń przechodniów. Bała się, że na tramwaj czekać będzie dużo ludzi i wszyscy będą się jej przyglądać. Na przystanku była, na szczęście, tylko jedna staruszka. To było dobre; to było jak balsam, że stała tam tylko jedna staruszka. – I od razu wiedziałaś, że pójdziesz najpierw do mnie?
Obowiązek nakazywał jej jechać do domu, do rodziców. Już była na dworcu, już stała w kolejce do kasy, lecz kiedy przyszła na nią kolej, uciekła. Ma lęk przed domem. Potem poczuła głód i kupiła sobie bułkę z kiełbasą. Usiadła później w parku i czekała, aż będzie czwarta i czterdziestolatek wróci z pracy.
– Cieszę się, że przyszłaś najpierw do mnie, jesteś miła, że przyszłaś do mnie – powiedział. – A przypominasz sobie – dodał po chwili – że oświadczyłaś mi, iż nigdy w życiu już do mnie nie przyjdziesz? – To nieprawda – powiedziała dziewczyna.
– To prawda – uśmiechnął się.
– Nie.
Gdy nie przestawał się dziwić, powiedziała mu, że chłopaka, o którym przecież czterdziestolatek dobrze wie, naprawdę kocha i nie chce go dłużej oszukiwać; przyszła poprosić czterdziestolatka, żeby to zrozumiał, i nie gniewał się na nią.
7
Chociaż czterdziestolatek miał bujne życie erotyczne, w gruncie rzeczy był idyllistą i strzegł spokoju i ładu swoich przygód; dziewczyna krążyła wprawdzie na gwiezdnym niebie jego miłości jako skromna pobłyskująca gwiazdeczka, lecz nawet jedna mała gwiazda, wyrwana nagle ze swego miejsca, może nieprzyjemnie naruszyć kosmiczną harmonię.
Czuł się poza tym dotknięty niezrozumieniem; zawsze przecież cieszył się, że dziewczyna ma chłopaka, który ją kocha; pozwalał sobie o nim opowiadać i dawał jej rady, jak ma z nim postępować. Chłopiec bawił go do tego stopnia, że chował nawet do szuflady wiersze, które dziewczyna od niego dostawała; budziły w nim odrazę, ale interesowały go tak samo, jak interesował go i budził w nim odrazę świat, który powstawał wokół niego i który obserwował z gorącej wody w swojej wannie.
Był gotów czuwać nad obojgiem kochanków z całą cyniczną łaskawością i dlatego nagłą decyzję dziewczyny odczuwał jako niewdzięczność. Nie potrafił się na tyle opanować, by nie dać tego po sobie poznać, a dziewczyna, widząc jego spochmurnienie, mówiła coraz więcej, żeby usprawiedliwić swoje postanowienie; wciąż od nowa zarzekała się, że chłopaka kocha i chce być wobec niego uczciwa.
A teraz siedzi naprzeciw niego (na tym samym fotelu, w tej samej sukience) i twierdzi, że niczego takiego nigdy nie mówiła.
8
A jednak to była prawda. Przyszła wtedy do niego i czterdziestolatek otworzył zaraz barek; kiedy chciał nalać do dwóch kieliszków koniak, dziewczyna pokręciła głową:
– Nie, ja nie będę pić, już nigdy u ciebie nie będę pić.
Czterdziestolatek zdziwił się, a dziewczyna ciągnęła dalej:
– Ja już do ciebie nigdy nie przyjdę, a dzisiaj przyszłam tylko po to, żeby ci o tym powiedzieć.
Nie kłamała. Należała do tych zacnych dusz, które nie robią różnicy pomiędzy tym, co jest, a co być ma, i etyczne życzenie uważają za prawdę. Owszem, pamięta, co mówiła czterdziestolatkowi; ale wiedziała również, że nie powinna była tego mówić i dlatego teraz odbierała wspomnieniu prawo do rzeczywistego istnienia. Ale pamiętała to dobrze, jakże by nie; zabawiła wtedy u czterdziesto latka nieco dłużej, niż zamierzała, i spóźniła się na randkę. Chłopak był śmiertelnie obrażony, wyczuła więc, że go udobrucha jedynie wymówką również śmiertelnie poważną. Wymyśliła sobie, że jej brat zamierza uciec za granicę i że się z nim żegnała. Nie przypuszczała, że chłopak będzie ją zmuszać, żeby poszła brata zadenuncjować.
Toteż nazajutrz, zaraz po pracy, pobiegła znowu do czterdziestolatka, żeby zapytać go o radę; czterdziestolatek był miły i przyjacielski; radził jej, żeby pozostała przy swoim kłamstwie i przekonała chłopca, że brat po dramatycznej scenie przysiągł jej, że za granicę nie wyjedzie. Wymyślił jej dokładnie, jak ma opisać scenę, w trakcie której odwiodła brata od nielegalnego przekroczenia granicy i jak ma chłopcu zasugerować, że właśnie on stał się pośrednio wybawcą jej rodziny, ponieważ bez jego wpływu i ingerencji brat byłby już może w tej chwili aresztowany na granicy lub nawet zastrzelony przez przygraniczną straż.
– Jak właściwie wyglądała wtedy twoja rozmowa z chłopakiem? – spytał ją teraz.
– Nie rozmawiałam z nim. Aresztowali mnie właśnie, gdy wracałam od ciebie do domu. Czekali na mnie przed domem.
– Więc ty z nim już nigdy potem nie rozmawiałaś.
– Nie.
– Ale powiedzieli ci na pewno, co się z nim stało…
– Nie.
– Ty naprawdę nic nie wiesz? – dziwił się czterdziestolatek. – Nic nie wiem – dziewczyna wzruszyła obojętnie ramionami, jakby chciała powiedzieć, że niczego wiedzieć nie chce.
– Umarł – rzekł czterdziestolatek. – Umarł wkrótce po tym, jak cię zabrali.
9
O tym dziewczyna nie wiedziała; z bardzo daleka dobiegały do niej patetyczne słowa chłopca, który tak chętnie kładł miłość i śmierć na tej samej wadze.